Wygłupasy.

Ranek.

Leżą w łóżku Franklinowscy,

Piękni tacy, niemal boscy,

Tato jeszcze trochę chrapie,

Synu go po nosie drapie,

Niemen o mimozach śpiewa,

Mama troszkę jeszcze ziewa,

Ale już od rana wiemy,

Że do dziadków dziś jedziemy.

Południe.

Babcia biega wciąż z rosołem,

Dziadek chowa się pod stołem,

Tato pięknie wszystko zjada,

Franek ciągle tylko gada,

Mama dumna jest z syneczka,

Oj, udała się wycieczka!

Wieczór.

Kąpiel cała roześmiana,

Tańczy tato, śpiewa mama,

Franek zjada miskę kaszki,

Szybko zrzuca fatałaszki,

Teraz sobie smacznie chrapie,

Wespół z tatą na kanapie.

***

P.S. Wiadomości z ostatniej chwili:

-odrabiamy chorobowe straty wagowe: 100 gram odzyskane,

-Franklin z uśmiechem na twarzy spałaszował dziś kubek jogurtu gruszkowego (pozdrowienia dla Fifiego i jego starych!)

-niedziela minęła re-we-la-cyj-nie!

-oby do następnej 😀