Poznaj Poznań

Zupełnie niespodziewanie i zupełnie spontanicznie odwiedziliśmy wczoraj Poznań. Spędziliśmy dzień mocno turystycznie, kulinarnie i nieco zakupowo. Franio do granic przyzwoitości wykorzystał Ciocię Ew., od której wymagał bezwzględnej uwagi i Wujka Logistyka, od którego wymagał bezwzględnej kondycji.

Przy okazji tego wypadu okazało się, że:

– Franio uwielbia głośną muzykę w samochodzie.

– Franiowi nie przeszkadza, kiedy mama śpiewa. (uf.)

– Jedzenie w małych fajnych knajpkach smakuje zdecydowanie lepiej, niż w domu i można zjeść zupę i przycisnąć drugim.

– Kiedy emocje sięgają zenitu można nie spać caaaaały dzień i o 22iej wieczorem jeszcze opowiadać tacie tak:

„bal a boom ziupke, pomatatową, piesek, patyczek, palk, ekea, siuupel, sibko sibko s Adamem, ciocia śmiejała się…”

Z resztą, jak znajdziemy chwilę, to nagramy i sami posłuchacie. A może czas na alternatywnego vloga made by Franciszek? Tymczasem foto:

1. Ciocia i Wujek mają regał, na którym podpisują się wszyscy goście. Także i Franciszek prawie samodzielnie złożył tam swój autograf. Tym samy regał zyskał 100 pkt do atrakcyjności.

podpispodpis1

podpis.32. Pierwszy raz mogliśmy pospacerować po Cytadeli w Poznaniu. To znaczy, kto spacerował, ten spacerował. Byli i tacy, których noszono…

wyzwanie151schodow cytadela

3. Miały być zakupy, a wyszło, jak zwykle, czyli Wujek z Franiem biegali między regałami, a Mama i Ciocia notorycznie ich poszukiwały.

ekea

 

 

Na herbatce u Dziedzica

Kiedy zaczynam myśleć, że Franciszek ostatnio tak śmignął z rozwojem, że upłynie sporo wody, zanim nas znów czymś zaskoczy- on robi taki numer jak dzisiaj. Zbieraliśmy szczęki z podłogi, kiedy Dziedzic zażyczył sobie herbaty w kubku, po czym wziął kubeczek w swoje (osłabione chorobą) ręce, podniósł i się napił. Sam! Bez fajerwerków, zapowiedzi, fanfar. Z miną, jakby to robił od zawsze, tylko nie chciało mu się nas wtajemniczać. Wyjaśnię Wam jeszcze, tak na wszelki wypadek, że jeszcze kilka dni temu w ogóle nie miał ochoty pić z kubka, pozostając wiernym butelce ze smokiem.

Patrzcie Państwo. Herbatka z Dziedzicem:

P.s. Za plecami Tato. Trzyma Franciszka za barki, żeby się nie garbił. Skoro już chce być samodzielny, niech to robi porządnie! 😉

P.s. 2. Przy okazji macie okazję usłyszeć, jak brzmi Franio, kiedy rurka jest ustawiona nie do końca tak, jak powinna.

 

Nie brak słów

Kojarzycie takiego małego chłopca z rurką? Franka takiego, co to nigdy miał nie mówić? Oj, chciałabym zobaczyć miny tych, którzy nas wtedy mordowali tymi słowami. Bowiem Franio ledwo otworzy rano oczy, już mówi. I tak przez cały dzień. Nawija, opowiada, śpiewa, recytuje, mruczy, szepcze, pokrzykuje. Mówi, mówi i mówi. Co ja Wam będę z resztą opowiadać. Zobaczcie. To tylko dziesięć minut naszego życia. Film zawiera lokowanie produktów. Przez Franka. 😉

Miałam Wam coś jeszcze dopisać, ale muszę lecieć. Franek próbuje rzucić talerzem. Serio mówię.

 

Urząd

Jak na prawdziwego dorosłego mężczyznę przystało, także i Franek powinien mieć jakiś dowód tożsamości. Z książeczką zdrowia to nam nie zawsze wychodziło, żeby pamiętać. Wymyśliliśmy sobie zatem, że Franio musi stać się posiadaczem dowodu osobistego- wiecie, żeby móc wchodzić do klubów bez rodziców i kupować używki.

Wujek Foto pstryknął foto, na którym wzdychało pół fejsbuka…

dowod(ostatecznie do dowodu wybraliśmy „uśmiechnięte” zdjęcie Frania)

I poszliśmy do urzędu. Wszyscy. We troje. Mama, Tata i Franio. Do U-RZĘ-DU.

Kto ma ciarki na plecach? Kto nam współczuje? Kto obroni? Mniemam, że większość. I wiecie co? Nie ma takiej potrzeby! Serio. Bo było to tak:

parking, urząd, numerek, i czekamy… Całe trzy minuty i wyskoczyła nasza nomen omen szczęśliwa siódemeczka. Podchodzimy do okienka, dzień dobry, my po dowód, tu wniosek, tu zdjęcia, tu podpisy i nagle zza szybki słychać: „cześć Franek! Co Ty tutaj robisz?” Na co Franio: „Z mamom i tatom psysłem”. Okazało się, że Pani J. zza okienka zna Franciszka, że czyta i że z wielką przyjemnością obsłuży naszego Dziedzica. I poszło jak po maśle. Wniosek, podpis, uzasadnienie i pozostało nam czekać. Czekaliśmy cierpliwie i dzisiaj nastał dzień odbioru! I wszystko byłoby ok, gdyby nie fakt, że okazało się, że w wielkim roztrzepaniu swym zgubiliśmy odcinek B- czyli potwierdzenie, że byliśmy złożyć wniosek i że my, to my. Powiem tak: wersje są sprzeczne. Tato twierdzi, że to Mama, a Mama wręcz odwrotnie. W każdym razie odcinka B nie ma. Na szczęście i tym razem okazało się, że nie taki urząd straszny, jak go malują i po podpisaniu przysięgi, że jak tylko odcinek B znajdę, to doniosę i że nigdy, ale o przenigdy złego słowa na urzędy nie powiem, miły Pan wydał nam dowód. Nam. Phi! Franciszkowi wydał dowód. Pomachaliśmy jeszcze Pani J. na pożegnanie i Franio z dowodem w kieszeni wrócił do domu. Ale miła i fajna przygoda!

Franio stwierdził, że „Tato pać tu jest Flanio przystojniak, kaltećka jest niebieska i biała i zielona i się świeci i jest Flanio. I ziobać jest Flanio. O Flanio!”

dowód

 

 

Kuchnia polska

Przysłowie: Jeśli Franek  z mamą kucharzy, na obiad coś dobrego się zdarzy.

Kto zgadnie, co dziś na obiad?

F: Mamo, uwadziaj golącie! Rydź!

M: Uważam synku. Czego teraz dodać?

F: Eeeeeee* kulkumy!

M: Dobrze. Tyle wystarczy?

F: No tak.

M: I co dalej?

F: Mieciaj. Tylko sibko.

M: Mieszam, mieszam. Co dalej?

F: Mamo liść plosię!

M: Ten liść synku?

F: Tak, ten oglomny!

M: I co teraz?

F: Telaz zawijamy… zawijamy… jecie jecie. Nooooo, supel mamo!

M: Dzięki synu. Co mam teraz zrobić?

F: No do galnka. Kulkuma była?

M: Była. Poza tym Franusiu kurkumę** dodajemy tylko do farszu, pamiętasz?

F: No doooobla.

M: Zawijamy następny?

F: No tak. Daj kapućtę. I zawijamy, zawijamy. Siupel mamo!

M: Franio, a co my w ogóle gotujemy?

F: Obiad.

Podejmujecie wyzwanie?

*Eeeeee- to ostatnio ulubiony przedrostek Franka. Uwielbia udawać, że się zastanawia i głośno wokalizuje eeeee.

**Kurkumę dodajemy po troszku do wszystkiego, co się da. Tak na wszelki wypadek, po TYM wpisie Taty Lianki. Wiem choroba inna, badania inne, ale nie szkodzi, więc może pomoże. Was jednak może to zmylić. Raczej wątpię, żeby ktoś do tej potrawy dodawał kurkumę.