Jest dobrze. Chrypki jakby nie ma, kichania nie słychać. Stan przedzawałowy to u nas normalka, ale myślę, że zawał mogę sobie darować. Chłopaki z lodówką wyposażoną po brzegi, obiadem na wypadek wojny i z umytymi podłogami zostają sami w domu. Na tę okoliczność oczywiście zaopatrzyli się w popcorn, soki i inne specjały, za które każdy szanujący się dietetyk pokroiłby nas na kawałki. Obiecali nie szaleć, po imprezach sprzątać i grzecznie czekać za mamusią. Rządzą w domu i na blogu. Do soboty.
Żeby jednak nie było zbyt wesoło, sen z powiek spędza nam jedno zdanie z wczorajszej wizyty u Pani Specjalistki: „Franek jest jakby nieswój, jakby nieco osłabł.” Pani Specjalistka jest osobą, która nie rzuca słów ot tak, na wiatr. Sprawdzi, upewni się, przemyśli i dopiero komentuje. Franciszek na wczorajszej wizycie w ogóle nie chciał współpracować. Nie dość, że nie odezwał się ani słowem, to na dodatek to, co mówił sprawiało mu duży wysiłek. Zdarzało mu się oczywiście wcześniej kaprysić w czasie wizyt, ale zawsze było to kaprysy gwiazdy. Wczoraj najzwyczajniej w świecie praca z logopedą go zmęczyła.
Czy jest to efekt „zmęczenia materiału” i przeforsowania Dziedzica?
Czy dzień może nie sprzyjał?
Czy może idzie coś niedobrego?
Ostatnio jakby więcej się poci. Jeść nie chce tradycyjnie. Pije sporo. Problem z qpą bywa, ale bez szaleństw. Mimo tego „jakby nieco osłabł”… Zapytamy Cioć Rehabiltantek czy „czuć” to po mięśniach, czy w czasie ćwiczeń jest słabiej.
Nie wpadamy w panikę. Jeszcze.