Witaj w domu :)

Wróciłam!

Niestety nie czekał na mnie mój maleńki Franuś. Czekał za to na mnie już całkiem dorosły i przystojny Franciszek! Przez te dni, kiedy mnie nie było Dziedzic jakby wyrósł, wypiękniał, zmężniał. Już na wejściu otrzymałam serię buziaków, usłyszałam piękne Anna i zobaczyłam papa jedną i drugą ręką. Z paszczy Franklina co i rusz słychać: „kekekekeekeke, akakakakaka” i moje ulubione „błłłła”. Były przytulanki, opowiadanie bajek, długa kąpiel i cudnie zjedzona kolacja. Tata nie może się nachwalić synka, jaki to był grzeczny, jak pięknie ćwiczył, ile zjadł, jak pomagał! No, bo okazało się, że jest i posprzątane i (uwaga:) po-pra-so-wa-ne!!! tadddam! Mam najfajniejszych chłopaków na świecie. 🙂

A w niedzielny poranek Franciszek postanowił poleniuchować i spał aż do dziewiątej. Na śniadanie spałaszował jajecznicę i gada ciągle jak najęty.

Nowości rehabilitacyjne:

mamy już dowód w postaci filmu, więc wieczorem obiecujemy wielką premierę! Franek rusza stopą!!! A jak się go odpowiednio podpuści, to nawet dwoma. 🙂 Stopami, które się przestały ruszać, kiedy Dziedzic miał mniej więcej sześć miesięcy. A teraz się ruszają. Póki co Franuś z ciekawością obserwuje swoją nową/starą umiejętność i rusza się jak baletnica, ale jest z tego taki dumny, że już dłużej nie mogliśmy tego ukrywać przed światem.

O badaniach:

Francesco z uśmiechem od ucha do ucha poddał się wszystkim zaleconym przez doktorów badaniom. USG brzuszka wyszło bez zarzutu, badania krwi jak zwykle w normie i tylko zdjęcie RTG pozostaje do oceny. Mam nadzieję, że jutro pozbędziemy się usztywniacza i ruszymy zdobywać świat na całego.

 

Tymczasem pora na obiad…

Tata i Franek na polu bitwy.

Mama pojechała. Ponieważ jesteśmy dzielnymi facetami, urządziliśmy sobie męski weekend. Dziedzic zjada na medal wszystko, co mama nam zostawiła, ćwiczy pięknie, humor ma wyśmienity. Co prawda prasować nie chce, ale kto wie, może w końcu ulegnie? Pogoda nam dopisuje i zaraz wybieramy się na spacer. Żeby nie robić mamie konkurencji na blogu, napiszemy tylko, że badania wyszły bardzo ok i w poniedziałek spodziewamy się uwolnienia Frankowej nogi. Resztę pewnie napisze Wam mama, kiedy tylko wróci.

Tymczasem ahoj przygodo!

Na obiad będzie ryba. 🙂

 

Ze szczególnymi pozdrowieniami dla damskiej części naszych Czytaczy,

Franek i Tata.

p.s. No tęsknimy z Nią okrutnie…

 

Frankowe sztuczki własne.

Krótki wycinek z Frankowego stylu bycia:

1. „weź mnie na rączki”:

Dziedzic oczywiście (jeszcze) tego nie mówi, ale coraz częściej dopomina się podróżowania po domu na rękach mamy lub taty. Niepedagogiczne to i w ogóle, ale ulegamy mu na całego. Tym samym obowiązki domowe leżą odłogiem, a Franek ma możliwość przeglądania się w lusterku, podglądania sąsiadów przez okno w kuchni i ekscytowania się wodą lejącą się z kranu. Wszystko, byleby tylko nie leżeć na kanapie.

2. idę spać. teraz. natychmiast.:

Franciszek wziął się na sposób i zaraz po kąpieli maksymalnie się wycisza, byleby tylko zasnąć. Kilka razy mu odpuściliśmy, co kończyło się nocnym dokarmianiem, ale Młodzieniec jest na tyle sprytny, że potrafi zasnąć w trakcie ubierania. Próbowałam go kąpać odrobinę wcześniej, ale efekt był taki sam, więc pozostaliśmy przy wieczornym rytuale i odkąd zauważyliśmy, co Franklin kombinuje, urządzamy wyścigi. Tata robi kolację, mama ubiera synka. Póki co jest 2:2. 🙂

3. robię na przekór. bo tak mam.:

„Franek nie przechylaj głowy, bo się uderzysz o oparcie!” bach, głowa przekrzywiona. „Franek nie zjeżdżaj pupą, bo się wypniesz ze stabilo” trzy ruchy i Franco zjeżdża. „Franek przechyl głowę, wymienimy tasiemkę” „Nie!” i seria buziaczków dla zmiękczenia matki. I pomyśleć, że na własnej piersi wychowany…

***

Tymczasem jutro mamy dzień pod znakiem diagnostyki. Pobieranie krwi, zdjęcie RTG złamanej nogi, USG brzuszka i okolic. Mam nadzieję, że wszystko pójdzie sprawnie. Franciszek zapisany został na godzinę, a Pani w rejestracji powiedziała, że bardzo tego pilnują. Trzymajcie zatem kciuki za wyniki. Po cichu liczymy na to, że pozbędziemy się w końcu tego usztywniacza z nogi i Młody w końcu będzie mógł ruszyć na rower.

A poniżej obiecane wiosenno-świąteczne foto: Co można robić w święta?

 

Można gadać do upadłego z jednym z ulubionych Wujków…

Można uczyć się obsługi telefonu od najmłodszych cioć…

Można leżeć w łóżku babci tyle ile tylko się chce…

Można podrywać Ciocię Ew., kiedy Wujek nie patrzy…

Można nawet samodzielnie pooddychać, bujając się na fotelu…

Jest już bardzo późno. Matka Anka jutro na trochę wyjeżdża i berło nad blogiem przekazuje chłopakom. Swoją drogą Franek mógłby się w końcu nauczyć pisać i pomóc w redagowaniu własnej strony. Lodówka pełna, obiady na dni mamowej nieobecności ugotowane. Trzymajcie kciuki, coby dom stał na swoim miejscu, kiedy wrócę i by (jeśli to możliwe mężu) pranie się jakoś poprasowało. 🙂

 

 

 

 

Wpis w biegu.

W związku z tym, że weekend był tak nieprzyzwoicie długi, bieżący tydzień przecieka nam między palcami. Mam wrażenie, że ktoś uciął ze dwie godziny doby i ciągle gonimy, nadrabiamy, odrabiamy…

Nie chcę zapeszać, więc przyjmijmy, że drobnym drukiem dopisuję, iż Franciszek miewa się świetnie! Nasza Pani Doktor Pediatra przepisała Dziedzicowi środek na pozbycie się nadmiaru gazów z organizmu i tym samym przez 4 ostatnie dni nie było problemu z qpą do tego stopnia, że sam zainteresowany nie potrzebował pomocy przy wyciskaniu. Mimo świątecznego, dość obfitego w atrakcje menu!

Na szczęście omijają nas wszelkiego rodzaju paskudztwa związane z przesileniem wiosennym i po cichu liczymy na to, że tak już pozostanie.

Do Frankowego słownika powoli zagląda: „dziadzia”, a „buła” jest określeniem na wszystko, co śmieszne, zawołaniem na mamę i numerem popisowym dla gości.

Obiecuję, że dziś przysiądę i wieczorem pojawi się wersja foto Frankowych świąt i kilka nowinek z życia Celebryty.

Z uściskami

goniący tydzień

Franklinowscy.

Franciszek Wielkanocny.

Żeby zostać Franciszkiem Wielkanocnym należy:

-iść ze święconką i na cały głos w kościele krzyczeć: tatatatatata

-zjadać WSZYSTKO w KAŻDEJ ilości i patrzeć, jak mama nie może wyjść z podziwu

-jechać do Babci i gadać, zaczepiać i bawić się na całego

-zrobić qpę taką, że ho ho!

-tarmosić czekoladowego zająca do bólu owego zająca i babcinej kanapy.

Niedzielny poranek przywitał nas śniegiem, wiatrem i ogólnym chłodem. W związku z tym padła już propozycja ubrania choinki i polowania na karpia.

Mamy fotki z najprawdziwszymi w świecie żołnierzami i masę historyjek z Frankiem w roli głównej.

W zeszłym roku Wielkanoc obchodziliśmy w szpitalu. W tym jest o niebo fajniej!

 

Wszystkim Czytaczom

życzymy dużo leniuchowania, uśmiechu i rodzinnej atmosfery.

I żeby to słońce w końcu wyszło!

I żyraf w ogródku!

I Franek jeszcze krzyczy: tatatatatatatatata 😀

***

świąteczne fotostory już wkrótce.

 

Podaj dalej.

Do tej zabawy klepnął nas Dzielny Franek.

Zasady są następujące:

-mamy umieścić link do osoby, która nas klepnęła (wiem tylko o Dzielnym Franku, więc jeśli ktoś jeszcze proszę o info- dopiszemy)

-w siedmiu zdaniach mamy napisać coś o sobie

-mamy klepnąć dziesięć osób/blogów, żeby też się opisywały

Jak się bawić, to się bawić, a ponieważ blog jest o Franku, to będzie siódemka o Franku:

 

1. Franek jest. A wedle statystyk miało go nie być już dawno temu. Młodzieniec się nie krępuje i robi w konia wszystkie statystyki aż miło.

2. Franek rządzi. Rządzi w domu, na rehabilitacji, na wczesnym wspomaganiu. Rządzi światem mamy, taty, babć, dziadków i swoich żyraf. I wszyscy się na to zgadzają bez zająknięcia.

3. Franek zadziwia. Siedzi, je, trochę oddycha, gada, funduje cuda rehabilitacyjne.

4. Franek rozkochuje. Głównie mamę. A potem? Kandydatek na żony nie jestem w stanie zliczyć, na dowody miłości w postaci żyraf mamy oddzielne pudło, skrzynka mailowa pęka w szwach, a paparazzi czają się za każdym rogiem.

5. Franek nie lubi. Mycia zębów przede wszystkim, kiedy wiatr wieje mu w twarz także, kiedy ktoś poza rodzicami majstruje mu przy rurce.

6. Franek uwielbia. Giuseppe ze słynnej reklamy, myzianie po brzuszku/pleckach/nóżkach, wycieczki wózkowe i samochodowe, długie kąpiele, wygłupy z tatą, rosoły w wykonaniu swoich babć, Stefka Burczymuchę.

7. Franek na pewno sienieda!

A poniżej lista dziesięciu, których klepiemy:

1. Preclów

2. Antków

3. Gabrysię Bartoszycką.

4. Gabrysię G.

5. Mariannę i Helenkę.

6. Szymona.

7. Lię.

8. Chustkę.

9. Bebe.

10. Kubę.

Uważajcie się za klepniętych i zróbcie z naszym klepnięciem, co uznacie za stosowne.

Z pozdrowieniami. 🙂

Kciuki dla Antka.

Ten wpis jest przede wszystkim prośbą o wielkie trzymanie kciuków, ciepłe myśli i co kto może za małego Antka. Antek walczy właśnie na OIOMie o swoje oddechy i zdrowe płucka. Pomyślcie o nim w czasie świątecznych życzeń.

 

A u nas Święta za pasem. Jak tradycja nakazuje sprzątamy, zmywamy, odkurzamy. A wszystkiemu tradycyjnie dowodzi Franek. Żeby tylko słońce jeszcze zechciało wyjść, to będzie rewelacyjnie. Dziedzic czuje się wyśmienicie, ćwiczy na medal, zjada na medal, gada też na medal. Wczoraj pokusiliśmy się o próby oddechowe i wyszło z tego 32 minuty jednym ciągiem, dodatkowo mamy na koncie jeden cud rehabilitacyjny, ale póki nie będziemy się mogli podeprzeć odpowiednim dowodem w postaci filmu, nie będziemy się przechwalać. Na „po świętach” mamy już zabukowaną miejscówkę na USG, RTG, pobieranie krwi i ogólny przegląd wiosenny Młodzieńca.

A w święta będziemy się głównie lenić, czego i Wam życzymy!

Poniżej radosna twórczość własna z Frankowej skrzynki mailowej. Z pozdrowieniami od Igora, MamyIgora i żyrafy Grażyny.:

Czy pomóc?

Na adres mailowy Franka któregoś wieczoru przyszedł mail od pewnej Czytaczki. Czytaczka owa (Ola) ma wielu znajomych na jednym z forów budowlanych- Murator. Okazało się, że i tam nasz Franek tuż obok dyskusji o tynkach, cegłach i budowach jest jedną z gwiazd. 🙂 Wśród forumowiczów jest całe grono zakochanych we Franku fanek i fanów, którzy prócz zmysłu budowlanego mają także wielkie serca. Wpadli oni na pomysł, że urządzą wśród siebie zbiórkę i dorzucą się do remontu i powstania zupełnie nowej łazienki dla Franka. Ola- jako przedstawicielka forumowiczów napisała do nas z pytaniem o numer konta, na które forumowicze mogliby przelewać pieniądze.

Generalnie ludzie nie ufają fundacjom, często pytają nas o prywatny numer konta.

Kilkakrotnie pytano nas już, jak wyglądają nasze rozliczenia z Fundacją. Czy na pewno pieniądze trafiają do Franka? Czy fundacja pobiera prowizję od zarządzania tymi kontami? Czy mamy jakieś alternatywne (prywatne) konto, na które ewentualni darczyńcy mogliby wpłacać pieniądze? Jak rozliczamy się z fundacją? W jaki sposób dostajemy pieniądze od fundacji?

Kochani!

Franek korzysta z subkonta prowadzonego przez Fundację Dzieciom „Zdążyć z pomocą”. Na owe subkonto można wpłacać pieniądze i przekazywać 1% podatku dochodowego w rozliczeniu rocznym. Żeby pieniądze trafił na z góry określoną osobę, np. Franka, należy w tytule przelewu wpisać numer i nazwisko podopiecznego, np. 13984 Trzęsowski Franciszek- darowizna na rehabilitację i leczenie. Przy dotrzymaniu tego warunku wpłacone pieniądze na pewno trafią na subkonto Franklina. Fundacja nie pobiera prowizji za prowadzenie konta. My- jako opiekunowie Franka- nie otrzymujemy ani gotówki do ręki ani karty bankomatowej, z której w imieniu syna moglibyśmy korzystać. W jaki sposób zatem Franek korzysta z zebranych pieniędzy? Rehabilitantka lub firma sprzedająca nam sprzęt do rehabilitacji lub ogólnie rzecz ujmując sprzedawca wystawia fakturę na fundację z numerem i nazwiskiem Franka na przelew. W ciągu około 14 dni fundacja przelewa środki z subkonta Franka na konto sprzedawcy. Przez nasze ręce nie przechodzą żadne pieniądze. Nie zbieramy pieniędzy na prywatne konto.

Dlaczego?

Zdarzało się, że zarzucono nam „drogą oliwę z oliwek”, z której i tak korzysta głównie Franek na lżejszą qpę. Także pampersy, chusteczki, soczki, herbatki, kaszki, ubrania, zabawki, środki pielęgnacyjne, leki na przeziębienie, probiotyki, suplementy diety dla Franka kupujemy z własnych pieniędzy. Również moje trampki, tatową maszynkę do golenia z trzema ostrzami i papier toaletowy kupiliśmy za pieniądze z mamowej pensji. Większość sprzętów w domu mieliśmy zanim urodził się Franek, pozostałe to urocze systemy ratalne. Frankowy tata otrzymuje 520 zł zasiłku pielęgnacyjnego i 153 zł zasiłku rehabilitacyjnego z tytułu posiadania dziecka z orzeczeniem o niepełnosprawności.To fakt, że Franek otrzymuje sporo prezentów: ubrań, zabawek albo jak ostatnio błonnikowe smakołyki, czy książki- na to nie mamy wpływu, nie możemy też popadać w skrajność i zabronić komuś obdarować czymś nasze dziecko.

Poza tym:

zgodnie z porozumieniem zawartym z fundacją zobowiązaliśmy się o informowaniu jej o dużych zbiórkach publicznych dla Franka. Wszystkie inne wpłaty są nazywane „wpłatami dobrowolnymi” i każdy wpłacający jest ewidencjonowany przez fundację.

Dostaliśmy kilka potwierdzeń przelewów na subkonto Franka w fundacji, sprawdziliśmy i wpłaty na 100% zostały zaksięgowane.

Z zebranych pieniędzy opłacamy głównie rehabilitację i sprzęt do niej niezbędny. W najbliższym czasie będziemy się starali o pomoc w zakupie stołu do rehabilitacji i maty masującej do masażu w wannie.

Dlaczego to piszę?

Babcia pewnego chorego chłopca za to, że otrzymała od znajomych kilkaset złotych, została oskarżona o oszustwa podatkowe. Mamie innej chorej dziewczynki wytknięto drewniane podłogi w domu.Nikomu niestety nie zazdroszczono autyzmu, SMA I, SMARD1, raka…

Forumowiczom z Muratora już dziś dziękujemy za chęć i zryw do pomocy.

A ewentualnym Pomagaczom podpowiadamy, tak wyglądają namiary na subkonto Franka w fundacji:

Fundacja Dzieciom „Zdążyć z Pomocą”

Bank PeKaO S.A I o/Warszawa

41 1240 1037 1111 0010 1321 9362

lub

Bank BPH

15 1060 0076 0000 3310 0018 2615

tytułem: 13984 Trzęsowski Franciszek – darowizna na pomoc i ochronę zdrowia.


Rozwój wspomagany na pięć plus.

Zajęcia z wczesnego wspomagania rozwoju odbywają się poza domem. Jest to troszkę trudniejsze logistycznie, ale uznaliśmy, że obu chłopakom przyda się wyjście na miasto. Tym samym Franek, tata i jeden z chętnych Dziadków, lub jak dziś Babcia Domowa odbywają eskapadę na zajęcia.

Choć nowa Pani Specjalistka zdecydowanie przypadła Frankowi do gustu, niemal za każdym razem zajęcia przebiegają według ściśle określonego harmonogramu:

po „dzień dobry” Franek zaczyna szantaż emocjonalny i płacze, zalewając się rzewnymi łzami. Jednak tata to twardziel jakich mało i zostawia obrażonego Dziedzica sam na sam z Panią Specjalistką, kontrolując sytuację zza drzwi gabinetu. Zaraz po tym Franklinowski rozchmurza się, popisuje wszystkimi swoimi umiejętnościami i chętnie zdobywa nowe. Tato zagląda dwukrotnie, żeby odessać rozgadanego Dzielniaka i zaprowadzić porządek w spodniach. Za każdym razem Franklin urządza awanturę i próbuje sztuczki „na nieszczęśnika, który musi ciężko pracować”. Sztuczka ta oczywiście na mamę zadziałałby w stu procentach, ale tata się nie daje i Dziedzic pięknie kończy lekcję. Skąd wiemy, że w cztery oczy z Panią Specjalistką Franek zachowuje się jak na twardziela przystało? Całe ćwiczenia tata obserwuje dziecię przez okno w drzwiach. Ponieważ Dziedzic taty nie widzi, nie widzi także możliwości szantażu. Widzi tylko kolejną Ciocią, która zachwyca się jego umiejętnościami językowymi, więc nęcony komplementami popisuje się na maksa. Jakie to typowo męskie… A po powrocie chłopaki poszli na spacer i obaj wrócili do domu przewietrzeni i roześmiani.

Z wieści bieżących:

Sok śliwkowy wycofany z menu, z lodówki, z listy zakupów. Nadal rządzi marchewkowy. Jednodniowy.

Frankowy humor- medalowy. Nie ma śladu po wczorajszym cierpieniu.

O Pomagaczach:

dostaliśmy treść pewnego zaproszenia na ślub. Ślub naszej Czytaczki Ady. W Gdańsku. A w treści tego zaproszenia:

„Zamiast kwiatów dla pary młodej

uprzejmie prosimy podarować datek

z dopiskiem dla Franka.

Będzie nam miło przekazać te pieniążki

na leczenie chorego chłopczyka”

24 czerwca pomyślcie ciepło o Adzie i Jurku. My już dzisiaj im dziękujemy i pozdrawiamy!

 

Bolesna noc Franciszka.

Za nami noc z gatunku nieprzespanych. Wszystko zaczęło się około 22.30, kiedy to nagle Frankowy brzuch spuchł nieprzyzwoicie, a sam Franciszek zaczął przeraźliwie płakać. Brzuch nadymał się i nadymał, każdy nawet najmniejszy dotyk lub próba masażu były opłakane. Franuś zrobił się buraczkowy z wysiłku jaki wkładał w płacz i  pewnie z bólu.

Pamiętaliśmy taką sytuację jeszcze z Łodzi ze szpitala i wtedy, kiedy również nic nie pomagało, Ciocie za pomocą cewnika lekko odpowietrzały Franka. Nigdy w życiu tego nie robiłam, nie chcę, żeby pupa Franka przyzwyczajała się do tego typu ingerencji. Tutaj jednak poległam, nie mogłam patrzeć jak mały się męczy. Tato naoliwił końcówkę cewnika i powolutku staraliśmy się ulżyć Frankowi. To niestety też nie pomogło. Nie było więc innej rady nosiliśmy Franka na rękach i razem kwililiśmy. Kiedy Młodzieniec się trochę uspokoił, znów spróbowaliśmy masażu. Mimo, że nie obyło się bez płaczu, w końcu przyszła ulga. Jak na prawdziwego Dzielniaka przystało były i bąki i wielka qpa- o dziwo zupełnie normalna. Franciszek zasnął głębokim snem dopiero przed drugą. Brzuch nadal był wzdęty, a Dziedzic pojękiwał przez sen, jednak dotrwaliśmy do rana.

Po szóstej obudziły nas salwy armatnie z okolic pieluszki, wielkie niebieskie oczy, uśmiech od ucha do ucha i tatatatatatatatata.

Przez cały poniedziałek Franek nie zjadł nic, co odbiegałoby od jego normalnej diety. Nowością było 50ml soku śliwkowego, który jest głównym podejrzanym po wczorajszym zajściu. Marchewkowy takich akcji nie wywoływał.