Przez przypadek

– Tato! Na dachu domu babci leży mój crocs. Mógłbyś go zdjąć? – oznajmił Leon przy śniadaniu. – Ale on się tam znalazł przez przypadek, wiesz? – dodał od razu, bo przecież wiadomo, że crocsy na dachach zawsze znajdują się przez przypadek. – A ty chodziłeś po tym dachu, że on jest tam przypadkowo? – drążył tata. – Nie, ale… Fraaaanek, no wytłumacz tacie.

Lata temu, kiedy mój młodszy brat w jedynych zimowych butach wpadł do strumyka, też nie wiedzieliśmy, jak to powiedzieć rodzicom. Przecież wiadomo, że zrobił to przez przypadek. Kto by specjalnie moczył zimowe buty w strumyku? Pamiętam, jak na zmianę pełniliśmy wartę przy suszeniu tego obuwia, żeby mama i tata się nie zorientowali. Posłuchajcie więc tego:

– Tato – wziął głęboki oddech Franek i przyjął minę na filozofa – bo tak: mama powiedziała, że mamy iść na podwórko i ja jeździłem na elektryku i kopaliśmy piłkę najwyżej, jak się da. I Leon wpadł na pomysł, że on może kopać ją tak wysoko i tak mocno, że aż mu buty będą spadały. Raz kopał za siebie, a raz za mnie. I jak ja się zgodziłem, żeby kopał za mnie, to akurat klapek mu spadł i poleciał tak wysoko, że aż na dach u babci. Ale nie zrobiliśmy tego specjalnie! – Przepraszam, że słucham? – mina taty była taka, że wiadomo, że przetwarza wiadomości usłyszane na jednym respiratorowym wdechu – Leon zaproponował ci, że kopnie butem na wysokość dachu, ty się zgodziłeś, a on to zrobił? No, chłopaki… – Tata… A jak ja to miałem zrobić sam, skoro jestem niepełnosprawny? Przez przypadek mi to wyszło.

 

Jak przez przypadek, to nie mam pytań.