Gdyby tylko chcieli, mogliby prowadzić najfajniejszy pensjonat, jaki znam. Stworzyli dom pełen dowcipu, dobrej energii, miłości i wzajemnego szacunku. Mama I. zarządza swoimi chłopcami wzorowo, zaś Tata I. pozwala tejże Mamie zarządzać aż miło… 🙂 Weekend spędziliśmy w Ignacówce.
Taaaak, nie pierwszy już z resztą raz. Okazało się bowiem, że znajomości internetowe stają się coraz bardziej realne i coraz bardziej zacieśnione. Spędziliśmy z Ignacami dwa fantastyczne dni- dzięki ich szaleństwu Franio jeździł pociągiem (pierwszy raz) i kolejką linową (pierwszy i drugi raz) oraz pokazał, że to całe narzekanie na blogu, że nie je- jest totalną ściemą. Przede wszystkim jednak zobaczyliśmy, ile Ignacy zyskał przez krótkie kilka miesięcy. To kolejny złoty przykład pokonywania niedasiów. Koniecznie zaglądajcie do Ignacówki– naprawdę warto.
No, a teraz ta zła wiadomość. Przy przegrywaniu zdjęć na komputer coś strzeliło, huknęło i zadymiło. I tym sposobem zgrały mi się wszystkie zdjęcia, ale… tylko do połowy. Zatem na niemal każdym Franio ma „obcięte” nogi lub głowę. Straciliśmy zdjęcia z pociągu i wizyty w młynie. Straciliśmy te, na których widać, jak Franek i Ignac wcinają lody. Zostały te z Wrocławia. Całe dwa. No to choć troszkę zobaczcie Jego szczęśliwą minę:
Wiecie, że Wam zazdroszczę, nieee?
Kolejnego spotkania nie przepuścimy:)
Zdjęcia zaraz dotrą (z naszych zasobów). Było pięknie nam z Wami. Sciskamy moooocno!!!
Mina przeszczęśliwa,
widzimy że mama Ignaca już koło ratunkowe rzuca, więc czekamy na zdjęcia:)
A nawet gdyby to pewnie jeszcze nie raz tam zagościcie więc zdjęcia nadrobicie:)
POZDRAWIAMY
A ja bylam we Wroclawiu 29 pazdziernika, jaka szkoda, bo gdybym byla dzien wczesniej moze spotkalabym was na rynku:) Pozdrawiam dzielnego Franka i jego rodzicow.