Historia o histerii.

Zanim złożymy Wam życzenia, zanim Francesco rzuci swoje dwa słowa, to ostatni moment, żeby naskarżyć na Dziedzica. Bo przecież od nowego roku, to on już będzie grzeczny, troszkę przytyje, zluzuje z qpą i w ogóle stanie się idealny. Tymczasem zapadł na dziwną, dość popularną w kreu dwuletnich dzieciaczków przypadłość…

Kojarzycie motyw rozhisteryzowanego dwulatka? Co to rzuca się w markecie, uderza głową o podłogę, piszczy, krzyczy i nienawidzi świata? Podobno najlepiej zostawić takiego delikwenta w spokoju, pilnować, żeby sobie krzywdy nie zrobił i histerię przeczekać. To zdradzę Wam teraz sekret.

Nawet będąc podłączonym do respiratora dwulatkiem, można urządzić scenę. Jak? Histeryczny respiratorowy dwulatek uderza głową w oparcie wózka (w końcu nie od parady ma się wyćwiczone mięśnie brzucha, pleców i w ogóle), leje łzy jak grochy i UWAGA: udaje, że się dusi. Taki dwulatek głośno zawodzi o ambu, macha wątłymi łapkami i czeka na reakcję. Oj, trwało to zanim zaczęliśmy odróżniać prawdziwe problemy z oddychaniem od tych pokazowych histerycznych. Tutaj sprzyja nam technika. Kiedy Dziedzic naprawdę ma trudność z oddechem, od razu widać to po parametrach respiratora. Spada ciśnienie i objętość podawanych oddechów. Kiedy duszność jest aktorsko odgrywana przez Francesca- parametry respi są jak z książki „Młody anestezjolog” , a Młody mimo tego rzęzi.

No i spróbuj kobieto teraz wytłumaczyć dwulatkowi, że to tak nieładnie się publicznie dusić…