Jak tu siadać do komputera, kiedy pogoda taka piękna? Ani matce, ani Frankowi się nie chciało:-)
W sobotę odwiedzili nas Poznańscy: ciocia Ew. i wujek Logistyk: ciocia śpiewała Dziedzicowi piosenki, uczyła angielskich słówek („mówi się Bijonse, Franuś:-)) i tańczyć waka waka waka, a wujek rapował, pchał Frankowóz i wprowadzał Młodego w tajniki podrywania kobiet. Franek był przeszczęśliwy! Z resztą cała sobota minęła nam pod znakiem dobrego humoru. Dziedzic spędził cały dzień na podwórku. Pomagaliśmy Babci Domowej szypułkować truskawki, jeździliśmy po podwórku, doglądaliśmy skupu u Dziadzi Grega i Frankowego taty. Mały skubaniec tak się dotlenił, że zjadał wszystko, co dostał, ale wieczorem to przebił samego siebie. Po kąpieli zjadł 275 (!!!) ml pokarmu! 160 kaszki i 125 owoców; matka się nie przygotowała na takie rekordy i trzeba było na szybko słoiczek z owocami otwierać:-) Z resztą od feralnej przygody z wzywaniem karetki Franuś zjada wręcz wzorcowo, pije soki i qpa jest taka jak powinna. Piszę to jednak z lekkim drżeniem serca, coby nie zapeszyć:-P
A dziś? Dziś pojechaliśmy na naszą pierwszą (po szpitalnych wojażach) samochodową podróż! Od samego rana czuliśmy lekkie podniecenie w powietrzu. Jak wszyscy normalni rodzice do samochodu zapakowaliśmy wózek, ubranka, pieluszki, soczki, zupki, kaszki, 30 cewników, ssak, ambu, respirator i Franka oczywiście:-P I pojechaliśmy do Babci Poli. Tak naprawdę Babcia Pola jest babcią Frankowego taty i jedną z czterech Prababć Franka. Pola oczywiście nie spodziewała się naszej wizyty, więc łzy wzruszenia lała z prędkością Niagary. Ostatni raz widziała Franka 25 grudnia, jego i Babcię dzieli jakieś 85 lat, więc oboje przyglądali się sobie z niekłamanym zachwytem. Franek zbuziaczkował Babcię, pogadał i zasnął.
I jeszcze jeden wizytator! Wczoraj z Podkarpacia przyjechał Wujek Farmer. Franuś ostatni raz widział go mniej więcej w połowie swojego pobytu w Łodzi, więc myślałam, że Wujek będzie musiał długo wkradać się w łaski Dziedzica. A tu niespodzianka! Wujek podobnie, jak Franklin jest posiadaczem wielkich oczu i rzęs tak długich, że statystyczna Matka potrzebowałaby mega-ekstra-laszes tuszu, żeby taki osiągnąć, a oni po prostu tak mają. Dlatego nastąpiło mruganie, cmokanie i Wujek był kupiony:-) Dziś po kąpieli uśpił Dziedzica, cmoknął w czoło i obiecał przyjechać wkrótce.
Tymczasem Frankowy tata pojechał z Damianosem odstawić truskawki. (Wtajemniczeni wiedzą ocokaman, niewtajemiczonym wyjaśniam: Frankowy tata i Dziadek Greg już od stuleci prowadzą skup owoców, w związku z czym letnie noce na przemian spędzają-zamiast z żonami -wożąc owoce wielkim autem. I dziś pojechał Frankowy tata.)
Weekendowe wnioski:
1) Decyzja o zabraniu Franka do domu była najlepszą, jaką w naszej sytuacji mogliśmy podjąć. Po powrocie do domu Dziedzic odżył. Śmieje się, gaworzy, dzięki Cioci Rehabilitantce macha łapkami, opalił się i teraz ku rozpaczy Cioci Beaty łamie kolejne serca kolejnych niewiast. Tylko Suzana nie traci nadziei i obiecała wpaść w czasie matkowej nieobecności w tym tygodniu. (Jak już to ogłosiłam publicznie, to nie ma bata- wsiadasz w strzałę i przyjeżdżasz:-))
2) Wycieczki są fajne. Nowe kierunki już wymyślamy. Wujek Logistyk zaprasza i zaprasza.
3) Kaszki siedem zbóż są lepsze niż ryżowe o wymyślnych smakach i qpa po nich lżejsza.
4) Zbigniew Wodecki w Opolu to to, czego Franek się po matce nie spodziewał i wyraźnie dawał to matce do zrozumienia:-)
Byle do piątku, Marzyciele!
Pytanie techniczne: czy Franklin, który za 4 dni skończy 8 miesięcy może mieć zamontowaną rurkę foniatryczną?
Pewnie, że to była najlepsza decyzja jaką mogliście podjąć – choć z drżeniem serca – wszyscy odżyliście po tej Łodzi. A wiosenno – letnie powietrze to jest to co brzdące lubią najbardziej! Śpią i jedzą i rosną w oczach!!!! Ja jako wtajemniczona ocokaman marzę aby ten czas truskawkowej rewolucji już się skończył – nie ma mocnych na te czerwoniaste przepyszne owoce.
Pozdrawiamy 🙂
Na zwykłej, bezbalonowej tez powinien gadać….
Przy foniatrycznej nie jest przeszkodą wiek, tylko pewność, że dobrze zamykają się struny (a jak Franek wcina tyle do buziaka tzn, że są ok, bo inaczej to by się krztusił i ślina zalewałaby oskrzela).
My po powrocie ze szpitala przeszliśmy na foniatryczną, Antek miał wtedy 2,5 roku,z wielką nadzieją na dźwięki (bo o gadaniu to nawet baliśmy się marzyć) i tak czekaliśmy …. 4 lata.
Z naszego doświadczenia wiem,że wokalizować można na pełnej rurce bez problemu pod warunkiem że nie jest bardzo szczelna (trochę luzu pomiędzy rurką a ściankami tchawicy)
Teraz Antek gada tak samo na foniatrycznej jak i na pełnej zwykłej portexowskiej rurce.
A i jeszcze jedno z rurki foniatrycznej gorzej się odsysa, inna techniika, można cewnikiem poprzez otworek dziobnąć w tchawicę i pokrwawić.