Z wizytą u Wojtka,czyli jak rozkochać rodziców w wózku i fotelu…

Wojtka, jego Rodziców i przesympatyczną siostrzyczkę Olę poznaliśmy w czasie wizyty u Lianki. Tak jak i my, Wojtek przyjechał na przymiarkę wózka. To właśnie wtedy mama Wojtusia zaproponowała nam, byśmy w wolnej chwili przyjechali do nich zobaczyć ich sprzęty. Dlatego w drodze powrotnej zahaczyliśmy o królestwo Wojtków i… stało się. Znów się zakochaliśmy!

Wojtek jest posiadaczem wózka typu kimba, akurat w rozmiarze Franka. Chłopcy są niemal rówieśnikami, dlatego wszystko było prawie na wymiar. Nasz Franciszek do tej pory korzysta ze zwykłej spacerówki dla zdrowych dzieci i to właśnie wizyta u Wojtka uświadomiła nam, jaki to błąd. Zacznijmy od początku: Franek mimo olbrzymiego postępu sprawnościowego nadal ma mięśnie dużo słabsze od rówieśników. Także każdy normalny dla zdrowego fizyczny wyczyn, taki jak stanie czy siedzenie kosztuje go niemało wysiłku. Zaś w związku z tym, że mimo wszystko dużo leży, jakiś czas temu zaczęły się problemy z kręgosłupem. Do tej pory próbowaliśmy hamować skrzywienie za pomocą przyciętej na skos twardej pianki, którą podkładaliśmy Dziedzicowi pod pupę wówczas, gdy siedział. Kiedy natomiast jeździł wózkiem, podpieraliśmy go ręcznikami zwiniętymi w wałki. Daje to tylko tyle, że skrzywienie nie postępuje tak szybko, jakby to było bez tych zabezpieczeń. Jednak postępuje. We własnym wózku Franklin się krzywi i garbi, a my choć pilnujemy, by tego nie robił, osłabione mięśnie pleców robią swoje. Skolioza. Pojawia się skolioza. Sama rehabilitacja tutaj nie wystarczy. W przypadku Franka trzeba bez przerwy korygować sylwetkę. Krzywy kręgosłup utrudnia przecież także oddychanie. Właśnie u Wojtka zobaczyliśmy, jak Francesco powinien siedzieć w wózku. A powinien siedzieć tak:

 

Boczne peloty wmontowane wewnątrz wózka podtrzymują jego sylwetkę. Na zdjęciu nogi podparte są o książkę, jednak w wózku można regulować podparcie nóg, tak by się nie „rozjeżdżały” na boki. Do tego dochodzą paso-spodnie trzymające uda (na zdj. niezapięte) i pasy trzymające sylwetkę na brzuchu, jak w pionizatorze. Jesteśmy zachwyceni kimbą. Wiemy jednak, że wersja podstawowa wózka nas nie interesuje. W przypadku Franka należałoby dokupić półkę dla respi i chyba inny rodzaj pasów.

Poza tym mama Wojtusia pokazała nam ten fotelik————————> KLIK KLIK

Przymierzyliśmy doń Franka i bach! Trafieni. Franciszek siedzi prosto i nie kiwa się na boki. Nogi poparte, kręgosłup odciążony. Re-we-la-cja!

Dodatkowo w czasie wizyty u Wojtka, Franklin po raz kolejny udowodnił, że lubi i potrafi zjeść i że nawet kawałki makaronu i ryżu mu nie przeszkadzają, kiedy rosół taki pyszny! Cioci Asi dziękujemy za gościnę i obiad i liczymy na rewizytę.

Tym samym zaopatrzeni w namiary na producentów, dystrybutorów i przedstawicieli sprzętów zakończyliśmy naszą warszawską przygodę i wróciliśmy do domu. Teraz wyceniamy nasze marzenia. Piszemy maile, szukamy dofinansowania. Sprzęty  tego typu, to baaardzo droga impreza. Będziemy się jednak starali realizować ich zakup.

Priorytetem jest spacerówka-kimba jak u Wojtka. Trzeba szybko chronić kręgosłup Franka!