Wielkie przygody małego Franklina.

Ponieważ cały weekend spędziliśmy u Dziadka Ksero i Babci Goshi, nie było jakoś okazji, żeby pochwalić się Frankowymi najnowszymi osiągnięciami. W sobotę z kursów powróciła na chwilę Ciocia Rehabilitantka Pierwsza. Kiedy zobaczyła, że Dziedzic:

1) siedzi

2)trzyma głowę

3)potrafi przewrócić się z boku na plecy (póki co tylko z prawego boku)

4)prostuje pięknie (i co najważniejsze świadomie) nogi

5)i gada

nie mogła znaleźć słów uznania. W dowód wdzięczności Franklin Ciocię wycałował po czym przegadali całe ćwiczenia, leżeli na brzuchu i bawili się pszczołą. Popołudnie mieliśmy wolne, spakowaliśmy zatem manatki i pogoniliśmy do Dziadków. A ponieważ drzemią w nas duchy małych podróżników i dom nas raczej parzy po drodze zahaczyliśmy o Ciocię Esię. U Cioci Franek tradycyjnie był atrakcją popołudnia i cały rozanielony podróżował dalej. Kiedy dotarliśmy do Dziadków okazało się, że nie ma ich w domu (bo nasz przyjazd był tradycyjnie niezapowiedziany), dlatego wrzuciliśmy piąty bieg i sprawdziliśmy jak z przygotowaniami do ślubu radzi sobie Ciocia Ola. W sumie do Dziadków dotarliśmy prosto na kąpiel,kolację i spanie i dopiero w niedzielę mogli rozpieszczać ukochanego wnusia.

W niedzielę Franek wybrał się z Babcią na spacer, a popołudniu staropolskim obyczajem grillowaliśmy! Na dokładkę do rodziny Franklin wprowadził ukochaną Suzanę, która na spółkę z Wujkiem P., odwiedziła nas popołudniu. Wspólnie zjedliśmy tony karkówki, z Kasią i Paulą oglądaliśmy konie, a kiedy pogoda się troszkę pogorszyła i zaczęło wiać, Franek zabawił się w Ali Babę i w chuście Suzany wyglądał tak:

Po wielu przygodach do domu wróciliśmy baaaaardzo późno, wypijając po drodze zieloną herbatę u Cioci i Wujka.

Dziś od samego rana dzień pełen wrażeń. Najpierw pojechaliśmy do dentysty. Głównie z mamowymi zębami, jednak Pani Doktor nie omieszkała też rzucić okiem na Frankowe uzębienie i tym sposobem pierwszą wizytę stomatologiczną w życiu Dziedzica można uznać za odbytą. Wnioski: ponieważ w szpitalu Franek dostawał doustnie żelazo, zawiązki jego zębów nie są najzdrowsze i mimo, że wyrastają z nich piękne białe kiełki już zaczął je zjadać osad. Rada: myć zęby i odstawić soki i inne słodkości. Efekt: będziemy myć zęby PO sokach i jedzeniu, bo soki przecierowe mają zbawienny wpływ na Frankowe qpy. Równowaga w przyrodzie być musi.

Wizytę u dentysty Franek odsypiał cztery godziny, a kiedy się obudził spałaszował drugie śniadanie, które za chwilę będzie też mogło zostać uznane za obiad (bo Dziedzic teraz odsypia rehabilitację 🙂 ). A propo rehabilitacji- z urlopu wróciła Ciocia Ania Rehabilitantka i pełna podziwu dla Frankowych zdolności cała w skowronkach wyciskała z Dziedzica siódme poty. Młody za to odwdzięczył się jej milionami buziaków i umiejętnością wypowiadania głoski:a.

Mieliśmy iść na spacer, ale kropi. Dlatego oglądaliśmy przez okno w kuchni liście i tańczyliśmy przytulane piosenki. Teraz Frankowy obiad stygnie, Frankowa mama guguluje, a Franek wypoczywa.

W załączeniu: Franek ulubieniec mediów, czyli co jeszcze wymyśli Wujek P.:

 

Z wieści towarzyskich: wczoraj poznaliśmy Babcię i Dziadka Judytki, których dobre serce uratowało Frankową mamę od zawału. Dziękujemy!!!

 

A niedługo wraca tata.

 

1 myśl w temacie “Wielkie przygody małego Franklina.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *