Frankowy Dziadzia Greg jest strażakiem. Takim najprawdziwszym w świecie, bo ochotnikiem. Dlatego, kiedy dzisiaj wszedł do naszego domu ubrany w mundur galowy i zapytał, czy ktoś ma ochotkę na przejażdżkę wozem strażackim- nie było odwrotu! Franciszek w siedem sekund zmobilizował się do zjedzenia podwieczorku i popędziliśmy na festyn- święto, które zorganizowali nasi strażacy. Było więc jeżdżenie wozem strażackim, był konkurs na rzut beretem, był popcorn, lody, jazda najprawdziwszym wysięgnikiem strażackim, pokaz ratownictwa i pokaz gaszenia pożarów. Jest szczęśliwy i zmęczony Franciszek i zdjęcia, które jeszcze pachną świeżością. Sami rozumiecie, że wpis wakacyjny musiał poczekać.
Bo wszystkie strażaki to fajne chłopaki 🙂 Franek jest genialny 🙂
Takie festyny sa najlepsze:-)
I Franio jak wysoko:-) nie bal sie?
Franciszek ostatnio mnie zaskakuje w tym względzie! Nie boi się niczego! 🙂 Zupełnie odwrotnie, niż mama.