Franek kicha na rockowo.

Franklina odwiedził bardzo wyjątkowy gość. W zasadzie dwoje gości. Jeden z naszych najnowszych Wujków z wyboru. Sam na ochotnika zabrał małżonkę pod pachę i po kilku perypetiach dotarli do naszego domku na przedmieściach. Ponieważ godzina była już mocno wieczorowa, Jaśnie Panicz akurat zażywał kąpieli, co absolutnie nie przeszkadzało mu przyjąć wyrazów uwielbienia i zachwytu. Oprócz tego nasz Gość podarował Frankowi baaaaaardzo trafiony prezent. Jest to kompilacja rockowych kołysanek, specjalnie wyselekcjonowanych dla Dziedzica. Ten trzypłytowy (!!!!!) album to nic innego, jak największa konkurencja dla Małpki Fiki-Miki i Koziołka Matołka Wujka P. W tym miejscu i Frankowa mama i Frankowy tata i Franek to już w ogóle ślą wielkiego buziaka i jeszcze większe dziękuję Freebirdowi 🙂 Taaaaak, ta oto sława, ten Pomagacz festiwalowy, dobra dusza naszej bytności na koncercie był naszym gościem i jest najnowszym Frankowym Wujkiem. Brawa poproszę…

A Dziedzic? Dziedzic po kąpieli przesłał dwa uśmiechy i poszedł spać. I absolutnie nic a nic nie przeszkadzało mu radio na full, włączone światła i głośno mówiący tata. Złote dziecię. Dlatego Freebirdowy prezent doceni dopiero dziś 🙂

Z wieści zdrowotnych:

Francesco załapał katar. Chyba. Bo kicha jak szalony i wydzieliny z rurki jakby więcej. Ale czysta, bezzapachowa i bezglutowa;-) Czyżby sezon na przeziębienia otwarty? Hm… A najśmieszniejsze jest to, że Dziedzic uwielbia kichać. Z jego ciałem dzieją się wówczas takie rzeczy, tak nim (za przeproszeniem) trzepnie, że później mamy wyjęte z życia 10 minut na śmiechy i buziaki. A najlepsze jest to, że Franklin próbuje wywołać kichanie! I marszczy nos i strzela miny i wkurza się, że nie wychodzi. Rewelacja.

Z wieści rehabilitacyjnych:

Ciocia Ania rozkochana w Dziedzicowych postępach. Ale dziś nie o tym. Ciocia się dziś broni. Zatem Franklin trzyma kciukasy i czeka z czekoladą. W nagrodę.

Z wieści inauguracyjnych:

Nastąpiło pierwsze siadanie na nocniku!!! Tronie znaczy. Okraszone najpierw zdziwieniem, potem rzewnymi łzami. Tron pozostał suchy i czysty. A nawet poduszkę Młodzieńcowi za plecami położyliśmy. No cóż, pierwsze śliwki robaczywki. Za pięćdziesiątym razem na pewno się uda.

Buziakujemy:*