Nasza wiedza o Potworzastym to tylko to, co przeczytamy w internecie, na innych blogach i czego nauczymy się sami, wychowując Franklina. U Franka choroba osłabiła przede zaatakowała przeponę, która nie działa już zupełnie, a co za tym idzie, Dziedzic jest zupełnie niewydolny oddechowo. Potworzasty zaatakował także mięśnie ruchowe Franciszka. Kiedy Młody wrócił ze szpitala zupełnie się nie ruszał i tylko dzięki olbrzymiej pracy Cioć Rehabilitantek oraz naszym małym cudom, aktualnie… wymiata.
No właśnie. A chce wymiatać jeszcze bardziej. Zastanawiam się, jak on odbiera swoje ograniczenia. Czasem widzę, że stara się coś zrobić: podnieść głowę, usiąść, czy ruszyć w pogoń za Ciocią A. Cały się wówczas napręża i widzę, jak się denerwuje, kiedy ciało go nie słucha. Przecież on jest zupełnie sprawny psychicznie! Jego mózg wysyła polecenie ręce albo nodze: „podnieś się!”. A one nie słuchają… Młodzieniec próbuje kilka razy, a kiedy się nie udaje, rezygnuje. Znakomicie to widać na przykładzie gadania. Odkąd posiadł umiejętność wydawania dźwięków- można z nim przegadać cały dzień. Kiedy okazało się, że te dźwięki można składać w zbitki typu: da-da, ma-ma; oszalał i dziś ciągle słyszałam: geeeeee, gaaaaa, da-da i MA-MA. I Franklin jest przeszczęśliwy.
Dorosłemu człowiekowi można wytłumaczyć, co dzieje się z jego ciałem, skąd wzięły się jego ograniczenia. Ale jak w czasie, kiedy rozwija się niemowlę, kiedy jego umysł chce, kiedy potrafi, a ciało nie słucha, sprawić, żeby dziecko nie zniechęcało się? Żeby mimo wszystko próbowało? Bodźcowanie, wiem. Bawimy się, czytam, sprzątamy, gotujemy, dotykamy, liżemy, próbujemy. Ale ciało. Ono go nie słucha, a jego głowa mówi, że powinno. Czy można to wytłumaczyć piętnastomiesięcznemu dziecku? Czy należy to tłumaczyć?
Uświadomiła mi to nasza Ciocia A: „Wiesz, kiedy Franek trochę podrośnie, będziesz mu musiała powiedzieć, dlaczego on ma rurkę, a inne dzieci nie. Tylko zrób to mądrze…” i zaraz dodała ” a w szkole i tak wszyscy wiedzą, że Franek jest troszkę chory i nikt mu nie będzie dokuczał, nie martw się.” 🙂
Na koniec szaleństwo: spędziliśmy sobotę w duecie mama i Franek, tańcząc.
Mój syn tańczy świetnie 🙂 Jak tata.
Aniu, nie wiesz jaki bodziec jest najlepszy na facetów ??
Dziewuchy !! hihihi
Niedługo się spotkamy to nasza Zuza pobudzi Frankowe mięśnie i struny głosowe 😀
Pozdrowionka
…i wesoły i smutny ten wpis. zakończony tanecznym akcentem. a co do tańca to „juz mnie to nie dziwi”, ale tez robilismy z Fifkiem to samo co wy. TAŃCZYLIŚMY :)czy mozna być braćmi nie będąc zarazem dzieckiem tych samych rodziców? MOŻNA :)…
…a nutka pierwsza klasa :)…