Walka trwa. Dla zmylenia przeciwnika- mnie czyli- przeziębienie zaatakowało także Frankowego tatę. I teraz obaj mężczyźni mojego życia: smarkają, kichają i kaszlą. Kiedy choruje mężczyzna, świat się zatrzymuje i wszystko staje się inne takie… U nas należy to pomnożyć razy dwa. 🙂 Z góry dziękuje za wyrazy współczucia płynące od wszystkich Czytaczek 😉
Chłopaki postanowili, że spędzą dzisiaj cały dzień w łóżku, oglądając blondynki na vivie. Około południa ma Dzielniaków odwiedzić pediatra, osłuchać i poradzić, co dalej. Póki co Młodszemu wymieniamy rurkę, załatwiamy zwolnienie z wuefu (czyt. Ciocia Ania Rehabilitantka ma wolne) i fundujemy lazy day, a Starszy dostał herbatę z miodem i cytryną, tabletkę na gardło i jakieś rozpuszczalny ustrojstwo przeciw przeziębieniu i ma zdrowieć. Obaj zgodnie doszli do wniosku, że skoro są najlepszymi kumplami, to razem łatwiej będzie im walczyć z kichaniem. Franklinowa gorączka odpuściła, noc przebiegła w miarę spokojnie. W dalszym ciągu walczymy z glutem, który na szczęście jeszcze nie zielenieje. Mam nadzieję, że po wymianie rury Dziedzicowi będzie się łatwiej oddychało, bo wczoraj w związku z lecącą saturacją i mega-dusznością musieliśmy Młodzieńca dotlenić. (Tu potwierdza się teza, że SMARD1 zaczyna od układu oddechowego, który osłabiony działa gorzej nawet przy lekkim przeziębieniu.)
W związku z powyższym matka, jak na wyrodną matkę przystało, ewakuowała się do pracy i zdalnie kontroluje domowy rozgardiasz…
Chłopaki- Dzielniaki trzymajcie się! 🙂