Sprawa wygląda następująco: wziął i przypałętał się jakiś coś i stwierdził, że skoro jest tak fajnie, to on zostaje. Coś ów zamieszkał sobie cichutko w lewym płucku i przez nikogo niezauważony postanowił rozgościć się na całego. Dyskretnie od kilku dni zwiększał ilość wydzieliny z rury i ni stąd ni zowąd dziś stwierdził, że pora na drugie płucko.
Nie, płuca nie płoną jeszcze. Szumią póki co delikatnie.
Żeby pokazać cosiowi, gdzie jego miejsce Doktor Opiekun zarządził akcję: „miej cosia w nosie” i zalecił inhalacje podparte syropem przeciwcosiowym. Na wszelki wypadek recepta na antybiotyk leży na komodzie (coby mieć asa w rękawie, jakby coś urósł w siłę) i obserwujemy. Odwołano zajęcia z Panią Specjalistką i jutrzejsze wyjście do Cioci na urodziny. Franciszek zaś nieco posmutniały, nieco osowiały, nieco nieobecny poszedł spać bez kolacji. Przed snem uśmiech wywołała Babcia Domowa niekończącą się bajką o kotku i tym sposobem w połowie czerwca próbujemy nie dać się przeziębieniu.
Jeśli płuca zapłoną- będziemy w pogotowiu. Ale lepiej przegonić cosia póki mały, prawda?
Prawda, spokoju i powodzenia!
Coś spadaj bo nikt Cię tu nie chce! Prawda i życzę zdróweczka :*
Oddajcie go. Ja go wezmę, tego cosia, żeby Franka nie męczył 🙂 i się z nim rozprawię 🙂
Ej lepiej się kurujcie. Karpacz czeka.
W zadek cosia! Kysz!
I cos mi sie wydaje, ze przy nieletnich nie ma sezonow bez przeziebien. Nie ma amnestii.
Ja tam tez dawno nie mialem cosia, takze moge go przejać 😉 Powrotu do zdrówka
No to ja chyba już przez maile nawet zarażam. pięknie!
Oj, spadaj mały cosiu!
…. no masz!!!! …
Recepta na antybiotyk ważna jest tydzień. Nie mówcie o tym cosiowi.