Nareszcie w domu.

Od samego rana wariowaliśmy! Tata dokonywał ostatnich schodowych poprawek, mama sprzątała i co 5 minut sprawdzała, która godzina i generalnie w powietrzu było „to” czuć. O 11.15 przyjechał Doktor Opiekun- nim zdążył zapoznać się z Frankowym sprzętem- nadjechał On. Dziedzic. Podjechał po cichutku i tylko pies dał znać, że już jest. Był mały problem logistyczny w związku z naszym wąskim korytarzem i dlatego Panowie Karetkowi wnieśli Franklina na rękach. Kiedy tylko Młody wylądował w swoim własnym osobistym łóżeczku od razu z ciekawością zaczął rozglądać się po nowym dla niego miejscu. Szczerze mówiąc, myślałam, że będzie dużo gorzej. A tu ani płaczu, ani marudzenia tylko uśmiechy do nowej Cioci i zaczepki Doktora Opiekuna.

Kiedy już wszyscy pojechali i zostaliśmy sami… było już tylko dobrze. Co prawda przeżyliśmy już DWIE(!!!) trzyminutowe awarie prądu i matka przypłaciła je dwoma stanami przedzawałowymi, ale Franek zniósł je bardzo dzielnie. Właściwie to gdyby nie moja panika na twarzy, pewnie nawet by tego nie zauważył. Tato już zorganizował akumulator na wszelki wypadek i przetwornica też stoi pod ręką,  na dniach będziemy mieli agregat- także dostawco energii drżyj! Sprzęt śmiga rewelacyjnie. Respirator chodzi cichutko, pulsoksymetr ładnie liczy i tylko dźwięk ssaka przyprawia nas o zawał. I tu pytanie do Mam dzieci respiratorowych: Wasze ssaki też buczą jak tabun traktorów? Czy to tylko model taki nam się trafił? Nie pomaga stawianie na ręczniku, czy na podłodze- buczy jak szalony i już! Po południu przybyły najbliższe ciocie A. i M. i babcia Domowa, a wieczorem wpadła babcia Wandzia od jabłecznika i pomogła przy kąpieli i karmieniu.

Jest godzina 21:57

Teraz mama stuka posta, tato poszedł na spacer, kolacja „się robi”, a Franek śpi. Czyli mamy w końcu prawdziwy dom. Po 143 dniach nasz syn wrócił do domu. Dlatego proszę tam ciszej klikać te komentarze, żeby się chłopina wyspał po tak długim niebycie:-)

 

Jesteśmy szczęśliwi. Bo w każdej beznadziejności trzeba sobie dać radę.

 

A to moje chłopaki.  Niedaleko pada jabłko…

7 myśli w temacie “Nareszcie w domu.

  1. I to jest najpiękniejszy obrazek – Franuś w domciu!!!! Życzymy Wam teraz tylko spokoju i bezstresowych dni oraz bezgraniczną radość!!!! A Franusiowi zdrówka!!!! Buziaki.

  2. Moje serdeczne gratulacje na Nową Drogę Życia – życzę Wam mało burz a za to wiele radości 🙂 Teraz w końcu Dziedzic może zapoznać się z wiosną.

    PS. a oczywiście że buczy… ale po jakiś 5 latach się przyzwyczaicie – mnie ten traktor już nawet prawie nie budzi

  3. Franiu witaj w domu:)
    Do stanów przedzawałowych to TY sie kochana przyzwyczaj, bo adrenaline to nasze dzieci potrafia podnosić w najmniej oczekiwanych momentach.
    A ssaki wszystkie jakie przeszły przez nasze ręce to wyjce, a jak do tego dochodzi jeszcze klikanie respi (bo my mamy inny model) to istny koncert w domu przez 24h/dobę.
    A próbowaliście do tego dołączyć jeszcze koncentrator tlenu? Wtedy to jest akompaniament (dlatego radzę zaopatzryć sie w długalaśny dren do tlenu i w razie potzreby wystawiać koncent. w jak najdalsze miejsce, np do łazienki, my mamy tak długi dren, że sięga nam do piwnicy)

  4. Aniu wszystkie sprzęty są na akumulatory więc krótkie wyłączenia prądu nie są groźne (ważne by dbać by batrie nie były rozładowane)

  5. Aniu blog jest fantastyczny! Uwielbiam tu przychodzić-smiać się,cieszyć i przeżywać wszystko razem z Wami. (I choć wstyd sie przyznać nie byłam tu już kilka dni-sama wiesz… mała Syria w domu 😉 to dzisiaj za to dostalam mega porcję niesamowitych emocji.. ach.. jak Fantastycznie sie to wszystko ułożyło. A pamiętam jak pierwszy raz dzwoniłaś do fundacji żeby zapytać co i jak.. jak się stresowaliście ze „ta chwila ” nastapi dopiero jak Franuś skonczy 8 mc. a tu proszę -macie skarba w domu!
    Trzymam za Was kciuki! BUZIAKI i powodzenia !!!!!

  6. Śliczny obrazek:) Nareszcie Franuś w domku. Wszyscy z utęsknieniem na to czekaliśmy 🙂 Wkrótce zrobimy nalocik 🙂 buziaki

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *