Franklin miał dzisiaj niemal zwyczajny dzień. Jak to już od kilku dni bywa, zjadł pięknie śniadanie, owoce i obiad. A ponieważ swoją Ciocię Anię Rehabilitantkę kocha, ćwiczył jak zwykle najpiękniej na świecie. W związku z powyższym ośmieliliśmy się dzisiaj na coś zupełnie… nowego?
Nasi wierni Czytacze z opowiadań lub osobiście znają Ciocię A. Ciocia jest siostrą Frankowego taty i ma całe 8 lat. Poza tym A. jest naszym codziennym, wyczekiwanym przez Franka gościem i jego najlepszą kumpelką. Jeszcze kiedy Franek był mieszkańcem mamowego brzucha opowiadała mu bajki, całowała przed wyjściem do szkoły i jako jedna z nielicznych martwiła się, czy w naszej najbliższej okolicy znajdą się dla Franka koledzy. Bardzo przeżywała Frankowe narodziny i wraz z Frankowym tatą przyjechała odebrać go ze szpitala. Kiedy Dziedzic zachorował, strasznie się o nas martwiła. Po naszym powrocie do domu, kiedy już zobaczyła, jak to wszystko będzie teraz wyglądało, stała się opiekunką, przyjaciółką i najwierniejszym towarzyszem zabaw dla Franka. Jest niezwykle dzielna i mądra. Obiecała zabierać go do swojej szkoły i zajmować w czasie przerw. Dlatego, kiedy dzisiaj zapytała mnie, czy nauczę ją odsysać Franka, nie zastanawiałam się ani chwili. Na początek obiecała mi, że nigdy nie będzie próbowała zrobić tego sama, zawsze w obecności mojej albo swojego brata. I choć oczy miała pełne strachu, poradziła sobie znakomicie! Najpierw nauczyłyśmy się otwierać cewnik i montować go na ssaku tak, żeby zachował swoją jałowość. Potem wytłumaczyłam jej, w jaki sposób należy włożyć cewnik do rurki i jak nim manipulować, żeby cały „zabieg” przebiegł szybko i w miarę komfortowo dla Franklina. Ponieważ wydzieliny było sporo, zrobiłyśmy dwa podejścia (w międzyczasie wentylowałam Franka za pomocą ambu). Adrenalina albo odwaga Cioci A. dała o sobie znać i zrobiła to pięć razy sprawniej niż ja za pierwszym razem. Może to dlatego, że jest dzieckiem? I że podchodzi do tego naturalnie? Trzeba zrobić to, to i to- więc robi i koniec. A Franek? Nawet nie zauważył co się działo, był tak zajęty łapaniem smoczka. Bardzo jesteśmy z niej dumni. Najbardziej na świecie.
***
Z mamowych smutków:
Nigdy w życiu nie myślałam, że moim największym marzeniem będzie to, żeby moje dziecko zakradło się do kuchni rozsypało mąkę, cukier i zbiło wszystkie talerze…
Dlaczego u nas zamieszkał Potwór?
Gratulacje dla wspaniałej Cioci A. ! 🙂
Czasami okazuje sie, dzieci przerastaja nas, doroslych, o glowe. I powinnismy uczyc sie od nich tej naturalnosci, bezposrednosci i nie komplikowania spraw prostych i naturalnych…
BRAWO Ciocia A. !!!!
Frania i Franklinowskich sciskamy, buziakujemy i pozdrawiamy serdecznie 😀
… a mnie ta historia nie zaskoczyła, bo Ciocia A. fajną dziewczyną jest! Zresztą potwierdzi to zakochany w niej po uszy Fif 🙂
A z tą mąką to jeszcze nie wykluczone że tak będzie!!! Zobaczysz, że tak bedzie!!! Jeszcze powiesz „no coś ty Gapciu zrobił! ”
Kochamy Was!!! …
Cała rodzina i wszyscy Pomagacze zrobią wszystko albo i jeszcze więcej aby Franek miał dostęp do najlepszej rehabilitacji i do najlepszego sprzętu.
W połączeniu z upartym charakterkiem Dziedzica da to za jakiś czas właśnie efekt w postaci większych lub mniejszych strat w waszym mieszkaniu.
Głowa do góry !!! 😀
Pozdrowienia dla Franklinowskich i oczywiście oddzielne pozdrowienia dla Cioci A., Ja bym się Franka nie odważył (narazie) odessać .
Cioci A. gratulujemy odwagi. Pani Franklinowskiej życzymy pogody ducha i mimo wszystko tylko samych pozytywnych myśli;-) ścisakmy was mocno. :*
Aniu powiem Ci, że nim się obejrzysz to Franus nauczy się psocić, niekoniecznie rozsypie mąkę, ale znajdzie inny sposób.
Antek ćwiczył swoją pielęgniarkę (a raczej jej mięśnie brzucha, bo sporawy miała) zrzucając na podłogę cewniki.
Przy każdej wizycie w łazience próbuje ściągać ręczniki z wieszaka , albo papier z rolki.
Zawsze sięgnie by połaskotać leżącego obok tatę, albo chociaż podrapać.
A Ciocia A. zdziała cuda dla Franka takim podejściem:)
Popieram Basię – Franek NA PEWNO będzie psocił ale inaczej i da Wam przy tym wiele ale to wiele radości.
Szymon np. zrzuca wszystko co się da na podłogę (korzystając z naszej chwili nieuwagi) o psoceniu słownym nawet już nie wspomnę.
Basiu, Gosiu: Wy chyba najlepiej wiecie o jaki „typ” psocenia mi chodziło. Bezrurkowy taki…
ojtam bezrurkowy – Maksiuta nigdy w życiu się nawet nie dotknął szafki w kuchni – jakiś taki spokojny był…
tak więc przy bezrurkowym dziecku też mnie to psocenie ominęło…. zdarza się.
PS. jak się nie ma co się lubi to się lubi co się ma 🙂
Ściskam.