W poszukiwaniu E.

Bond ma M. Rozum i Serce mają O. A my mamy E. Właściwie Franek ma. Właściwie to powinien mieć. Właściwie poszukujemy. Zgubiło nam się E.

Jakie E? No ta E. koleżanka A,O,U,I i Y. Samogłoska E. Franek ma problem, żeby ją wyartykułować. Owszem, wie, jak robi baranek i kózka, ale zamiast dźwięcznego E słyszymy : baaaaa, maaaa. Tata próbuje przekupić, namówić, nauczyć Dziedzica, no bo jak to tak bez E. Nawet sobie porządnie narzekać nie można ani lekceważyć. No bo jak nie mówiąc E, powiedzieć „eeee tam!”? No jak? Chyba nawet wiemy, dlaczego E nam się zgubiło. Przy E bowiem trzeba mocno użyć przepony. Niby nic trudnego, bo przecież Franklin jakoś tam ten swojej niby nieaktywnej przepony używa („mamo kafka” /mamo czkawka/), ale kiedy mówi dużo i bez przerwy, musi ową przeponę wysilać nieustannie i przy nieszczęsnym E już nie może. Albo mu się nie chce. Bo kiedy ćwiczymy przeponę, może przez godzinę opowiadać, że wąż to robi sssssssssss, a osa bzzzzzzz. I daje radę, a z E mu się nie chce.

Gdyby ktokolwiek widział nasze E, dajcie znać dobrze?

Mówiąc o „mówieniu”. 🙂 Ostatnimi czasy Doktor Opiekun zaproponował nam, żebyśmy spróbowali z rurką foniatryczną, czyli taką, która służy nauce mowy osobom po zabiegu tracheotomii.  Do tej pory Franciszek mówi na zwykłej rurce tracheostomijnej. Różnica jest taka, że w budowie rurki foniatrycznej są dodatkowe otwory umożliwiające powietrzu wypompowywanemu przez respirator przedostawanie się do strun głosowych. Chorzy mówiący na zwykłej rurce, mówią dlatego, że otwór w szyi jest nieco większy niż sama rurka i powietrze przedostaje się samoczynnie. Może mieć to wpływ na parametry oddechowe chorego, nieco obniżając jego wydolność. U nas na szczęście tego nie zaobserwowaliśmy, a co lepsze Dziedzic mówi jak szalony bez „profesjonalnej” rurki. Ponieważ jestem sceptycznie nastawiona do wymiany tej rurki, Doktor obiecał zastanowić się i nie naciskać. Boję się, że Francesco nauczony mówienia na takiej rurce, będzie miał problem, żeby powiedzieć cokolwiek na foniatrycznej i w akcie złości zniechęci się do mówienia. A tego oczywiście byśmy nie chcieli. Na szczęście nie jest to droga w jedną stronę i jeśli już zgodzimy się na wymianę rurki na foniatryczną (bo podobno na niej mówi się zdecydowanie łatwiej), a Dziedzicowi się nie spodoba, zawsze będzie można wrócić do poprzedniej. Doktor Opiekun należy do Doktorów po dobrej stronie mocy i zawsze słucha naszych uwag i obaw. I nigdy nie  zarządza. Zawsze proponuje.  To dobrze, że nie muszę na niego skarżyć… 🙂

Wyobrażacie sobie, co będzie, jak Dziedzic zacznie mówić JESZCZE WIĘCEJ.

E. jesteś tam?