Mijający weekend należał do gatunku tych, które są takie fajne, że aż szkoda, że się kończą. Ponieważ w piątek chłopaki w dalszym ciągu zdradzali objawy ciężkiej choroby, po powrocie z pracy mama wsparła ich przepysznym rosołem, po czym wylansowała się na całego i pogoniła poznać w realu Fifi Mamę i Fifi Tatę. Fifi Rodzice, to nasza najnowsza rodzina z wyboru i Frankowi Pomagacze. Poznaliśmy się dzięki Wielkiej Akcji Dla Franka, gdzie odnalazła nas Fifi Mama, zaczepiła i poleciało. Po kilku przegadanych na FB wieczorach, trzeba było spotkać się „na żywo”. Okazja nadeszła teraz, kiedy Fifi i jego starzy przylecieli na urlop do Polski. Okazało się, że w realu są jeszcze fajniejsi niż w necie i po wstępnych buziakach nastąpiło wielkie nocne opowiadanie. Sobota minęła zatem na recenzowaniu chłopakom mamowego piątkowego wieczoru i przygotowywaniu się na niedzielną wizytę Fifi Mamy.
A w niedzielę… W niedzielę tuż po śniadaniu do naszego domu wpadło szaleństwo, śmiech i masa miłości w rudym kolorze. Fifi Mama. Obcałowała Dziedzica od stóp do głów, wychwaliła pod niebiosa, poczytała bajki i w pięć minut zdobyła serce Franklina. Młodzieniec w dowód wdzięczności przesłał nowej Cioci miliony buziaków, po czym zmęczony zamieszaniem zasnął. Ciocia obdarowała Franusia przepięknymi lansiarskimi ubraniami, butami i czapkami. Wszystkie ubrania są zabójczo modne i jak na prawdziwego celebrytę przystało, od jutra Dziedzic będzie przyjmował swoich gości w koszulach marki Fifi :-). Po południu z wizytą wpadli Suzana i Wujek P. Ci to dopiero są szaleni! Odstawili dla Franklina takie przedstawienie, że płakaliśmy ze śmiechu, a Dziedzic po serii barum-tryk z Wujkiem i bach-bach-bach z Suzaną poszedł spać. Po takim fajnym dniu kąpiel minęła nam na pływaniu, uśmiechach i zabawie. Kolację Franklin zjadł śpiewająco i zasnął jak kamień. Teraz chrapie na całego, a my planujemy nadchodzący tydzień.
Z wieści zdrowotnych:
Franek: gorączka: brak, glut:brak, kaszel:brak, humor:wypasiony, nastrój:rewelacyjny. Glut zamienił się w wydzielinę z rurki. Co prawda jest jej jeszcze sporo, ale sytuacja wydaje się być opanowana. Oznacza to, że w następną sobotę, jeśli nic się nie zmieni Dziedzic pogoni na pierwsze urodziny Fifiego 🙂
Frankowy tata: po kryzysie w piątek, kiedy gorączka sięgała wyższych partii termometru, a kaszel było słychać nad morzem, następuje progres. Tata wraca do formy. Spowodowane jest to zapewne i mamowym piątkowym wyjściem i tym, że w tygodniu przyjedzie do nas cała Fifi Rodzina i zmierzamy odwiedzić Suzi i Wujka- w związku z tym tata obiecał być w formie i już widać, że się stara 😉
A poniżej efekt odwiedzin Wujka P.
Franek w wersji Prodigy 🙂 I jak tu Go nie kochać?! (Franka i Wujka też oczywiście!)
…nic dodać, nic ujać. EVERYONE LOVES FRANKIE:) ….
…Franka nie da się nie kochać !!! Jedno spojrzenie w te wielkie oczy i człowiek przepada ! Cały !!!
Hi hi.. patrząc na te różki no można by się przestraszyć ale …..
tuż poniżej są powalające na kolana, wielkie i przesłodkie oczy no i jeszcze ten uśmiech – sama SŁODYCZ!!!!!
Buziakujemy :*