Wpis bardzo weekendowy.

Nasz weekend można określić jednym słowem: cudowny!

Już piątek był zwiastunem tego, że na pewno nie będziemy się nudzili. Franklina odwiedziła Ciocia-Babcia Dorota. Dziedzic, jak na prawdziwego dżentelmena przystało ugościł Ciocię-Babcię buziakami, przytulkami i całą gamą swoich umiejętności, z podnoszeniem pupy włącznie. Już w piątek nasz gość był świadkiem czegoś wyjątkowego, a mianowicie- Franklin powrócił z dalekiej podróży i zaczął jeść! Był to jeden z tych dni, kiedy Franek w pełni wykorzystał przeznaczone dla niego menu. A najbardziej smakował mu żurek, który przygotowali na spółkę z tatą. 🙂

Sobota to tradycyjnie dzień mopa. Było i mycie okien i sprzątanie garażu i ogólne porządki jesienne. We wszystkim czynny udział brał Dziedzic. Trzeba przyznać, że zarządzać to on potrafi jak mało kto! W sobotę odwiedził nas także Wujek Foto z porcją fotek Franco&Zuzi. Wujek wraz z kolegami przyjechał na wielkich i głośnych motorach, których Dziedzic wcale a wcale się nie bał… Po południu w ramach nagrody i relaksu wraz z Ciocią A. wybraliśmy się na spacer. Z wyprawy Franco wrócił tak bardzo głodny, że kubek owoców zniknął w trzy minuty a sam zainteresowany do wieczora tryskał humorem i energią. A wieczorem? Wieczorem tatuś i mamusia mieli randkę! Dzięki wielkiemu sercu Cioci M.,która zajęła się Dziedzicem mieliśmy wieczór tylko dla siebie. Franklin po kąpieli i kolacji zasnął jak niedźwiadek i wieczór spędził pod czujnym nadzorem ukochanej cioteczki. A tymczasem mama i tata byli i w kinie i na fast- foodzie -czyli randka jak za dawnych czasów 🙂

No i niedziela! Synuś wstał skoro świt (dziś robiło się widno około 5:28), zjadł śniadanie i gadał. Gadał i gadał i opowiadał i zupełnie nie przeszkadzał mu fakt, że mama w czasie tych opowieści delikatnie przysypia. Na obiad zaś wybraliśmy się do Babci Goshi i Dziadka Ksero. A tam, to już zupełne szaleństwo! Był i spacer do lasu i zabawy z psem i oczywiście kulinarny popis babci. Franklin spałaszował tradycyjny rosół i mięsko, a tata i cały bagażnik samochodu wrócili do domu lekko kwadratowi. Babcia wie, co dobre 🙂

A tak wygląda nasz weekend w obiektywie Frankowej mamy:

 

 

I na koniec słodkie lenistwo u Babci:

 

Bilans weekendu wygląda następująco:

-ilość uśmiechniętych Frnaklinowskich: 3

-ilość zjedzonych przez Franka posiłków: 3-4 dziennie (czyli wieje optymizmem)

-ilość gości: gdzieś w okolicach 7 😀

-ilość (smodzielnych!) qp: 3

Ach i zapomniałam dodać! Wraz z Ciocią Anią Rehabilitantką Franklin ćwiczy coś na kształt raczkowania. A jak? A tak:


🙂