Jak wiecie, dość liberalnie podchodzimy do kwestii wychowania naszego dziecka. W zasadzie nie musi nic, a może wszystko. No nie powiem, próbowaliśmy wprowadzić kilka zasad. Zasada numer 1526, że Dziedzic chodzi spać maksymalnie o 20 jest spełniana pod warunkiem, że nie pozwalamy Frankowi spać w dzień. I tu pada zasada numer 256: „Franek ogranicza drzemki dzienne do zera”. Tylko, że kiedy Frankowi w dzień zachce się spać, nie ma opcji, żeby go przetrzymać. Potrafi zasnąć na siedząco, śpi ile chce (bo mu pozwalamy) i spać idzie też, kiedy chce. O! Albo zasada 16: „Francesco nie wymusza płaczem/ żalem/ duszeniem się”. Wiem, jak to zabrzmiało, ale pokazowe duszenie Jaśnie Panicza, to kreacja godna oscara. Zatem mamy duszenie, kiedy nie wolno komputera, czekolady, telewizji, kiedy trzeba myć zęby, obcinać paznokcie, iść spać o wspomnianej 20ej. Dopracował to do perfekcji. My jeszcze rozróżniamy pokazówkę od prawdziwych problemów oddechowych, ale ciocie, babcie, wujkowie niejednokrotnie są w szoku, że nie ratujemy dziecięcia. No niestety bezzasadne stało się w naszym domu wymyślanie zasad.
Nie. Choć jest jedna, której dotrzymujemy od zawsze. Od kiedy Dziedzic zachorował tak na poważnie. Kiedy usłyszeliśmy słynne „nie wiadomo, ile jeszcze…”, to był ostatni raz, kiedy przy Franku była złość na los, rozpacz i płacz. Wtedy to wymyśliliśmy (choć jeszcze nieświadomie) zasadę, że przy Franku nie płaczemy. Nie dajemy mu odczuć, że jest źle, że może być gorzej. Franek ma się czuć bezpiecznie, ma być szczęśliwy, nie może się bać. Od tamtego dnia w naszym domu panuje zasada numer 1: „Przy Franciszku nie płaczemy, choćby nie wiem co.” Płaczemy w poduszkę nocą, w aucie, przed wejściem do domu. Przy Franciszku nie. I tej zasady przestrzegamy nie tylko my, ale i nasi bliscy. Pamiętam Ciocię Ew. płaczącą na zapas w poczekalni łódzkiego oiomu, obie babcie ukradkiem ocierające łzy w mankiety swetrów oraz twardzieli wujków z gulą w gardle. Nikt nigdy nie płakał przy Franku.
Tak to już chyba jest, że rodzice chorych dzieci noszą maski. Maski szczęścia i uśmiechu. Uchodzimy za twardzieli, za siłaczy, a tak naprawdę wszyscy bardzo się boimy o los naszych dzieci, wszyscy martwimy się na zapas, wszyscy cierpimy, wszyscy mamy żal. Każdej uśmiechniętej zapotworzonej mamie z tyłu głowy siedzi płacz i rozpacz, która nieco senna czeka na gorszy dzień. Czasem ryczy się do poduszki i nienawidzi świata. U nas nigdy przy Franku.
Pamiętam Mamo Franka jak napisałaś kiedyś, że wszystkie mamy muszą czasem popłakać na zapas. To był wpis, po którym wiedziałam, że będę już zawsze was czytać, bo i ja mam chwile kiedy na zapas płaczę. Strach siedzi chyba w każdej mamie. Ja się boje, kiedy starsze wychodzi do szkoły, młodsze biegnie w stronę jezdni, kiedy wsiadamy razem do samolotu, bo co będzie jak spadniemy, kiedy idę do lekarza, bo co jak coś u mnie znajdą i ich zostawię… Wasz strach jest bardziej realny niż mój i nie wyobrażam sobie, jak to musicie odczuwać. Dla mnie, Mamo Franka, jesteś twardzielką i siłaczką niesamowitą!
Frankowa mamo – kocham Cię za to pisanie!
A wiesz Aniu, że z ta maską mozna tak nauczyć się żyć, że otoczenie w pewnym momencie mysli, że nam jest łatwo, prosto i przyjemnie, albo, że olewamy problem, bo wszak po nas zmartwień nie widać…
Ta zasada obowiązuje u nas też, zero płaczu przy Antku…..
Natomiast są dni kiedy Młody ma gorszy nastrój, wychodzę wtedy z pokoju by chłopak dał upust emocjom, by mógł po męsku wypłakać się w poduszkę, tak by nikt nie widział…
Uwierz mi na słowo, przyjdzie czas w życiu Franka na zasady. A teraz to ma mieć beztroskie ile wlezie dzieciństwo:)
:*
Oj te maski 🙂
Skąd ja je znam
Inside my heart is breaking
My make-up may be flaking
But my smile still stays on.
bo „Show must go on!” prawda?
Tak się kocha.
Ściskam Was mocno. :*
Podziwiam was za tą postawę i umiejętność wytrwania. Przyznam, że czasami od samego czytania łezka się w oku kręci.
Jesteś dla SWOJEGO SYNKA SUPER BOHATEREM.TAK TRZYMAJ!Wiem czasami,to bywa trudne,ale dla dziecka można,a nawet trzeba być SILNYM…. POZDRAWIAMY….
Co za wpis! Przyznam, że sama uroniłam łezkę czytając Cię – Frankowa mamo! Dla mnie jesteście bohaterami ogromnymi! Trzymajcie tak dalej!
Pozdrawiam:)
Bardzo mądra zasada, ale tylko dla dobra dziecka- nie waszego… musi byc Wam bardzo ciężko. podziwiam was za ta siłę i te maski….
Uściski zostawiam ino.
:*
Ważny, mądry wpis
ściskam m.
Trzymaj sie Mama Ania
Nawet nie chcę sobie wyobrażać, jak Wam jest czasem trudno… Chciałabym Cię przytulić, wiesz? Odkryłam Wasz blog niedawno, wchodzę po kilka razy dziennie,mam palącą potrzebę zobaczyć czy wszystko u Was w porządku…
Trzymajcie się. Ja wierzę, że taka miłość jak Wasza obroni Franka.
…
Nie moge zlamac tej zasady, wiec udam, ze cos mi tu wpadlo do oka.
Jestescie wzorem.
Jesteście najlepszymi rodzicami pod słońcem!
Podziwiam od początku. Za tę właśnie zasadę, za siłę przestrzegania jej, bo reszta wiadoma… Jesteście wspaniali, ściskamy gorąco!
Cierpienie dziecka boli, ale jeszcze gorzej znosi się ten ból, gdy dziecko widzi nas cierpiących.