Walka z respiratorem- rozgrywka pierwsza.

Poniżej wiersz, który przysłała nam baaaaardzo wytrwała i dzielna Czytaczka. Ten wiersz dodaje Jej siły, której my życzymy coraz więcej. I mamy nadzieję, że wszystko skończy się dobrze 🙂 Nasza Czytaczka uznała, że pasuje też do nas. Myślę, że ma rację 🙂

Jan Twardowski- Kiedy mówisz

Nie płacz

w liście nie pisz

że los ciebie dotknął

nie ma sytuacji na ziemi bez wyjścia

kiedy Bog drzwi zamyka

to otwiera okno

 

odetchnij

popatrz

spadają z obłoków

małe-wielkie nieszczęścia potrzebne do szczęścia

 

a od zwykłych rzeczy naucz się spokoju

i zapomnij że jesteś

gdy mówisz że kochasz

***

 

Jak to z celebrytami bywa, także i nasz miewa nastroje. Dziś Franklin postanowił dać szkołę własnemu ojcu i doprowadzić do jeszcze większych wyrzutów sumienia osobistą matkę.  Frankowy tata był bliski wzywania pogotowia, bo Doktor Opiekun na dyżurze i przyjechać nie mógł. Dlaczego? Nie da się tego prosto wytłumaczyć, więc napiszę, jak było: Frankowy respi pracuje w tak zwanym trybie oddechu wspomaganego, co znaczy, że kiedy wyczuje próbę oddechu Młodego przełącza się na inny tryb pracy. Jak każde urządzenie i respi najmądrzejszy nie jest, bo zdarza się ,że za próbę oddechu odczytuje czkawkę albo ucisk na klatkę piersiową, np. gdy Franek podnosi rączki nad głowę. Co się wówczas dzieje? Respirator oczekuje wtedy dalszych oddechów, a że Dziedzic takowych nie posiada przecież w ogóle, zaczyna się jazda. Jazda polega na tym, że spada ciśnienie tłoczonego powietrza i ilość podawanych oddechów. Franek wpada w niepokój, z niepokoju w duszność a w duszności robi się sinoblady, nieszczęśliwy i zły- przy saturacji 96-98. Nie mamy najmniejszego pojęcia, dlaczego tak się dzieje? Ponieważ Frankowy tata najlepszy jest i jak każdy ojciec tak łatwo się nie poddaje, podłączył respi do koncentratora i lekko pomógł dotlenić synusia. Pomogło to na tyle, że Młodzieniec zjadł obiad i poszedł spać.

Tymczasem mama w pracy przeżywała ósmy zawał i tylko groźba rozwodu (rzucona przez tatę) powstrzymała ją od przyjazdu do domu…

Po południu Dziedzic powtórzył swój wyczyn dwukrotnie, jednak obyło się już bez koncentratora. A wieczorem? Wieczorem Dziedzic wziął kąpiel, spałaszował kaszkę w tempie ekspress i poszedł z tatą spać. A żeby było śmieszniej, to po całej tej akcji, Dziedzic robił to:

I jak tu rozgryźć Dziedzica? Jutro ma przyjechać Doktor Opiekun i poobserwować Młodego, ale jak znam życie wtedy i respirator i Młodzieniec będą pokazowo grzeczni.

Festiwal tuż- tuż. Mama wyjeżdża, więc proszę trzymać kciuki za moich Dzielniaków. No i mam nadzieję, że nie uciekną w trasę z muzykami Dżemu…

A na dokładkę dzisiejsza prasówka:

A może to szaleństwo z respi to woda sodowa naszej gwiazdy? 🙂

Dobrego czwartku wszystkim uczniakom życzymy!

 


			

1 myśl w temacie “Walka z respiratorem- rozgrywka pierwsza.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *