Słodki czwartek.

Ponieważ mieszanka charakterów mamowego i tatowego dała efekt w postaci twardego charakteru Franklina- nie jemy nadal. To znaczy nie jemy konkretów. Dziedzic w wielkiej swej wyrozumiałości dał się przekonać do wielkiego kubka owoców i budyniu z sokiem malinowym. Był to jego pierwszy budyń w życiu i mimo, że pierwsza łyżka została wypluta- dalej poszło jak z płatka.

W związku z tym, że Franek ewidentnie ma swoje ulubione smaki (ryby, ogórkową, rosół, jabłko z biszkoptem, gruszki, kaszka z lipą) i swoje NIEulubione smaki (ostatnio, to chyba wszystko…) zastanawiam się, jak to wygląda ze smakowaniem u osób z rurką tracheostomijną? Wyczytałam gdzieś, że ludzie po tracheostomii tracą m.in. smak i węch. No, ale niech mi ktoś spróbuje Dziedzica do pomidorowej przekonać! Poza tym reaguje na słone (lubi chipsy), kwaśne (wyrodna matka próbowała z cytryną) i słodkie (kochamy lody). Niestety, a może raczej na szczęście nie mamy żadnego dorosłego z rurką w zasięgu, ALE mamy Czytaczy, którzy jak życie i siłę internetu znam- odpowiedzą. 🙂

Ponieważ czwartek minął pod znakiem słodkości Jaśnie Panicz zadecydował, że pójdzie spać BEZ kolacji i BEZ kąpieli- dzień dziecka na całego. Tym samym zasnął grubo przed wieczorynką, żeby przed północą obudzić się z wielkim głodem w oczach i spałaszować 3/4porcji kaszki. Oczywiście zapragnął także zabaw, ale byliśmy już tacy senni, że musiał się dostosować i po  poważnej rozmowie z tatą i Panem Żyrafem poszedł spać.

***

Mamowa lazania też miała szansę zagościć we Frankowym menu. Jednak Dziedzic nie skorzystał 😉