Czytadło.

Ledwo zdążyłam się pochwalić Franciszkiem recytującym, a już w zanadrzu czekał Franciszek liczący. Tuż za liczącym szybko pojawił się Franciszek literkowy. No, to teraz ciężko będzie mu to przebić- pomyślałam i powolutku zaczęłam tworzyć wpis na blogu o tematyce zupełnie niefranciszkowej. Tymczasem okazało się, że mój syn próżni nie lubi i kiedy tylko poznał wszystkie literki (nawet V nie jest mu obce), postanowił zaskoczyć czymś więcej, czymś bardziej, czymś…

O takim:

Naprawdę nie wiem, kiedy i jak to się dzieje. Nie ćwiczymy z nim czytania, w rozkładzie dnia nie ma 4 godzin poznawania liter. To przychodzi samo. Franio sam dopytuje, otrzymuje odpowiedź, przetwarza w tej swojej blondwłosej główce i potem strzela wiedzą jak mały karabinek. A że przy tym mama co i rusz pęka z dumy i rośnie jej serducho jak sto pięćdziesiąt to już zupełnie inna historia…

 

Bardzo prosta zagadka- rozwiązanie.

Najoryginalniej napisała Hkathi- że ordynator. Pomysł z angielskim pączkiem też mi się podobał. O! Albo „ostry tata”! Tylko nasz tata wcale nie jest ostry… Wiedziałam, że zagadka będzie za prosta. Dziedzic z każdym dniem mówi coraz ładniej, coraz wyraźniej i chyba coraz trudniej będzie Was zaskoczyć. Co wcale nie znaczy, że nie będziemy próbować. 🙂 Cieszę się, że lubicie się z nami bawić.

Poniżej zatem rozwiązanie tej bardzo prostej zagadki:

 

Literki.

Czasem coś umie, tak po prostu. Nawet nie wiemy, kiedy się tego zdążył nauczyć. Przychodzi dzień i Franciszek uznaje za stosowne oznajmienie rodzicom swojego najnowszego osiągnięcia. Zupełnie od niechcenia z miną zblazowanego miliardera robi coś, co powala nas na kolana i sunie dalej. Zobaczcie:

 

 

 

 

Skippi.

Mimo, że nie wspominam o tym w każdym wpisie, w naszym domu w dalszym ciągu trwają gorące poszukiwania odpowiedniego wózka elektrycznego- Frankowozu czyli. Jak już wspominałam w tym wpisie, marzył nam się Koala lub Balder. Marzenia marzeniami, a życie życiem i okazało się, że sam Franciszek, a raczej jego postura zadecydowała o wyborze wózka. Okazało się bowiem, że nasz syn, nasz Dziedzic to modelowy rozmiar „zero” i potrzebuje wersji najmniejszego rozmiaru siedziska z możliwych. I tym sposobem w naszych progach na przymiarkę zawitał dziś Skippi. Wózek elektryczny.

Franciszek był zachwycony samą przymiarką jako taką, a kiedy okazało się, że może SAM, że bez pomocy, że bez wołania to już było czyste szaleństwo. I choć obsługa wózka wcale nie należy do prostych, Dziedzic jak to Dziedzic poradził sobie znakomicie. Niestety okazało się, że nawet taka miniaturka jak Skippi jest dla Franka zbyt duża i będzie wymagała interwencji i myśli technicznej Frankowego Taty. Chyba zatem powolutku dobiegamy do mety w naszym wózkowym maratonie i być może, jeśli wiosna się w końcu zlituje i przyjdzie w okolicy pojawi się prawdziwy postrach szos- Franciszek.

Oczywiście nie mogło obyć się bez dokumentowania tak ważnego momentu w naszym życiu i powstał taki oto filmik:

A mina Dziedzica w trakcie przymiarki mówi sama za siebie:

 

 

Zagadka branżowa – rozwiązanie.

Przyznaję- była bardzo trudna. Była tak trudna, że po prostu ojejku jejku! Na kolana powaliły nas „gołe babki” (skąd Wy bierzecie takie pomysły?) i odsysacz- bo chyba na myśli mieliście ssak, prawda? Na ssak Franek mówi- bzzzzzzzzzzzzzz. Bo bzyczy rzeczony, jak stado pszczół. A tymczasem prawda była zupełnie inna….

Rozwiązanie brzmi:

Octanisept to środek do dezynfekcji błon śluzowych- w naszym wypadku do przecierania szyjki i otworu wokół rurki tracheo. Stosujemy go po kąpieli- zapobiegawczo, żeby nie doprowadzić do stanu zapalnego wokół rurki. A Franek, jak na prawdziwego profesjonalistę przystało zna takie skomplikowane nazwy i nie waha się nimi dzielić.

Obiecuję- następnym razem będzie jeszcze trudniej! Fajnie, że lubicie się z nami bawić…

No dobra. Nie wytrzymam. Poniżej Franek PO wizycie u fryzjera. Obyło się bez większych łez i dramatów. Chłopcy razem zasiedli na fotelu i dzielnie znosili obcinanie włosów. Frankowy Tata wygląda bardzo przystojnie, no ale jak się ma TAKIEGO syna, to trzeba wyglądać. Poniżej syn. Tatę zostawiam dla siebie. 🙂

Jak wygląda sukces?

Zanim postanie wpis o poważnych sprawach, które nas trapią, coś Wam pokażę. Wiecie jak wygląda sukces? Obejrzyjcie film poniżej. Jesteście częścią tego sukcesu. Wasz 1 % podatku, wpłaty na subkonto Franka w Fundacji, przepiękne maile ładujące nam akumulatory, ciepłe myśli i kciuki działają cuda! Bardzo bardzo Wam dziękujemy. 🙂

A oto sukces. Film pt. „Sam”. Dwulatek, który miał nie siedzieć. Siedzi. Sam. Proszszsz:

Franciszek, Katarzyna i katar.

Oczywiście, że jestem na zabój zakochana we własnym synu. Oczywiście, że podziwiam KAŻDĄ wykonywaną przez niego czynność. Oczywiście, że uwielbiam się przechwalać jego nowymi i starymi umiejętnościami. Oczywiście, że o wszystkich oczywistościach dotyczących Franciszka uwielbiam rozmawiać. Co poradzę? Tak mam. Bezwzględnie należę do nurtu „moje dziecko jest takie och i ach” i absolutnie się tego nie wstydzę! Ba! Polecam!

Przechodząc zatem do sedna: Franciszek recytujący. Uwielbiacie, prawda? Ja też. Przekocham jego wystąpienia. Zatem poniżej najnowsze. O Katarzynie, co to miała katar i przez nią całe miasto poległo. Franciszek Franklinowski. Troszkę zawstydzony, choć ja się będę upierać, że po prostu skromny. Bardzo proszszszsz:

 

Cymbalista.

Kojarzycie motyw Jankiela? Cymbalista, Pan Tadeusz, Zosia…

No. To w naszym domu też mieszka cymbalista. Nieco młodszy i z nieco mniejszym doświadczeniem muzycznym, ale za to niezwykle utalentowany, co bardzo dobrze rokuje na przyszłość! Po kim ów muzyk odziedziczył słuch muzyczny? Wersje są sprzeczne. Podobno po mamie, ale tata nie do końca się z tym zgadza…

Polecam szczególnie motyw „raz raz raz”. Dobrego wieczoru!