Byliście już kilkukrotnie gośćmi w kuchni Franka i musicie wiedzieć, że z każdym razem przede wszystkim jemu sprawia to coraz więcej frajdy. Z precyzją aptekarza odmierza składniki na wadze, czyta przepis i sprawdza dostępność składników, pyta po co i dlaczego, podjada i smakuje. Ponieważ dziś jesień mocno rozhulała się na naszym podwórku, to na rozgrzewkę popełniliśmy chlebek bananowy z cynamonem i imbirem z tego (klik) przepisu.
Potrzebne będą:
300 g mąki
400 g bananów (my mieliśmy dokładnie 374 po obraniu 😉 )
150 g cukru pudru (Franek mówi, że jest słodszy niż ten nie w pudrze)
125 g masła (odmierzone niemal z linijką)
2 łyżeczki cynamonu
łyżeczka proszku do pieczenia
2 łyżeczki startego świeżego imbiru (mieliśmy więcej, bo lubimy, choć Franio stwierdził, że jest ostrrro)
2 jajka (najlepsze znoszą kurki Babci Goshi)
sok z cytryny
Nie od dziś wiadomo, że w gotowaniu najfajniejsze jest próbowanie! kiedy zatem odmierzyliśmy już wszystkie składniki, Franek próbował…
…i mąkę
…i przede wszystkim masło! Musicie wiedzieć, że Franek mógłby masło jeść łyżkami. Samo. Kanapka śniadaniowa, to nie bułka z masłem, a masło z bułką!
Spróbowane masło należy rozpuścić i gorącego już lepiej nie próbować. 😉
Za to banany trzeba rozgnieść za pomocą widelca. Wspólnie z Frankiem uznaliśmy, że to okrutnie męczące zajęcie jest, dlatego skorzystaliśmy z opcji „uruchom Tatę” i poprosiliśmy go o pomoc. Rozgniecione banany trzeba skropić sokiem z cytryny, aczkolwiek po czasie na profilu Frania na facebooku (bo wrzuciliśmy tam zapowiedź tego posta) przeczytałam, że najlepiej by było, gdyby banany nieco sczerniały. Sok z cytryny chyba im to trochę utrudnił.
Pozostałe składniki umieszczamy w oddzielnej misce (wszak zmywania nigdy zbyt wiele!) i dokładnie mieszamy. Mieszanie też jest dość ciężką pracą, jednak tym razem nie mogliśmy wykorzystać tężyzny Taty, bo mały Leon dość ostentacyjnie postanowił włączyć się w przygotowanie chleba i w samym środku gotowania zaśpiewał jedną ze swych ulubionych serenad, znaną wiernym słuchaczom pod tytułem: „To już naprawdę najgłośniej, jak potrafię”. Kiedy tata uspokajał Leona, my mieszaliśmy mąkę, cukier (spróbowany po raz czwarty), cynamon, jajka i całą resztę. Wiecie, że roztopione wystudzone masło nie jest już tak dobre, jak to w kostce? Franio twierdzi, że bez porównania.
Do masy dokładamy banany, które niezbyt sczerniały i całość wykładamy do keksówki.
Tak przygotowany chlebek władamy do piekarnika nagrzanego do 180 stopni. Jeśli chcecie zgodnie z przepisem, to na 55-60 minut. Zdaniem naszego piekarnika wystarczyło 40 i ciasto było gotowe!
Wyszło pysznie! W całym domu pachnie imbirem, a dzięki ilości, jakiej go dodaliśmy (znacznie więcej niż 2 łyżeczki), jest naprawdę mocno rozgrzewający. Dlatego wieczorem, kiedy Franio zjadł kolację, wykąpał się,a potem kolacji i kąpieli zażył także Leon, rodzice zasiedli do konsumpcji. Siedzieli tak i konsumowali, konsumowali i siedzieli i tak oto z chlebka zostało… o to:
Jeszcze tylko to zmywanie 🙁
Świetne jest wspólne gotowanie 🙂 u nas dzisiaj był….chlebek bananowy, tylko my dodajemy kakoa i wtedy wychodzi pyszny czekoladowy. A z tymi czarnymi bananami to chodzi o to, ze najlepsze są te przejrzałe, z plamami czarnymi na skórce, miękkie i nie do końca zachęcające-są słodkie i bardziej aromatyczne. A zapach w domu rzeczywiście MEGA:)
Ja po fakcie domyśliłam się o co chodzi z tymi bananami. Hormony macierzyństwa spowalniają mi myślenie, że aż wstyd! 🙂
Chcemy taki! Dacie radę na 5.12?
Jest plan na coś ambitniejszego! 😉
Hmmm… Tak apetycznie, że chyba też taki chlebek popełnimy 🙂
zawsze mnie interesowalo czy franek swoje potrzeby fizjologiczne zalatwia na toalecie? albo przynajmniej czy o nich informuje. przepraszam za bezposrednosc
Nie przepraszaj, tylko pomyśl dwa razy zanim coś napiszesz.
I sprawdź stan swojej głowy, bo chyba jest w złej formie.
Julio niestety nie odpowiem Ci na to pytanie. Są to na tyle intymne sprawy związane z Frankiem, że nie chcę ich poruszać na forum. Zapraszając Czytaczy do naszego świata, staram się także pamiętać o komforcie Frania. Musisz wiedzieć, że wiele problemów związanych z chorobą Młodzieńca pozostaje wyłącznie w czterech ścianach naszego domu.