„Będziesz mamą, to zrozumiesz”- moja Mama powtarzała to z uporem maniaka, kiedy się nie zgadzałyśmy. Ja zaś z uporem maniaka, powtarzałam Jej, że na pewno tak nie zrobię i na pewno zrobię lepiej i na pewno będzie inaczej! Ale kurczę… Miała rację. Miliony razy powtarzałam sobie, że kiedy będę miała własne dzieci, to będę totalnie inną Mamą (choć moja jest całkiem fajna), a teraz miliony razy przyłapuje się na tym, że robię coś dokładnie tak, jak moja Mama. Chyba jednak trzeba trochę przeżyć, żeby docenić, że Mama jest ważna. Moją znają teraz wszystkie koleżanki. Wszyscy wiedzą, że trochę obiadu wyżywi pułk wojska. Że trochę posprzątałam, oznacza dom na błysk i możliwość jedzenia z podłogi. Że trochę warzyw/jajek/bigosu ci przywiozę, oznacza zapas na kilka ładnych dni. Że jakby Jej nie powstrzymywać, to zwykły niedzielny obiad zamieniłaby w trzydniową ucztę. Że jest zła, jeśli zrobi Jej się niespodziankę, ale sama wymyśla ich tryliard dla każdego. Że uwielbia, kiedy przyjeżdżamy, jemy dużo i siedzimy długo. Że przez przypadek kupi dwie miski i jedną da tobie, że wbrew naszym prośbom i groźbom weźmie tabletkę przeciwbólową, ale okna przyjedzie ci umyć. Że kocha całą swoją trójkę tak samo i wszystkich traktuje równo. Że swoje przybrane dzieci w postaci synowych i zięcia przyjęła do rodziny i traktuje na równi z rodzonymi latoroślami. Że marzy o gromadzie wnuków i wycieczce do Kazimierza. Że nigdy nie zrobiła prawa jazdy, bo jest za nerwowa, ale na rowerze okrążyła kulę ziemska tysiąc razy. Że nerwus z Niej i raptus. Że wszystko chce już, teraz, natychmiast. Że, jak przyniosła nam trochę owoców do pracy na drugie śniadanie, to było jakieś trzy kilogramy różności. Że jest super.
Najbardziej jednak to kocham moją Mamę za to, że chociaż żyję zupełnie inaczej, niż sobie wymarzyła, że chociaż nie zawsze robię to, co Jej się podoba i że miała i ma z nami nieraz trzy światy, to nigdy nie usłyszeliśmy od Niej złego słowa. Martwi się na zapas, troszczy w nadmiarze, opiekuje jakbyśmy mieli po pięć lat. Broni jak lew i jest z nas dumna, jak paw. I kocha nas, pozwalając żyć tak, jak chcemy. Moja Mama.
Oj skąd ja to znam :). Matko Anko dodaj jeszcze że pozwoliła nie tak dawno wpuścić zgraje pieciolatków na swoje podwórko i nie tylko chociaż groziło to kataklizmem. Ja dodam jeszcze, że moja mama pozwalała popełniać nam błędy i nigdy nam tych błędów nie wypomniała.
Jestem pierwszy raz na Twoim blogu. Ten wpis poruszył mnie do łez. Pozdrawiam i dużo zdrówka!