Zaszczepiony! Przy wsparciu Wujka Foto, tuleniu taty i sprytowi Pani Pielęgniarki, Dziedzic przyjął trzy szczepionki. W obie nóżki i rękę. Nawet tato przyznał, że miał ciarki na plecach na widok igły, ale koniec końców udało się. Był, co prawda płacz i łzy jak grochy, jednak na szczęście przy wsparciu Wujka i taty całe zdarzenie szybko odeszło w niepamięć. Tym samym Dziedzic nadrobił braki w szczepieniach, spowodowane pobytami w szpitalach i następne kłucie-już zgodne z harmonogramem- w styczniu.
Żeby wynagrodzić Franklinowi niezbyt atrakcyjny dzień i tym samym ukoić tęsknotę jednej z najkochańszych ciotek, wieczorem zapakowaliśmy cały osprzęt i pogoniliśmy do Suzany. Ciocia i Wujek chorowali ostatnio i mieli ograniczony dostęp do Franklina, posiłkując się jedynie mamowymi relacjami i zdjęciami. Pewnie dlatego zupełnie nie zwracali na nas uwagi i cały wieczór przegadali z Jaśnie Paniczem. A Dziedzic po tak długim czasie rozłąki miał wiele do opowiedzenia swojej Suzanie. Było więc i „ku ku ku ku” i „ke ke ke” i „da” i co tylko mu ślina na język przyniosła. W związku z powyższym dziecię nasze spać poszło (na Suzanowym posłaniu oczywiście) o bardzo nieprzyzwoitej porze i nawet nie zwróciło uwagi na przenoszenie do auta. W domu cmoknął dwa razy w kierunku taty i po dniu wypełnionym wrażeniami, poszedł spać.
Zgodnie z naszą rodzinną tradycją wizyta przebiegała oczywiście z Wujkowym aparatem w tle, a mała próbka poniżej:
Z cyklu: „Wydajemy pieniądze”:
brakuje nam jednej pieczątki i NFZ „dołoży” trzy tysiące do Frankowego pionizatora. O pozostałe cztery i pół poprosimy Fundację i pewnie za jakieś dwa tygodnie dalmatyńczyk już w stu procentach będzie należał do Dziedzica.
Śmieszne jest to, że wniosek o dofinansowanie mógł nam podstemplować lekarz określonej specjalizacji (jeden w Kaliszu). Kiedy do niego zadzwoniłam, okazało się, że nie może już tego zrobić, bo skończyły mu się limity z NFZ i ten nie przyjmuje już „jego” wniosków. Pan Doktor okazał się być jednak tym z gatunku „ludzkich” i obiecał poprosić kolegę o stempel dla Franka. Doktorowi DZIĘKUJEMY. NFZ pozdrawiamy 😉
No to powiedzmy, że wszystko w normie…trzeba tylko zasięgnąć języka czy komuś znajomemu nie ciążą za bardzo wypchane kieszenie i czy ewentualnie ktoś zechce zasilić Frankowe konto 🙂 Nie, nie broń Boże nikogo nie będziemy bić jak kieszeń będzie pusta, ale na pewno ucieszymy się z każdej pomocy. No to cóż do dzieła robaczki kochane. Pozdrawiam i całusy zostawiam…dla Franka :* dla Mamy :* i bez dwóch zdań dla dzielnego Taty :* 😉
… za Franulem panny sznurem:) ech, dlaczego człowiek jest tak daleko i musi pocieszać sie tylko zdjeciami?1 WHY!!!! 🙂 …
Chlopaki Dzielniaki daja rade nawet w najbardziej ekstremalnej sytuacji (a Frankowe lzy i smutek za takowa uwazam) BRAWO !!!
Mega przeogromny buziak dla Franka !!!
I masa nieco mniejszych dla Franklinowskich 🙂