W końcu kupiliśmy choinkę! Tak jest. Wybrać ją pojechał razem z nami także Franklin, ale kiedy poczuł pierwsze podmuchy wiatru na swoim licu, od razu oprotestował wypad płaczem i musieliśmy się szybko zbierać do domu. Żeby było śmieszniej, zaraz po powrocie z uśmiechem od ucha do ucha pałaszował obiad… Jutro tata zamontuje choinkę w domu i nastąpi wielkie ubieranie. Światełka, aniołki, bałwanki, łańcuchy- wszystko już czeka w pogotowiu. Mimo drobnego choinkowego incydentu dzień minął pod znakiem uśmiechu.
Jednak od kilku dni Franklin ma problemy z zasypianiem. Wczoraj mimo, że wstał o 4: 04 (!!!) , zasnął dopiero o 22:37. Na szczęście dzisiaj pozwolił nam pospać AŻ do siódmej rano. W ciągu dnia śpi raz. Regularnie, jak w zegarku od 11.30 do 13. Kiedy zaczynałam tego posta była 22:40 i Dziedzic nadal nie spał. Mówił do siebie, mlaskał, bawił się, a kiedy nikt nie zwraca na niego uwagi buntuje się i płacze. Brzuch miękki, więc to nie może być to. Temperatury nie ma. W pieluszce sucho. Pić nie chce. Na prawym boku nie, na lewym też nie, o leżeniu na plecach można pomarzyć. I tak walczymy. Przynajmniej oboje skupiamy się na jednym: bezsenność. I Franklin i mama próbują ją pokonać…
Jest 23:17- siedem minut temu Franek zasnął. Obrócony na lewy bok, przesłał mi jeszcze dwa buziaki, zamknął oczy i zasnął. I weź tu kobieto zrozum syna swego…
A w załączeniu zupełnie nie na temat, ale za to z dedykacją dla Frankowej greckiej Wielbicielki. Zdjęcie z kocem:-) Kocem- żyrafą 😀