Franciszkowa podróż. Odcinek 1584.

 

Zanim powstanie dokładna relacja z dziś i z wczoraj i nawet z przedwczoraj, zanim Wam napiszemy czego potrafimy zapomnieć na wyjazd i powiedzieć kogo ważnego udało nam się poznać oraz, co polecamy na trasie Kalisz-Warszawa, a także czego zupełnie nie polecamy- obejrzyjcie zdjęcia. 🙂 A my idziemy odespać. Dobranoc!

 

Mały podróżnik:

Sala kolumnowa. I plecy Preclowych Rodziców:

Atmosfera iście konferencyjna:

Młodość u władzy:

Frytkożerca.

 

Z pamiętnika Warszawiaka.

Kochany Pamiętniczku!

Od wczoraj jesteśmy w Warszawie. Urządziliśmy sobie rodzinny długi weekend. Najpierw… tradycyjnie zasłuchaliśmy się w aksamitny głos Krzysztofa Hołowczyca w nawigacji i pomyliliśmy bloki, odwiedzając Bruniaczy. 🙂 Tym samym spóźniliśmy się na obiad. Na szczęście Ciocia i Wujek wykazali się wielką wyrozumiałością i nakarmili nas do syta. Franek na przekór naszym obawom wzorowo dogadał się z Bruniaczem i jego młodszym braciszkiem, a my staraliśmy się w kilka godzin streścić wszystkie najważniejsze historie rodzinne. Strasznie nam szkoda, że wizyta trwała tak krótko, ale mamy nadzieję, że już niedługo spotkamy się znowu.

Z brzuchami pełnymi do granic przyzwoitości postanowiliśmy odwiedzić warszawskie ZOO. Tutaj mieliśmy jasno określony cel. Żyrafy oczywiście! Naszą przewodniczką była mała Hania i jej Rodzice, więc i tutaj Franek trafił na fantastyczną koleżankę. Okazało się, że w zoo fajne są nie tylko żyrafy, ale nawet małpy i hipopotam! Franciszek z zaciekawieniem oglądał wszystkie zwierzęta i nie mógł uwierzyć, że widzi najprawdziwszego w świecie lwa! Wycieczka do zoo zmęczyła głównie rodziców, a Franek i Hania mieli jeszcze wystarczająco dużo siły, żeby pomęczyć Rysia- Haniowego kota.

Tym sposobem zmęczeni, najedzeni i szczęśliwi dotarliśmy do hotelu. Ukradkiem rozglądamy się na prawo i lewo i z zapałem wypatrujemy współtowarzyszy jutrzejszej wizyty w Sejmie. Mamy nadzieję spotkać przynajmniej małą część wszystkich Dzielniaków jutro na śniadaniu.

Franek odsypia. A my? My się dziwimy, że nasz syn uśmiecha się od rana do wieczora. Że podróżuje jak szalony. Że nie nudzą go korki, autostrady, przejazdy, objazdy. Że chłonie świat całym sobą. I jesteśmy z niego ogromnie dumni.

Trzymajcie za nas jutro kciuki!

p.s. Jak sprawić, żeby dziecko poszło spać o 19ej? Wstać o siódmej i spacerować, spacerować, spacerować… 🙂