Weekend minął przyjemnie i szybko, niestety… W sobotę mama powróciła z pracowego wyjazdu, a całą niedzielę odreagowywaliśmy na kanapie. Czyli lenistwo pełną gębą.
Tydzień niestety nie zaczął się różowo. Cały poniedziałek tata walczył z nadmiarem wydzieliny w rurce i beznadziejnym nastrojem Dziedzica. Wydzielina normalna- żaden tam zielony glut czy coś, jednak ilość taka, że odsysanie stało się głównym punktem dnia. Także Ciocia Ania Rehabilitantka miała swoją wielką walkę. Franklin płakał całe ćwiczenia i nawet nie zamierzał udawać, że będzie współpracował. To i gryzienie wszystkiego co znajdzie się w zasięgu prawej strony paszczy, prowokuje nas do podejrzewania syna o ząbkowanie. Dziąsełka zaczerwienione, oczy zapłakane i tylko noszenie i tulenie i myzianie nie wpędza Dziedzica w stany depresyjne. Zatem na zmianę z tatą nosimy, tulimy i myziamy- a Franklin korzysta.
W tym miejscu nasze dzieciątko w stu procentach wpisuje się w standardy światowe ząbkowania. Jest ślinienie na potęgę i nastrój mocno nieciekawy, foch nieustający, gryzienie smoczka, misia, palców, pięści, ubrań, koca i potrzeba rodzicielskiego wsparcia. Nasz mały mężczyzna dojrzewa. 🙂
Byle do ósmego zęba.