Bardzo mocno staramy się, żeby nasz niespełna czterolatek (!!!) prowadził życie w niczym nie odbiegające od życia swoich rówieśników. Jest zatem rower, sanki, bajkoland, piaskownica, trampolina i basen. Korzystanie z tych atrakcji ciągle wymaga od nas pamięci, że potworzasty jedzie na bagażniku, tupta przy sankach, rzuca piłkami, buduje babki, skacze, pływa. Zawsze jest obok. Zawsze jest obok także respirator- nierozerwalne z Frankiem siedem i pół kilograma bagażu zawieszonego na ramieniu. Tym samym Franio korzysta z tych zabaw, ale całość determinuje i tak jego choroba.
Tym podejściem pokonywania niedasiów mocno zaraziliśmy naszego syna. Dlatego w sumie nie powinno mnie zdziwić, kiedy w ostatni piątek na basenie Franciszek zażyczył sobie, żeby zjechać ze zjeżdżalni! Ale nie takiej na wysokość pięćdziesięciu centymetrów, tylko normalnej dużej zjeżdżalni, z której za żadne skarby świata sama nigdy nie zjadę. Uspokoję Was. Nie zjechaliśmy. W sumie to oczywiste, pełne zdrowego rozsądku, odpowiedzialne… Jednak niedosyt pozostał. Niedosyt i smutek.
Niedosyt Franka, bo jego niebieskie oczy aż płonęły, kiedy widział chłopców i dziewczynki zjeżdżających na plecach i brzuchu. Takich, którzy się nie bali i takich, którzy rezygnowali w ostatniej chwili (F:”Ja się nie boję mamo!”). Franciszek upatrzył sobie zieloną zjeżdżalnię i na nic zdały się tłumaczenia, że mamy respirator (F:”Oddaj ratownikowi mamo”), ani to, że przecież do rury może nalać się wody (F:”To odessiemy mamo.”).
Smutek mamy, bo chociaż staramy się z całych sił, to przez potworzastego za kołnierzem nasz syn jest tak bardzo ograniczony. Choć staramy się, żeby tego nie dostrzegał, to dopiero Dziadek Ksero potrafił rozbawić Franka, kiedy oddaliliśmy się od wspomnianej zjeżdżalni. I choć można powiedzieć, że Franio robi i tak wiele rzeczy niedostępnych dla innych, to tak bardzo chciałabym go ustrzec przed zawodami, które będzie powodował potworzasty.
Od piątku Franio, jak mantrę powtarza:
„A mama się bała zjeżdżalni. Jak pojedziemy z tatą, to będziemy zjeżdżać.”
Bardzo chciałabym, żeby tak było.
Mam przeczucie, ze jednak zjedziecie. Mozliwe, ze trzeba bedzie na te okolicznosc przebudowac zjezdzalnie, ale zjedziecie 🙂
kaczka- taaaak. Przebudować zjeżdżalnię! W sumie, jakby się zabrać za to w sobotę… to w niedzielę pierwszy zjazd? 🙂
A bardzo stroma ta zjezdzalnia?
Moze jakbys tuz za chlopakami z respi na kolanach zjechala?
Zjazd musialby byc powolny, ale jak mnie kiedys zmuszono do zjazdu to tak siedzialam w rurze ze kilka razu sie zatrzymalam w trakcie zjazdu.
No szkoda mi Frania i tak kombinuje:-)
gorniakowie- ta, którą wybrał Franio? BARDZO STROMA!
W grę wchodzi taka, na której Tato może maksymalnie zwolnić- właśnie rura, o której piszesz. Myśli już kiełkują… 🙂
Nie wiem co to za zjeżdzalnia ale jak jakas lagodna nie stroma to tata z tyłu trzyma respi i hamuje nozkami zeby na dole sie nie zamoczyc, a mama robi to samo ale trzymajac Franka, bądź też odwrotnie, żeby się nie rozjechać za bardzo. Choć zdaję sobie sprawę, że ciężko jest to wykonać:( Ale wiem też, że nie takie akrobacje życiowe przerabialiście 😉
Damian- dzięki za myśl. Umówmy się jednak- mama na żadną zjeżdżalnie NIE WSIADA- nie wiem, to chyba jakaś trauma z dzieciństwa, czy coś. Będę nagrywać filmy ;), jeśli się uda.
Jak już pisałam wcześniej respi+woda nieee. Franio na ambu już bardziej.
Nigdy nie przypuszczałam, że na drugie będę miała akrobacja życiowa! 😉
Franek jest mega mądry… i zapewne coś wymyśli aby pokonać wraz z Wami tego niedasia… trzymamy kciuki aby się udało wymyślić coś rozsądnego a jednocześnie umożliwiającego Frankowi ten mega fajny zjazd… pozdrawiamy cieplutko
:*
Dobrze jest pamiętać, że niektóre ograniczenia da się przekroczyć innych nie.
I dotyczy to wszystkich, nie tylko Frania, który jest już w takim wieku, że może zmierzyć się z tym faktem. Wiem, wiem, wiem, że Franio mierzy się z nim nieustannie, więc trzymam kciuki za kreatywną moc Tatusia, gdyż dobrze jest też pamiętać, że podążanie za marzeniami jest w stanie zburzyć wszelkie mury 😉
alicja- mądrze piszesz. Bardzo.
Tata kreatywnie kombinuje. 🙂 Wierzę, że jednak się uda!
A może jakiś superszczelny pokrowiec na respirator?
Mamo Aniu- ściskamy cię mocno z powodu smutku. Pewnie przyjdzie czas, gdy się z nim oswoisz. I zaakceptujesz kilka drobnych nie-da-siów.
:*
Też o tym pomyśłałam…aaa jakby go włożyć w taką piłkę co po wodzie „pływa” o coś takiego https://www.google.pl/search?q=pi%C5%82ka+na+wodzie&client=firefox-a&hs=Rhp&rls=org.mozilla:pl:official&source=lnms&tbm=isch&sa=X&ei=QOBxU7ipJOnT7AbOhIHICg&ved=0CAgQ_AUoAQ&biw=1024&bih=613#facrc=_&imgrc=pvJek0xS-sRP9M%253A%3Bv47k0dxtQHHGQM%3Bhttp%253A%252F%252Fstatic.multipino.pl%252FphotoOffer%252Fp%252F532873_p.jpg%3Bhttp%253A%252F%252Fwww.multipino.pl%252Foffer532873.html%3B400%3B267 tylko mniejsze…albo z tata w piłce….
Ilona- pomysł w założeniu niezły! Niestety Franio ma zbyt małe napięcie mięśniowe- taka kula byłaby dla niego zbyt niebezpieczna, trudno byłoby go wentylować. 🙁
O tym nie pomyślałam 🙁 ale cos wymyślicie napewno 😉
Mamaiggiego- respi i woda? Noooo niestety nie. Kombinuję bardziej w kierunku Franio na ambu. 🙂
Nie lubię tych niedasiów.
Raczej tata z przodu, z respi w pokrowcu wodoodpornym (na wszelki wypadek), mama z Frankiem za tatą. Tata nadaje tempo, mama z Frankiem „siedzą” mu prawie na plecach. Na dole dziadek, który Was i respa łapie.
Przy okazji – nie znam się, jeśli pytanie gupie, to się pośmiejcie – czy rura od respi może być dłuższa niż zwykle? Tak na chwilkę tylko…
Wierzę że zjedziecie.
Nisar- nie ma niestety opcji zapakowania respiratora w cokolwiek wodoodpornego. To jest jednak woda i sprzęt utrzymujący życie (nawiasem mówiąc baaaaaaardzo drogi). Nie możemy narażać nikogo na takie straty, ani obciążać taka odpowiedzialnością pracowników basenu. Woda+respirator niestety nie. 🙁 W grę wchodzi opcja „na ambu”.
Rurę od respi mamy aktualnie najdłuższą z dostępnych. (nie ma głupich pytań!)
Ja też mam nadzieję że kiedyś i jakoś się uda. Jesteście przecież mistrzami niedasiów! Ale zgadzam się Alicją, że każdy z nas ma jakieś ograniczenia których nie przeskoczy. I dzieci, i dorośli. Choć to oczywiście bardzo rozczarowujące.
I możesz powiedzieć Frankowi że ciotka nigdy się nie odważyła wejść na taką dużą zjeżdżalnię. I to pomimo tego, że nawet Zochacz się nie boi.
mama_pietruszki- ja nie wiem co siedzi w tych naszych trzy-cztero-latkach, że oni takich atrakcji się nie boją.
Świadomość ograniczeń właśnie tak bardzo mnie uwiera.
A może zamienić respirator na ambu i dwóch przystojnych asystentów do zjeżdzania i asekuracji? Tzn Franek zjeżdza, Tata Franka wentyluje a dwie inne osoby ubezpieczają?
Gofer73- opcja dwóch przystojnych asystentów szczególnie przypadła mi do gustu… 🙂 Jest to jakaś myśl. Trzeba by tylko znaleźć dwóch na tyle odważnych/szalonych/niepoważnych. 🙂
Odpiąć całkiem, zjechać szybko, przypiąć?
JotDee- gdyby to było taaaakie proste. 🙂 Franek odpięty czuje dyskomfort, wie, że to nie jest naturalne dla niego. A jeśli jeszcze dodamy do tego emocje związane ze zjeżdżalnią? Zawał gwarantowany! Dzięki za myśl.
A moze wielka zjeżdżalnia ale do kulek. U nas w bawilandii jest taka. Zakrecana, zamknięta rura, dość długa i wpada w kulki. Nawiasem mówiąc moj syn się jej panicznie boi:)
Moj syn też sie boi takiej w megahicie….a ma 4 lata w czerwcu….Franio jest mega odwazny 🙂
Taką kulkową mamy już za sobą! 🙂 Dlatego Franio zatęsknił do wodnej…
Kurcze, mamo Frania – napisz gdzie ten basen – a przyjedziemy całą rodziną i będziemy Was na dole łapać!!!!
A.- BARDZO chciałabym to zobaczyć. 😉
franek najpaskudniejsze imie na swiecie. Nigdy ani grosza na Franule
nie musisz … my damy nie tylko grosz za siebie ale tez za ciebie i za każdego innego trola, który będzie wypisywał takie bzdety 🙂
słonko- nie denerwuj się. Szkoda zdrowia. 🙂
zak- i do nas wpadłeś- słyszałam już, że lubisz wędrować po blogach i obrażać innych. Trochę szacunku dla ludzi, jednak nikomu nigdy nie zaszkodziło. Pozdrawiamy.