Prezenty, ach prezenty

Przede wszystkim to padł nam komputer, dokładnie Franka komputer i odzyskanie dostępu do niego zajęło mężu memu sporo czasu i energii. Potem kaskada upadków dotknęła mój własny osobisty telefon – strata to wielka, bo prawdopodobnie nie uda się go już naprawić, straciłam więc sporo zdjęć i przede wszystkim moje centrum zarządzania blogiem, facebookiem, instagramem i całym tym ustrojstwem, dzięki któremu utrzymuję z Wami kontakt. Cudem świątecznym udało nam się dodać filmik i wpis z życzeniami w wigilię, ponieważ jako zapobiegawcza Matka Anka zostawiłam sobie kilka dodatkowych furtek. Niemniej jednak trochę mi centrum dowodzenia ostatnio siadło. I na tym w sumie koniec świątecznych awarii. A nie! Jeszcze waga. Ale to chyba w prezencie świątecznym rozładowała baterię, bo kiedy wczoraj wieczorem dziarsko i odważnie postanowiłam sprawdzić ile więcej jest mnie na tym świecie, to na wyświetlaczu pokazał się error. Jak to teraz piszę, to myślę sobie, że ten error to mógł być z nadmiaru mnie, ale trzeba być dobrej myśli. Skoro więc o Świętach mowa, to koniecznie muszę Wam napisać, jak to z prezentami u nas w tym roku wyglądało!

Poza tym, że byliśmy wszyscy wyjątkowo grzeczni i marzenia chłopców spełniły się co do joty i od wigilii przez nasz dom prowadzą kilometry torów, a książki Franka zapełniają powoli parapety, to jest jeszcze jeden bardzo, bardzo, baaaaardzo ważny prezent. Od Was. Przyjechał w sobotę przed Świętami. Jest mega ciężki, wyższy niż poprzedni, w kolorze głębokiej czerni i metalu, jest w całości dla Franka. To była bardzo fajna sobota, bo tuż przed Świętami nasz Francyś został właścicielem pięknego, nowego wózka! W pełni dostosowanego do jego potrzeb, z szerokimi podpaszkami, z regulowanym rozkładanym oparciem, z dostosowanym siedziskiem. Podstawa (czyli rama, koła i baza) pochodzą od standardowego wózka. Siedzisko to system poduszek spex – takich specjalnie robionych na wymiar dla Franka. Czyli uwzględniających jego zwichnięte biodra, krzywe plecy i wymagającą pupę. Wózek ma też pasy biodrowe (które Franek wyjątkowo bojkotuje), pasy bezpieczeństwa (o pani! ile ja się nasłucham przy zapinaniu) i wszystko, dosłownie wszystko na klik. Dopóki nie dojdę do wprawy, to postaram się raczej nie wychodzić z domu na ostatnią chwilę, a Pan Rafał przedstawiciel pokazał mi kilka trików, które mogą ulżyć mojemu kręgosłupowi, bo wózek jest naprawdę ciężki. Prezent jest od Was, bo możemy go sfinansować dzięki Waszym wpłatom na subkonto Franka oraz dzięki temu, że przekazujecie na jego rzecz 1%. A jest to niemała kwota: siedzisko (czyli poduszki na plecy i pod pupę) kosztowały 17 200 zł po rabacie, podstawa to 9 600 zł, ale staramy się o 3000 zł dofinansowanie z NFZ. Całość więc będzie kosztowała 26 800 zł lub przy dobrych wiatrach 23 800 zł.

Dziękujemy, bo to Wy sprawicie, że podróże, wycieczki i wjazdy nabiorą nowej, lepszej jakości. Franek nie będzie „latał” jak w kimbie, będzie mógł swobodnie odpocząć dzięki odchylanemu siedzisku, ma zagłówek, który hamuje szyję (przez to Franek nie panuje nad głową i przechyla ją niebezpiecznie na prawo, krzywiąc jednocześnie plecy). Oprócz tego w końcu Franek siedzi nieco wyżej, dzięki czemu trochę wyrósł i jego głównym widokiem nie będą tyłki innych osób. Póki co – cudo!

Poniżej zdjęcie naszego najnowszego nabytku, prezentu od Was. Dziękujemy!

2 myśli w temacie “Prezenty, ach prezenty

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *