Piłka.

Dobry wieczór Państwu! Wita Państwa Mama Franklinowska, podaję najważniejsze wydarzenia sportowe:

– nasi szczypiorniści po brawurowej końcówce wygrali mecz z reprezentacją Danii i z dwoma punktami przeszli do II fazy grupowej. Chłopaki dwoili się i troili i wygrali. Frankowy tata podskakiwał na kanapie, mama trzymała kciuki a Franek…

-a Franciszek Franklinowski po całym dniu pełnym wrażeń i popołudniowej rehabilitacji został postawiony do pionu w swoim dalmatyńczyku i (UWAGA!) grał w piłkę!!! Tak jest kochani! Nasz Franco od kilku dni robi kolosalne postępy rehabilitacyjne. Przyznaje to Ciocia Ania, potwierdza Ciocia Monika. Coraz łatwiej utrzymać mu proste plecy, coraz dłużej potrafi siedzieć sam bez wsparcia! Rusza rączkami jak zawodowiec i podnosi pupę i połowę pleców z pozycji leżącej zupełnie sam! I jeszcze potrafi rozkołysać wannę! Ale do piłki wracając. Scenka sytuacyjna:

Franklin stoi w pionizatorze i głośno dopomina się atrakcji. Niesiony duchem sportu tato podaje Dziedzicowi niebieską piłkę z nadzieją, że Młodzieniec spróbuje jej choć dotknąć. A Młodzieniec bierze piłkę w obie ręce, podnosi do góry na wysokość oczu, strzela buziaka i rzuca! I tak SIEDEM razy. SIEDEM. S-I-E-D-E-M! 7.Naprawdę siedem.

Oklaski proszę.

Tym samym możemy być dumni i z naszej Reprezentacji w piłce ręcznej i z naszego Dzielniaka.

Z domu we Frankowicach przepełnionego radością z powodu piłki- Mama Franklinowska.

*  *  *

Ten blog bierze udział w konkursie na Blog Roku 2011 i dzięki głosom Czytaczy znalazł się w kolejnym etapie. Liczniki wyzerowano i można po raz kolejny wysłać jeden sms o treści A00346 pod numer 7122 (1,23zł), by Frankowe podwórko mogło zawalczyć o tytuł Bloga Blogerów. Za wszystkie głosy dziękujemy!!!

Blog Roku 2011- jesteśmy w kolejnym etapie!!!

Ha! I udało się! Dzięki 560 smsom przeszliśmy do następnego etapu w konkursie na Blog Roku 2011 😀 Bardzo, bardzo dziękujemy wszystkim, którzy w mamowe pisanie zainwestowali 1,23zł i umieścili nas na trzeciej lokacie w zestawieniu. Co dalej?

Dalej wygląda to dość skomplikowanie, bo:

1/ Frankowy blog jako jeden z dziesięciu trafił teraz pod ocenę Jurora- Pani Anny Dziewit-Meller. Pani Jurorka z dziesiątki blogów wybierze trzy i przedstawi na zebraniu Kapituły. Na tymże samym zebraniu pozostali Jurorzy przedstawią swoje typy z innych kategorii. Z przedstawionych typów Jury wybierze Blog Roku 2011.

ALE

2/ponieważ dostaliśmy się do 10 jakoby z automatu bierzemy udział w jeszcze jednej rozgrywce, a mianowicie walczymy o tytuł Bloga Blogerów. Tym samym liczniki zostały wyzerowane i do 07/02/2011 można wysyłać smsy o treści

A00346 pod numer 7122 (1,23zł)

i pomóc nam dostać się do finałowej dziesiątki blogów wszystkich kategorii, z której odrębne Jury wyłoni Bloga Blogerów.

Cały regulamin tego etapu można przeczytać tu——————> klik

Tym samym prosimy wszystkich Czytaczy i Pomagaczy i zakochane Niewiasty o sms. Ponieważ liczniki zostały wyzerowane, osoba, która oddała na nas głos w poprzednim etapie może to zrobić także teraz!!! I ponownie z jednego numeru telefonu można wysłać jeden sms.

Całość dochodu z sms Organizator przeznacza cele charytatywne.

A poniżej prezent, który Franek otrzymał dziś na skrzynkę mailową. Cała audycja nagrywana była wczoraj w Radio Centrum, a ten wycinek? Z resztą posłuchajcie sami!

DLA FRANKA

Lubię to!

Franciszek Franklinowski i jego lista: TO Lubię:

1. Drapanie plecków.

2. Myzianie plecków.

3. Głaskanie plecków.

Tata Franklinowski i jego lista: TO Lubię:

1. Drapanie plecków.

2. Myzianie plecków.

3. Głaskanie plecków.

Mama Franklinowska:

ma dwie ręce. 🙂

 

Franklinowski Junior jest już w tym wieku, w którym zaczyna kształtować mu się gust. W związku z powyższym coraz lepiej idzie nam dogadywanie się co do formy zabawy, ulubionych wierszyków i jedzenia. Co lubi Dziedzic? Żyrafy- to wiadomo, pod każdą postacią. Bo są żółte i mają długie szyje, które łatwo chwycić. Lubi także Stefka Burczymuchę, Pawła i Gawła i Osiołka, któremu w żłoby dano. Przepada za „była sobie żabka mała”  i łaskotaniem. Kocha przesyłać buziaki i robić tryk głową. Uwielbia ruszać pupką, pleckami, nóżkami- najmocniej jak potrafi. Lubi rybę z warzywami, rosół, ogórkową, fasolkę po bretońsku, frytki z McDonald i placki ziemniaczane. Pija herbatę i wodę. Woda! No tak, kocha brać kąpiel. I jeszcze wkładać tacie palce do oczu i nosa. I oglądać Vivę…

Podpadnie Dziedzicowi ten/ta, który/która:

-poda do jedzenia coś, co nie jest zmiksowane na gładką masę i nie jest jednym z wcześniej wspomnianych dań

-ośmieli się umyć mu zęby, tudzież buzię lub obciąć paznokcie

-wyniesie Frankowe lico na wiatr/deszcz/śnieg

-nie będzie przybiegał na każde zawołanie, odpowiadał na zaczepki i bawił się całymi dniami

-będzie grzebał przy tasiemce, rurce, szyjce- chyba, że to mama

-będzie zaczepiał nos, uszy i czoło- chyba, że to tata…

A to dopiero pierwszy etap, co do wymogów dla przyszłych Pań Franklinowskich 🙂

*  *  *

A00346 pod 7122 (1,23PLN)- z jednego numeru jeden sms, do czwartku. Jesteśmy na trzecim miejscu- to a propo Bloga Roku 2011.

Gruszkowy dzień.

Mężczyźni to jednak dziwni są. Ponieważ posiadam w domu dwa egzemplarze tego gatunku i to w różnym przedziale wiekowym, wiem, co mówię! Starszy- to wiadomo- mąż. I jak to na mamowego męża przystało po uzgodnieniu szczegółów a propo przysłowiowych skarpetek i pasty do zębów- niemal ideał 😉 A ponieważ blog o juniorze jest, skupmy się na nim. Młodszy od dnia narodzin przechodzi fascynację dużo starszymi kobietami. Najpierw była Suzana, potem cały łódzki OIOM, teraz Ciocie Rehabilitantki, Ciocia M., Ciocia A., że już nie wspomnę o masie Czytaczek, które ślą maile pełne czułych słówek i żyrafowe prezenty- wszystko, byle tylko przypodobać się Paniczowi! Z rówieśniczkami Franklin ma problem. Są dwie tezy: albo go okrutnie onieśmielają, albo zwyczajnie są dla niego za młode. Franklinowski junior opłakuje bowiem od początku do końca prawie każdą wizytę dziewczynki w wieku zbliżonym do swojego. Mała Rebelka? Nie mogła dotknąć nawet kolana Dziedzica, żeby nie skończyło się płaczem. Zuzi Wujka Foto? Młodzieniec pozwala jej… patrzeć i podziwiać. W innych momentach płacze. I wieczór tylko potwierdza mamowe obserwacje. Bo dziś pojawił się On. Fif. Fif jest jedynym rówieśnikiem płci męskiej, jakiego znamy. Jest rówieśnikiem najbardziej równym, bowiem urodził się 15.10.2010. dokładnie 20 minut po Franku. Chłopaki są zatem mało psychologicznie przez matki oglądani i porównywani. Jednak najważniejsze jest to, że Fifek jest jedynym rówieśnikiem Franklina, z którym ten się dogaduje i którego obecność zupełnie mu nie przeszkadza. Co lepsze Fifek mógł głaskać Młodzieńca, dotykać jego buzi (co nawet mamie nie uchodzi, bo zaraz podejrzewana jest o krem, jedzenie, myci, itp.), grzebać przy rurce i roznosić mieszkanie w pył. Chłopaki, choć nie zaprzyjaźnili się, jak matki oczekiwały, „po dziewczyńsku”, to wspólnie rozpracowali kilka Frankowych zabawek, zjedli pączka Babci Gruszki i dzielnie tolerowali zabiegi pielęgnacyjne, czyli mycie buziaków. W związku z powyższym Fifek zostanie ściągnięty do Frankowskiego jeszcze na weekend, a poniżej kilka foto z wizyty naszego kumpla:

 

Z wieści rehabilitacyjnych:

Francesco, ja wszyscy wiecie, w związku z Potworzastym ma pewne ograniczenia ruchowe. Ma też już szkody popełnione przez tego stwora. Z kilkoma już wygraliśmy (nie ruszające się ręce, przykurcze w łydkach, zupełnie bezwładne stópki). Jednym z aktualnych, z którym walczymy, jest niewielki przykurcz z prawej strony szyi. Oprócz ćwiczeń, pokonujemy go sposobem. Mianowicie staramy się układać wszystkie interesujące Dziedzica rzeczy z jego lewej strony, również na kanapie leży tak, by musiał odwrócić głowę w lewą stronę na dziewczyny z Vivy i kiedy ktoś wchodzi. Poniżej dowód, że nawet przykurcz nie przeszkadza, kiedy chce się podglądać tv. A podglądanie tv na stojąco- to dopiero frajda. I sukces- dopowiada tata.:

*  *  *

Z mamowej prywaty: śnieg pada nadal, a blog w ogólnym zestawieniu na pozycji trzeciej 🙂 Głosowanie do czwartku:

A00346 na numer 7122, koszt 1,23zł (z jednego numeru można wysłać jeden sms). Dziękujemy!!!

Respi i Franek, czyli zgrana ekipa.

Chyba wykrakaliśmy. Jest śnieg! Napadało tyle, że w zupełności wystarczy na małą podróż sankami. Oczywiście, jeżeli Jaśnie Panicz jutro wyrazi ochotę. Tymczasem odsypia wizytę u babci i pierwszą podróż samochodem po zmianie trybu respiratora. Znów pokazaliśmy Potworzastemu, że tak łatwo się nie damy. Mimo, że auto podskakiwało na dziurach, Franek tylko raz w czasie 30 km drogi wymagał wentylacji ręcznej. To oznacza, że póki co Młodzieńcowi dobrze współpracuje się z respiratorem w nowych ustawieniach, a Potworzasty stracił na intensywności.

Przekazałam te wieści Pani Dr Jędrzejowskiej z Polskiej Akademii Nauk, która zdiagnozowała Franka. Zapytałam także, czy w swojej karierze spotkała się z „poprawą stanu” u któregoś z dzieciaczków zaatakowanych przez SMARD1. Pani Dr odpisała, że „(…)SMARD1 jest chorobą tak rzadką, że jednoznaczna ocena przebiegu klinicznego nie jest zwyczajnie możliwa. Za mało wiemy. Dodatkowo znalezione u Franka mutacje są nowe, dotąd nieopisane- zatem trudno jednoznacznie przewidywać, jaki będą miały efekt kliniczny. W dotychczas opisanych przypadkach SMARD1 stan dzieci, które przeżyły 1 rok życia nie pogarszał się, czasem obserwowano nawet niewielką poprawę.  Największym niebezpieczeństwem były dla nich zaburzenia rytmu serca (…)”, ale na szczęście u Franka nigdy one nie występowały. Niemniej jednak cały czas mamy się na baczności, bo dobrze wiemy, że Potworzasty niezwykle przebiegłym i okrutnym stworem jest.

Z serii: Co Dziedzic ma do powiedzenia:

Dziedzic szanowni Państwo ma do powiedzenia: BA-BA. Ku uciesze obu babć, bo póki imion nie wymawia, nowinka dotyczy każdej. Natomiast da-da i geeeee weszło już na stałe do Frankowego repertuaru i tylko ma-ma padło zaledwie trzy razy…

Poniżej: Franklinowska niedziela:

Poniżej moje ukochane zdjęcie z dziś: Franklin i mina w stylu „daj spokój z tymi fotkami, mamo!”

I na koniec gadżety – skarpety od Grety. Żyrafowe, a jakże:

Z cyklu mama się chwali:

o naszych blogowych potyczkach napisały najprawdziwsze w świecie media!!! O tutaj——> (klik w rc.fm)

Preludium do zimy.

I przyszła. Krążyła, zwodziła, zawracała… i przyszła. Kto? Zima. Śnieg pada. Wszędzie. Wszędzie tylko nie u nas. Co prawda wczoraj mieliśmy małe preludium do zasp, ale tylko przez piętnaście minut. Potem przyszło słońce i w dalszym ciągu na podwórku zalega całe 0,5cm śniegu. A sanki czekają…

Plusy braku zimy są takie, że nie trzeba odśnieżać. Nasza Frankowska ulica co roku zasypana jest po pas i odśnieżana w ramach współpracy sąsiedzkiej. Kto był ten wie, że Franek w metropolii nie mieszka. Drogowcy rzadko tu zaglądają. W związku z wiosną tej zimy obyło się zatem bez gremialnego machania łopatami. I to by było na tyle. Bo może śniegu nie ma , zasypani nie jesteśmy, ale wieje i pogoda jakaś taka niefajna, więc Franek i tak siedzi w domu. Wczoraj mieliśmy zamiar szarpnąć się na małą podróż dookoła domu, ale nasze wrażliwe dziecię oprotestowało podmuchy wiatru na jego licu. W związku z tym Franklin z tatą spędzili pół dnia próbując rozpracować książkę z bajkami, a mama i Ciocia A. pogoniły na łyżwy. Efektem tego jest Franciszek zakochany w Stefku Burczymusze i mama z zakwasami nie z tej ziemi.

Ale za to niedziela… Niedziela będzie dla nas 🙂 Jest godzina 9:58. Franklinowski po śniadaniu stara się zająć sam sobą, tata pakuje torby, mama robi się na bóstwo i pędzimy do dziadków na obiad. Wieść gminna niesie, że przywiało tam także Poznańskich, więc Dziedzic znów będzie rozpieszczany do granic przyzwoitości. Zatem wieczorem zapraszamy na relację z Frankowego wypadu, a tymczasem ahoj przygodo, zabieramy sanki i jedziemy szukać śniegu u Dziadka!

Miłej niedzieli kochani Czytacze!

*  *  *

Frankowy blog dzięki szalonej akcji sms znajduje się aktualnie na pozycji trzeciej zestawienia 🙂 Dziękujemy i tradycyjnie prosimy o jeszcze! A00346 na numer 7122, koszt 1,23zł (z jednego numeru można wysłać jeden sms).

Buziakujemy! :*

Sukces tygodnia i instrukcja obsługi.

Głosowanie zastartowało. Dzięki uprzejmości Czytaczy i wszelkiej maści Frankowych Fanów matka uplasowała się na pozycji ósmej, by po dobie głosowania spaść na pozycję dziesiątą. Następuje zatem agitacja i niniejszym wszem i wobec ogłaszam, że kto żyw i chętny głosować może nadal:

A00346 pod numer 7122, koszt 1,23zł. (z jednego numeru telefonu oddać można jeden głos)

*  *  *

Dobra. Konkursy konkursami, a to przecież podwórko Franka i historia jego szaleństw, więc szybciutko nadrabiamy zaległości we Frankowych wzlotach. Co sprytniejsi zauważyli, że upadków brak. 🙂

Kochani Czytacze. Wybaczcie, że nie informowaliśmy Was wcześniej, ale nie chcieliśmy zostać posądzeni o szarlataństwo i kuku na muniu. Dlaczego? Już wyjaśniam. Od naszej pierwszej nieudanej z resztą wyprawy do Łodzi Dziedzic przełączony był na tryb respiratora, który najprościej rzecz ujmując, pompował we Franka powietrze, nie zwracając uwagi na jego próby oddechowe. Tymczasem, odkąd Franciszek zaczął ostrzej gaworzyć i przestały mu dokuczać dolegliwości qpne i zębowe, zauważyliśmy, że pomiędzy oddechami respiratorowymi, widać oddech Dziedzica. Nęceni sukcesami rehabilitacyjnymi i ogólną kondycją Młodzieńca (nie zwracał uwagi na odłączanie od respi w czasie odsysania, ani przy przebieraniu), sprawdziliśmy proces oddechowy brutalnie. Mianowicie Frankowy tata odłączył delikwenta od respi i liczył oddechy. Najwięcej udało się Dziedzicowi popełnić dziewięć samodzielnych głębokich oddechów. Taddam! Żeby nam się dziecię za bardzo nie rozleniwiło poprosiliśmy Doktora Opiekuna (który chyba do dziś przeciera oczy ze zdumienia), żeby przełączył respirator na tryb, który kontroluje Dziedzicowe oddechy. Co oznacza, że kiedy  oddech własny Franklina jest zbyt płytki respi go dopycha. Od wczoraj Francesco radzi sobie wyśmienicie! Nawet w czasie rehabilitacji, której od kilku dni poddaje się z uśmiechem i bez oporów. Jak z tego wniosek? Franklin stuprocentowym leniwym mężczyzną jest.

Nie, kochani. On nie zdrowieje. SMARD jest nieuleczalny. Nadal. Sprawdzam codziennie. Po prostu jego kondycja oddechowa jest lepsza, a płuca nie wymagają tak ostrej wentylacji. Chyba niniejszym odtrąbiłam sukces tygodnia 🙂

Kilka mam dzieci zdrowych, kilka cioć i wujków kilku także, prosiło nas, żebyśmy w miarę możliwości pokazali, jak trzeba zajmować się stuprocentowym Dziedzicem. Dlatego poniżej:

Instrukcja obsługi dziecka z rurką tracheo. Dotyczy tylko Franciszka Franklinowskiego. Lekcja pierwsza: poznajemy sprzęt:

Do obsługi Dziedzica z rurką tracheo, podłączonego na stałe do respiratora potrzebujemy:

1. Dziedzica z rurką tracheo i respiratorem.

2. Sprzętu… nazwijmy to drobnego okołorurkowego.

3. Sprzętów dodatkowych niezbędnych do utrzymania całości w porządku.

Tak się składa, że akurat wszystko posiadam w domu, dlatego zacznijmy i proszę pilnie notować:

Od lewej: respirator, Pan Żyraf podpierający pupę i Dziedzic.  Dziedzica i respirator łączy rura, którą przepływa powietrze.

Od lewej: u góry: filtr łączący rurę i rurkę tracheo (jednorazowego użytku, wymieniany co najmniej raz dziennie), rurka tracheo (wymieniana raz na około 4-6 tygodni), cewnik służący do odsysania (jednorazowy); w środku: worek ambu; rząd dolny: tasiemka (służy przytrzymywaniu rurki w szyi- wymieniana w zależności od potrzeb 1-2razy dziennie), sól fizjologiczna sotosowana przy wlewkach w razie wielkiego gluta przy odsysaniu i gaziki jałowe sterylne służące ochronie dziurki w szyi przed zanieczyszczeniami z zewnątrz.

Powyżej: ssak służący do odsysania wydzieliny (zwanej w cięższych przypadkach glutem) za pomocą cewnika z rurki tracheo.

I ostatnie:

Oto pulsoksymetr: służy do pomiaru saturacji (poziomu natlenienia organizmu) i częstości tętna u Franklinowskiego- w naszym domu używany w wypadkach nagłej duszności i do sporadycznej kontroli.

Na dziś to tyle. Na następnych zajęciach praktyka. A potem kolokwium. 🙂

Buziakujemy na weekend. :*

Matkowa prywata- Blog Roku 2011.

No i stało się! Od dziś, od godz.15.00 można za pomocą SMS głosować na Frankowego bloga prowadzonego przez matkę, która natchniona chwilą zgłosiła się do konkursu na Blog Roku 2011.

Żeby matka mogła przejść do kolejnego etapu konkursu, w którym jej radosną twórczość własną oceniać będzie JURY, musi być 1 z 10 blogów o największej liczbie głosów w naszej kategorii. A blogów zgłoszono 729!

W związku z powyższym, kto zechce może wysłać sms o treści:

A00346 na numer 7122,

Koszt SMS to 1,23zł brutto.

Uwaga! W numerze bloga znak 0, to cyfra zero. Pamiętaj, także, aby nie wstawiać w SMS spacji!

Głosowanie w pierwszym etapie trwa do 19.01.2011.

Za wszystkie smsy  DZIĘKUJĘ!!!

WAŻNE!!! Z JEDNEGO NUMERU TELEFONU MOŻNA ODDAĆ JEDEN GŁOS NA DANY BLOG 🙂

Dochód z SMS’ów zostanie przekazany na turnusy rehabilitacyjne dla osób niepełnosprawnych.

Co Franklin powiedział…

W związku z tym, że mama dostała dziś alergii na komputer, wpisu nie będzie. Wpisu mamowego. Bowiem szanowni Czytacze, Franciszek Franklinowski postanowił sam osobiście opowiedzieć Wam, jak spędził dzień. A ponieważ z pisaniem ma jeszcze niewielki problem, wpis będzie filmowy. W jakości HD 🙂

Franciszek gadający:

Franciszek niepijący.

-Halo! Jest tu ktoś?- niepewnie zapytała Franklinowska po przekroczeniu progu domu. Bowiem już od wejścia oprócz ciszy, zaintrygowała ją ciemność i spokój panujący w Dziedzicowym pałacu.- Chłooopaaaaki?!- dodała z nutką nadziei w głosie, ale nie dane jej było doczekać się odzewu, ponieważ mężczyźni Franklinowscy przytuleni jeden do żaby, drugi do laptopa spali aż miło!Cóż było robić? Ogarnięta niemiłosierną zazdrością Franklinowska szybko dołączyła do swoich mężczyzn i tym samym nasze wtorkowe przygody można określić jednym słowem: ODSYPIALIŚMY.

Jednak nęcona mailem Gabrysiowej mamy, wspomnę o problemie, z którym zmaga się nie tylko Ona, ale i Franklinowscy:

Franciszek Dziedzic należy bowiem do mężczyzn niepijących. Generalnie. Nie pije niczego z niczego. Herbatki maści wszelkiej, soczki produkcji każdej, woda, kakao, mleko- nic. Z butelki, łyżeczki, kubka niekapka- absolutnie. Ani za pomocą prośby, ani za pomocą groźby. Nie pije i koniec. Wspólnie z Frankowym tatą metodą prób i błędów, czyli chyba najskuteczniejszą ze znanych ludzkości, opracowaliśmy system pojenia Franciszka w czasie snu. Bowiem, kiedy Dziedzic znajduje się w objęciach Morfeusza pije aż miło! I to niekoniecznie nocą. Dlatego wykorzystujemy drzemki poobiednie i te w czasie podróży. Te dłuższe i te zupełnie krótkie. Tym samym Franklin wysuszony czasem aktywności nocą potrafi wypić do 500ml płynu.  Oczywiście są momenty, kiedy w ciągu dnia Dziedzic pije. Są, a jakże! Rehabilitacja! Wtedy Młodzieniec jest gotów zrobić wszystko, byleby tylko nie ćwiczyć. Żeby jednak nie ułatwiać Starym życia, trzyma tylko butlę w zębach i się cieszy. Sprytny! Po mamusi.

I na koniec priorytet Franklinowskich numer jeden:

*rozejrzeć się za wózkiem z podstawą jezdną przystosowaną do respiratora i siedziskiem nadającym się do montażu w aucie- Franek wyrasta ze swojej spacerówki i fotelika samochodowego i na wiosnę będziemy zmuszeni zakupić nowy sprzęt. Ceny? Pewnie, że atrakcyjne: ok.14-16. Tysięcy. Złotych.

I priorytet numer dwa:

*obrabować bank albo zbić cenę franka. Whatever.