Wiem, że to zabrzmi nieczule i bez serca, ale jak ja się cieszę, że Wasze dzieci nie jedzą! Toż to znaczy, że nasze nawet w tym aspekcie nie odbiega od rówieśników. 🙂 Waży mało, bo oprócz tego, że nie je także się nie rusza, więc ciało nie ma szansy nabrać masy mięśniowej. Co prawda walczyć będziemy do ostatniej kropli krwi, żeby nasze dziecię przekroczyło magiczne osiem, a potem dziewięć kilogramów, ale tak mi jakoś lżej, że gdzieś tam na świecie danio całą dobę, ktoś inny kukurydzę, a jeszcze ktoś pulpety musi codziennie gotować. Na pocieszenie powiem Wam, że to spaghetti to nie do końca był nie trafiony obiad, bo Dziedzic jakoś na kilka podchodów zjadł i żyje.
Tym samym zmotywowani przez Was i przez siebie wzajemnie, postanowiliśmy Młodzieńcowi nie odpuszczać. Wiem, że teraz połowa czytających ze śmiechu opluła monitor, bo to nie pierwszy raz na forum przysięgamy konsekwencję, ale nie ma to tamto- Franek ma jeść i basta! Wieczorem zapadła więc decyzja, że Francesco będzie karmiony wyłącznie kawałkami. Mały spryciarz dobrze wie, że łatwiej miazga itd. i wykorzystuje to namiętnie lejąc łzy jak grochy w przypadku kawałków ziemniaka, ale zastosowaliśmy najbrutalniejszą i najstarszą metodę świata „zgłodnieje to zje” i po trzech łyżkach- zrezygnował. Ręce i cierpliwość rodzicielska opadają.
A najśmieszniejsze jest to, że postanowiliśmy dać Dziedzicowi NORMALNĄ kolację. Mówiąc normalną, mieliśmy na myśli wszystko, poza kaszką siedem zbóż, która do tej pory królowała w kolacyjnym menu. Tylko co dwulatki jedzą na normalną kolację? Jak się zastanowić, to posiadanie wybitnie wybrednego dziecka, które brutalnie wykorzystuje fakt zarurkowania przeciwko swoim rodzicom, to pytanie wcale nie było takie głupie.
Co dwulatki jedzą na kolację?
***
Ponieważ 15 październik tuż-tuż… Tort będzie czekoladowy. Z malinami. 🙂