I po naszej pierwszej wspólnej majówce…
Franklin dzielnie walczy z wirusem. Dostaje takie antybiotyki, że postawiłoby konia na nogi! Niestety z jego majowym nastrojem różnie bywało- od szaleństw w stylu: „Mamo! Jestem głodny, dawaj co masz, czytaj, skacz i tańcz, a ja się będę bawił” po „Jestem taki nieszczęśliwy, nie chce mi się z Tobą gadać…” Nie wiem, ale pewnie jak to u prawdziwego siedmiomiesięcznego mężczyzny bywa: ZĘBY! No i jeszcze jedna wsytdliwość, z którą musimy walczyć. Wzdęcia. Na szczęście ciocia Ania „od całowania brzucha” masowała, trzymała na rękach i przeszło. Potem było już z górki. Franklin jadł jak szalony kaszkę, zupy i co tam w lodówce udało się upolować:-) Ciocia Beata mówi, że Dziedzic to stuprocentowy facet jest- tylko pieszczoty i jedzenie mu w głowie;-)
3 maja w Łodzi spadł śnieg, a nam nastroje. Franuś był markotny, mama z tego tytułu nieszczęśliwa i ogólnie było szaro-buro i beznadziejnie. Ech… Każdy, a już na pewno taki dzielny facet jak Franek, może sobie pozwolić na chwile słabości… Szczególnie, że mama musiała wracać do domu.
Z wieści dobrych:
Franka podłączono do zupełnie nowego i zupełnie DOMOWEGO respiratora! A ponieważ mamy szczęście być rodzicami wspaniałego małego człowieka- F. radzi sobie pięknie i pękamy z dumy. Ciocie dzielnie dopingują, Doktory badają, obserwują i podglądają i… chyba dajemy radę:-)))) Dziś Doktor Prowadzący zwany Doktorem Jarkiem dzwonił i oznajmił, że jeśli nic się nie zmieni (czyt. wirus będzie odpuszczał, ciotki nie zabarykadują drzwi, a Franek się zgodzi) to w poniedziałek przenosimy się do szpitala w Kaliszu!!!
W ogóle to łódzkim ciociom poświęcić trzeba oddzielnego posta, bo to naprawdę fajne kobitki są. Tatę chwalą, z mamą plotkują, a Franek? Kocha wszystkie razem i każdą oddzielnie.
Byle do weekendu…
No to zdrowiejcie i zmykajcie w pobliże domu.
A jaki to respirator? (tak z ciekawości pytam)
I to jest Wielkie Zwycięstwo Franka! Wracajcie do „domu”, bo w domu najlepiej!!!! Buziaki dla Waszej Trójki :*
To trzymam kciuki by udało sie bliżej domu, a potem to już ….do domu.
No normalnie czad! Ja też chcę taką czapkę!