Wpis mocno… energetyczny.

Bieżący tydzień zdecydowanie nie należy do nas. Kiedy wczoraj wieczorem Franciszek pierwszy raz zasnął, jak na przyzwoitego człowieka przystało- wyłączyli prąd. „Nic to”- pomyśleliśmy, bo to nie pierwsze takie wyłączenie w naszej karierze z respiratorem. Uprzejmy komunikat na infolinii dostawcy energii poinformował nas, że prądu a i owszem nie ma na naszej ulicy, że oni to wiedzą, że usterka jest poszukiwana i że do 22 się z nią uporają. Bateria w respiratorze była naładowana, więc postanowiliśmy grzecznie czekać. Świeczki, herbatka, cisza… Nawet fajnie. Około północy, kiedy połowa respiratora była na wyczerpaniu, przez nasze plecy zaczął przebiegać lekki dreszcz emocji. Na dworze wiatr i odrobina deszczu sprzyjały atmosferze thrillera. Uprzejmy głos na infolinii dostawcy poinformował, że i owszem prądu nadal nie ma, że usterki szukają, że planują znaleźć do północy. Postanowiłam zatem porozmawiać z konsultantem… Pan konsultant orzekł coś, czego nie mogłam się spodziewać, mianowicie, że prądu nie ma (!!!), że szukają, ale że ciemno i znaleźć nie mogą, zatem poszukiwania wznowią skoro świt. W sumie to im się nie dziwie ciemno, zimno, do domu daleko… Tylko ta bateria tak pikać zaczyna, bo się czerpie niby.

Czy ja już wspominałam, że nie mamy agregatu?

„Ha! Ale mamy przetwornicę!”- zakrzyknął tata, odział dres i pogonił montować urządzenie do auta, do przedłużacza i do respiratora. Od północy zatem tato spędził kilka upojnych godzin w samochodzie przed domem, pilnując, by: A/ nie doszło do spięcia B/ jakiś przypadkowy podróżnik widząc samotne odpalone auto, nie postanowił się nim zaopiekować (z resztą o północy w wietrze i deszczu musiałby być to kamikadze), C/sprawić, byśmy od rana patrzyli na niego wzrokiem pełnym podziwu i miłości.

A Franciszek? Franciszek od pierwszej postanowił płakać. Bo brzuch rozdęty, bo taty nie ma, bo jest ciemno, bo ząb się wykluwa. Z tego nieszczęścia samodzielnie zrobił qpę i po zażyciu dawki espumisanu, odśpiewaniu przez mamę serii „Co powie tata” Natalki Kukulskiej i myzianiu po brzuszku zasnął.

Zasnął, by od rana powiedzieć „taaaa-tooo!” na widok ledwo żywego tatusia i przesłać mu siedem milionów buziaków. Tym samym w tym tygodniu zgodnie z hasłem „nie śpij, bo ominie cię coś ważnego” uczymy się nowych technik nocnego masażu brzucha, oglądamy niebo, deszcz, słuchamy wiatru i zwiększamy sprzedaż producentom kawy. Same plusy. A wszystko dzięki Franciszkowi.

Grunt, że skończyło się na nerwach i niewyspaniu.

Prądu nie ma nadal. Ale za dnia to i atmosfera grozy jakoś siadła.

Z pozdrowieniami dla wszystkich, którzy spali,

Franklinowscy. 🙂

12 myśli w temacie “Wpis mocno… energetyczny.

  1. Ech, i co by było bez tego Taty?! I co by bez Mamy było!? Bo, że bez Franka by nie było nic to już wiemy 🙂 ciekawa noc – całusy dla rodziny Dzielniaków.

    Buziaki

  2. Nie dość,że rodzice cudni to jeszcze Tato Złota Rączka podziwiam Was i pewnie się powtarzam ale jak to wspaniale,że Franuś jest właśnie Waszym synkiem:-)

  3. Ech, przypominają mi się Indie… W każdym mieszkaniu akumulator od ciężarówki – albo i dwa – i „converter”, i oświetlenie mieszkania podłączone do okablowania z przetwornicy. W sumie był to taki nawet wygodny automatyczny system, bo kiedy rano był prąd, to akumulator się ładował, a kiedy wieczorem odcinali prąd, converter wszystko przełączał automatycznie, nawet widać nie było. No, lodówka zaczynała się rozmrażać.
    Dobrze, że u Was dobrze się skończyło.

  4. Nie ma sytuacji bez wyjścia, no nie Franklinowscy:)
    Pozostaje w takim momencie zadzwonić na straż pożarną, by wypożyczyli agregat.

  5. pomimo lekkiego tonu tego wpisu, ja sama czytając to -przeżyłam chwile grozy

    ech, ale macie przygody…
    trzymajcie się. szybkiego dnia i dłuuugiej, spokojnej kolejnej nocy

    ula-podczytywaczka 🙂

  6. Skoro jeszcze nie macie prądu to jak chodzi respi?Dobrze że Wam paliwa w nocy nie brakło bo u mnie w samochodzie np rezerwa pięknie się zaświeciła:)

  7. Niesamowita Rodzinka. Właśnie przez duże R:)

    Czytam Was i nie ma co, nikt lepiej nie potrafi sprawić, ze uśmiech maluje się na moim licu.
    Wielbię ja Was, a w szczególności najmniejszego smyka. Przesyłam
    Franusiowi mrug mrug bo nikt piekniej niż On mrugolić nie potrafi.:))

    Jesteście mega dzielni!:)

    całusy z krakowa od cioci maryni

    ********

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *