– Leosiu muszę powiedzieć Ci coś bardzo ważnego – zaczął poważnie Franek w czasie jednej z naszych podróży samochodowych.
Nie wtrącam się w te rozmowy, jeśli nie zapytają mnie o zdanie, ale zawsze przysłuchuję im się z uwagą. Franciszek wiele rzeczy potrafi wyjaśnić Leonowi. Od banalnych pod tytułem: dlaczego nie wolno dotykać gorącego garnka, po naprawdę trudne związane głównie z jego niepełnosprawnością – dlaczego chociaż ma nogi, to nie chodzi, dlaczego bez rurki trudno mu się oddycha, dlaczego musi nosić gorset. Franek nigdy się nad sobą nie użala, wyjaśnia wszystko zgodnie z prawdą i bardzo prostym językiem. Leosia te odpowiedzi w zupełności satysfakcjonują i tylko czasem dopytuje nas o cięższe kalibry.
– Leosiu posłuchaj: może się tak zdarzyć, że ja umrę wcześniej od Ciebie. Po pierwsze dlatego, że jestem starszy, a po drugie, bo moja choroba taka jest, że może mnie pokonać. Ale nic się nie martw Leosiu, bo ja będę walczył bardzo mocno i nawet jeśli mnie nie będzie, to ja będę patrzył na Ciebie z nieba i zawsze będę o Tobie pamiętał.
– Ale Franek, to gdzie Ty będziesz?
– Będę w niebie. Nie będziesz mnie widział i nie będzie mnie w domku, ale zawsze będę Cię oglądał i zawsze będę blisko Ciebie. Taki niewidzialny, Leosiu.
– Franek, ale ja nie chcę być sam. Nie chcę, żebyś mnie zostawiał.
Czasem takie rozmowy moich chłopców biorą się znikąd. Po prostu jeden z nich coś przemyśli, poukłada i rozpoczyna temat. I wcale nie jest tak, że w ramach wspaniałości rozmawiają tylko o trudnych i poważnych sprawach. Zwykłe, chłopięce o kupie też są i jest ich zdecydowana większość. Chłopaki mają dziewięć i cztery lata, głównie więc kombinują jak przykleić mi naklejkę na środku tyłka i mieć z tego ubaw albo próbują wynegocjować coś słodkiego (Leon) albo coś totalnie niezdrowego (Franek) na kolację. Mimo wszystko ich życie w mniejszym lub większym stopniu obciąża choroba Franka i to wcale nie jest tak, że tylko Starszak musi sobie z nią radzić. On najbardziej i pod każdym kątem, ale mały Leoś, który widzi, że jego brat odbiega znacząco od innych znanych mu starszych braci, stara się jakoś poukładać w głowię realia, w jakich żyje nasza rodzina.
Po prośbie Leona, żeby Franek go nigdy nie zostawiał i zapewnieniu, że Francyś zrobi wszystko, żeby tak było rozmowa chłopaków zeszła na inne łatwiejsze i przyjemniejsze tematy. Minęło kilka dni. Któregoś wieczoru, kiedy zmęczony całym dniem pracy i obowiązków Franciszek zaległ na kanapie, a Leon budował jakąś wielką wieżę z Lego, rozmowa wróciła. Wróciła na chwilkę, bo Leoś przemyślał. Podbiegł do kanapy, przytulił mocno Franka i powiedział:
– Franek, pamiętaj że ja Cię bardzo kocham i nie chcę, żebyś znikał. Umowa?
– Umowa, umowa – zapewnił go starszy brat.