Flesz, czyli wieści skrócone z Frankowego podwórka.

Jedna trzecia naszej rodziny nieco niedomaga. Chodzi akurat o jedną trzecią blogującą. Dlatego wpis będzie króciutki.

*U Franciszka wszystko ok. Do słownika Dziedzica wpisać możemy: halo, lato, misia, monia i ogień. Premiera filmu z Franklinem mówiącym wkrótce.

*Dziś odbyła się przymiarka wózka spacerowego typu kimba i pojawienie się tegoż pojazdu w naszych progach wygląda już całkiem realnie.

*Wśród osiągnięć jedzeniowych odnotowaliśmy kawałki (!!!) parówki, czyli koszmar wszystkich dietetyków świata, w tym zapewne naszej nadwornej Cioci Dietetyk.

*Od poniedziałku rusza dogoterapia oraz przerwane wakacjami spotkania z Panią Specjalistką od wczesnego wspomagania rozwoju. (Swoją drogą muszę Wam kiedyś pokazać plan zajęć Dziedzica- jak na dwulatka wygląda on zaiste imponująco!)

W załączeniu: pocztówka z Warszawy, czyli jak odsypiać intensywny dzień. (Żyrafa towarzyszka przysłana przez Ciocię z KateMade)

Tymczasem wzmocniona czymś, co ma postawić na nogi i pozbyć się objawów przeziębienia i grypy idę spać. Albo prasować. Na schodach zdecyduję. Dobranoc!

Francesco radzi: jak fajnie bawić się z tatą.

Jest kilka sposobów na fajną zabawę. Można na przykład tryliard razy zrzucać kasztany ze stołu, żeby tato podnosił. Można zarządzić wyjście do łazienki i wymuszać na mamie odkręcanie i zakręcanie kranu. Można zrzucać smoczek z łóżka, robić wielkie oczy i udawać, że sam spadł. Można też wymyślać zabawy samemu.

Przepis na fajną zabawę a’la Francesco:

potrzebny jest tata, który pozwala na wszystko. Do tego dwie całkiem sprawne rączki, uśmiech od ucha do ucha mający na celu przekupić rodzica i… gotowe. Zobaczcie sami. Wbrew pozorom, nie pozwalamy temu młodemu człowiekowi na wszystko. 🙂

 

Śniadaniowe zwyczaje.

Scena nr 1. „Niedzielne śniadanie”

-Franuś co chcesz zjeść na śniadanie?

-Jajo.

-Nie możesz jeść codziennie jajek! Może owsianka z konfiturą i cynamonem? Mniam, mniam…

-Jaaaajo!

-Ok. Dziś owsianka, jutro jajo.

-To nie.

Przygotowana owsianka została wypluta, Franciszek obrażony, zapłakany- dostał jajo.

Scena nr 2. „Śniadanie poniedziałkowe”

-Franuś co chciałbyś na śniadanko?

-Mniam, mniam.

-Może… owsianka? (ryzyk-fizyk)

-Tat. (Franciszkowe „tak”)

Owsianka została pożarta do ostatniej łyżeczki, z uśmiechem od ucha do ucha, poklepywaniem się po brzuszku i donośnym mniam mniam.

 

Sezon na: „posiadam własne zdanie i nie zawaham się go użyć” w pełni!

 

Na jednym wózku.

Blog o Frankowych przygodach z Potworzastym za kołnierzem jest jednym z wielu blogów, których zazwyczaj mali bohaterowie walczą z przeciwnością losu, jaką jest choroba. Z myślą o takich właśnie blogach Fundacja „Promyk Słońca” zorganizowała kampanię społeczną o nazwie „Na jednym wózku”. Kampania owa ma w swoim założeniu zwrócić uwagę społeczeństwa na problemy rodziców, rodzeństwo i bliskich osób niepełnosprawnych. Przy okazji kampanii, której patronuje Małżonka Prezydenta RP Pani Anna Komorowska, fundacja zorganizowała konkurs dla blogerów. W prawym panelu naszego bloga, na samej górze znajdziecie baner, w który można klikać RAZ DZIENNIE z jednego numeru IP. Klikanio-głosowanie na blogi trwa do 15 grudnia, a zwycięzcy dostaną wakacje! Także, jeśli naklikamy odpowiednią ilość razy, być może uda się zostawić Potworzastego w domu i pogonić z Franciszkiem nad morze. Albo w góry. Przy okazji w rankingu blogów możecie poznać naprawdę wyjątkowe historie wyjątkowych ludzi.

A tymczasem zobaczcie, co sam zainteresowany ma na ten temat do powiedzenia. Film z dedykacją dla ulubionej warszawskiej Mai. 🙂

Wpis mocno… energetyczny.

Bieżący tydzień zdecydowanie nie należy do nas. Kiedy wczoraj wieczorem Franciszek pierwszy raz zasnął, jak na przyzwoitego człowieka przystało- wyłączyli prąd. „Nic to”- pomyśleliśmy, bo to nie pierwsze takie wyłączenie w naszej karierze z respiratorem. Uprzejmy komunikat na infolinii dostawcy energii poinformował nas, że prądu a i owszem nie ma na naszej ulicy, że oni to wiedzą, że usterka jest poszukiwana i że do 22 się z nią uporają. Bateria w respiratorze była naładowana, więc postanowiliśmy grzecznie czekać. Świeczki, herbatka, cisza… Nawet fajnie. Około północy, kiedy połowa respiratora była na wyczerpaniu, przez nasze plecy zaczął przebiegać lekki dreszcz emocji. Na dworze wiatr i odrobina deszczu sprzyjały atmosferze thrillera. Uprzejmy głos na infolinii dostawcy poinformował, że i owszem prądu nadal nie ma, że usterki szukają, że planują znaleźć do północy. Postanowiłam zatem porozmawiać z konsultantem… Pan konsultant orzekł coś, czego nie mogłam się spodziewać, mianowicie, że prądu nie ma (!!!), że szukają, ale że ciemno i znaleźć nie mogą, zatem poszukiwania wznowią skoro świt. W sumie to im się nie dziwie ciemno, zimno, do domu daleko… Tylko ta bateria tak pikać zaczyna, bo się czerpie niby.

Czy ja już wspominałam, że nie mamy agregatu?

„Ha! Ale mamy przetwornicę!”- zakrzyknął tata, odział dres i pogonił montować urządzenie do auta, do przedłużacza i do respiratora. Od północy zatem tato spędził kilka upojnych godzin w samochodzie przed domem, pilnując, by: A/ nie doszło do spięcia B/ jakiś przypadkowy podróżnik widząc samotne odpalone auto, nie postanowił się nim zaopiekować (z resztą o północy w wietrze i deszczu musiałby być to kamikadze), C/sprawić, byśmy od rana patrzyli na niego wzrokiem pełnym podziwu i miłości.

A Franciszek? Franciszek od pierwszej postanowił płakać. Bo brzuch rozdęty, bo taty nie ma, bo jest ciemno, bo ząb się wykluwa. Z tego nieszczęścia samodzielnie zrobił qpę i po zażyciu dawki espumisanu, odśpiewaniu przez mamę serii „Co powie tata” Natalki Kukulskiej i myzianiu po brzuszku zasnął.

Zasnął, by od rana powiedzieć „taaaa-tooo!” na widok ledwo żywego tatusia i przesłać mu siedem milionów buziaków. Tym samym w tym tygodniu zgodnie z hasłem „nie śpij, bo ominie cię coś ważnego” uczymy się nowych technik nocnego masażu brzucha, oglądamy niebo, deszcz, słuchamy wiatru i zwiększamy sprzedaż producentom kawy. Same plusy. A wszystko dzięki Franciszkowi.

Grunt, że skończyło się na nerwach i niewyspaniu.

Prądu nie ma nadal. Ale za dnia to i atmosfera grozy jakoś siadła.

Z pozdrowieniami dla wszystkich, którzy spali,

Franklinowscy. 🙂

Delikatny powrót do formy i sprzętowe rozpoznanie.

W chwili, kiedy próbowałam szesnastą kawą obudzić się po poprzedniej nocy, Franciszek właśnie wracał do formy. Tata jak na prawdziwego bohatera w naszym domu przystało, pozbył się okrutnych zalegań z jelit i w ramach nagrody zabrał syna do dziadków. A u dziadków wiadomo: małe i duże podróże, smakołyki w granicach zdrowego rozsądku i szaleństwa.

Wieczorem jednak znów dopadła Franciszka depresja. Brzuch mu znowu rozdęło i tylko szybka akcja „masaż” pozwoliła Młodzieńcowi zasnąć. Jednak choć śpi, to jest to sen raczej niespokojny i tylko pozostaje nam mieć nadzieję, że nie będziemy mieli powtórki z wczoraj.

Wiadomości sprzętowe:

spacerówka- jesteśmy na etapie rozmów z przedstawicielami i firmami zajmującymi się sprzedażą Kimby, czekamy za wyceną, w międzyczasie znaleźliśmy jeden na oko wydawałoby się, że idealny- używany, ale prawie nowy , jeśli się uda, w weekend pojedziemy go przymierzyć.

wizzybug- tutaj sprawa jest nieco bardziej skomplikowana. Producent tego cuda to charytatywna firma z Anglii, której nie bardzo stać na eksport. Zaproponowaliśmy więc, że pokryjemy koszty transportu. Musielibyśmy także pojawić się u nich na przymiarce. W każdym razie negocjacje, pytania, rozmowy trwają. Konkrety mamy znać po weekendzie.

poduszka- tutaj póki co odpuściliśmy temat, bo raz: czasu tak bardzo brak, dwa: nie jest to absolutna niezbędność w naszym domu.

Wszystkie siły i działania skupiają się więc na tym, żeby zmotoryzować Franklina-zarówno spacerowo, jak i elektrycznie.

Trzymajcie kciuki!

Spokojnej nocy. 🙂 (sobie też tego mocno życzymy)

Krótki wpis o krótkiej nocy z płaczem w tle.

Od pierwszej w nocy do piątej nad ranem trwał płacz. Był stan podgorączkowy i nieszczęśliwość na licu. Namierzyliśmy głównego winowajcę, którego staraliśmy się pozbyć za pomocą czopka. Brzuch rozdęło dlatego, że gazy nie mają się jak wycisnąć. Aż przez skórę  widać, z czym musi się zmagać Dziedzic. Ta gorączka, to pewnie z bólu i wysiłku. Po piątej Franklin zasnął. Wstaliśmy o ósmej i Ciocia Ania Rehabilitantka za pomocą ćwiczeń stara się rozruszać brzuszek.

Potraktowaliśmy sprawę drugim czopkiem i czekamy.

Chyba trzeba będzie wdrożyć na jakiś czas do diety debridat.

Mam nadzieję, że to nieszczęśliwy zbieg okoliczności, spowodowany warunkami pogodowymi, dietą lub czymkolwiek. A nie preludium do nowego ataku Potworzastego.

W ciągu dnia wspomagać Franciszka będzie tata i Babcia Gosha, która niejeden uratowany brzuch ma na swoim koncie…

„Mama ała!”

Dzień minął pod znakiem uśmiechu.

Od popołudnia Franciszek jest marudny i nieszczęśliwy. Właściwie nie wiadomo, co mu jest. Podejrzenie padło na brzuszek. Wczoraj przez pół wieczora walczyliśmy z zatwardzeniem, więc brzuch był rozdęty. Dziś chyba mamy powtórkę. Franek grymasem reagował na masaż brzuszka, kolację zjadł tylko do połowy i spać poszedł bez kąpieli. Sen co chwilę przerywa ma owa dolegliwość i Młodzieniec budzi się z płaczem.

Co zawiniło?

Śniadanie: jogurt

II śniadanie: jabłko i gruszka

Obiad: ryba

Kolacja: pół porcji kaszki.

Przez cały dzień pił herbatkę z rumianku.

Zbieramy siły na dłuuugą noc.

 

Wrażeń moc.

Posiadanie w domu małego Gwiazdora wiąże się z tym, że kalendarz jest zapełniony głównie jego „terminami”. Ledwo ucichły ostatnie takty Festiwalu Bergera, który Franciszek odsypiał do południa, a już meldowaliśmy się w siłowni Condizione w Kaliszu, gdzie odbywała się akcja „Sportowcy dla Bartka”. Bartek to półroczny chłopiec od urodzenia zmagający się z rozszczepem kręgosłupa i wodogłowiem. Bartek jest bardzo pogodnym i pełnym radości chłopcem, a ponieważ wychowuje go tylko mama- potrzebuje pomocy. Akcję nakręciły i rozwinęły Pani Kasia i Pani Monika, które wcześniej pomagały także Frankowi.

Tak miło rozpoczęta niedziela, nie mogła skończyć się inaczej niż zabawą. Najpierw odwiedził nas nasz nowy sąsiad- Bartuś wraz z Rodzicami (zbieżność imion z Bartusiem z siłowni- przypadkowa). Bartuś jest niemal rówieśnikiem Franklina i okazało się świetnym kompanem do zabaw. Tym bardziej cieszymy się, że do naszej okolicy dołączy fajny kumpel z fajnymi rodzicami. Wieczorem zaś  z okazji zakończenia wakacji Dziadek Greg zorganizował dla Cioci A. i Franklina ognisko! Było pieczenie kiełbasek, podjadanie chleba upieczonego przez Babcię i uśmiech od ucha do ucha na twarzy Francesca. Dziedzic wsunął pół ogniskowej kiełbaski i poprawił kolacyjną kaszką. Fajnie mieć takich Dziadków…

Festiwal im. Bergera.

Jest godzina 1:59 w nocy, dopiero od dwudziestu minut Franciszek śpi w swoim łóżku. Dziś bowiem miał miejsce finał VI Festiwalu im. Pawła Bergera, na którym dzięki uprzejmości organizatorów mogliśmy gościć. W zeszłym roku, jak pamiętacie, na Festiwalu nr V zbierane były pieniądze na rehabilitację Dziedzica.

W tym roku natomiast Franklin był gościem i obserwatorem Festiwalu zza kulis. Bardzo miło wspominać będziemy rozmowę z Maciejem Balcarem- wokalistą Dżemu, który ani przez chwilę nie był zazdrosny o to, że to z Frankiem śliczna blondynka chciała sobie zrobić zdjęcie. Wszyscy byli dla nas bardzo mili, a większość pamiętała Franka z zeszłorocznych wojaży festiwalowych.

A Dziedzic? Dziedzic śpiewał po swojemu, czyli las, koko i kaka, a kiedy tylko zabrzmiały pierwsze takty naszego ukochanego utworu „Do kołyski”, pogoniliśmy pod samiutką scenę. Franciszek jak zahipnotyzowany wlepiał wzrok w wokalistę i zachwycony zerkał w stronę śpiewającej widowni. Nie obyło się oczywiście bez zachwytów nad Frankową urodą i wdziękiem, a my z każdą minutą byliśmy coraz bardziej dumni z naszego syna. PO pierwsze wytrzymał niemal cały kilkugodzinny koncert, bo oprócz Dżemu wystąpił także Planet of the Abts oraz The Original Blues Brothers wprost z USA. Na dodatek cały wieczór tryskał znakomitym humorem i nastrojem, umilając sobie czas bajkami oglądanymi z Panami z kadry medycznej.

Za zaproszenie bardzo dziękujemy! 🙂 I jeszcze foto-story zza kulis: