Walka z respiratorem- rozgrywka pierwsza.

Poniżej wiersz, który przysłała nam baaaaardzo wytrwała i dzielna Czytaczka. Ten wiersz dodaje Jej siły, której my życzymy coraz więcej. I mamy nadzieję, że wszystko skończy się dobrze 🙂 Nasza Czytaczka uznała, że pasuje też do nas. Myślę, że ma rację 🙂

Jan Twardowski- Kiedy mówisz

Nie płacz

w liście nie pisz

że los ciebie dotknął

nie ma sytuacji na ziemi bez wyjścia

kiedy Bog drzwi zamyka

to otwiera okno

 

odetchnij

popatrz

spadają z obłoków

małe-wielkie nieszczęścia potrzebne do szczęścia

 

a od zwykłych rzeczy naucz się spokoju

i zapomnij że jesteś

gdy mówisz że kochasz

***

 

Jak to z celebrytami bywa, także i nasz miewa nastroje. Dziś Franklin postanowił dać szkołę własnemu ojcu i doprowadzić do jeszcze większych wyrzutów sumienia osobistą matkę.  Frankowy tata był bliski wzywania pogotowia, bo Doktor Opiekun na dyżurze i przyjechać nie mógł. Dlaczego? Nie da się tego prosto wytłumaczyć, więc napiszę, jak było: Frankowy respi pracuje w tak zwanym trybie oddechu wspomaganego, co znaczy, że kiedy wyczuje próbę oddechu Młodego przełącza się na inny tryb pracy. Jak każde urządzenie i respi najmądrzejszy nie jest, bo zdarza się ,że za próbę oddechu odczytuje czkawkę albo ucisk na klatkę piersiową, np. gdy Franek podnosi rączki nad głowę. Co się wówczas dzieje? Respirator oczekuje wtedy dalszych oddechów, a że Dziedzic takowych nie posiada przecież w ogóle, zaczyna się jazda. Jazda polega na tym, że spada ciśnienie tłoczonego powietrza i ilość podawanych oddechów. Franek wpada w niepokój, z niepokoju w duszność a w duszności robi się sinoblady, nieszczęśliwy i zły- przy saturacji 96-98. Nie mamy najmniejszego pojęcia, dlaczego tak się dzieje? Ponieważ Frankowy tata najlepszy jest i jak każdy ojciec tak łatwo się nie poddaje, podłączył respi do koncentratora i lekko pomógł dotlenić synusia. Pomogło to na tyle, że Młodzieniec zjadł obiad i poszedł spać.

Tymczasem mama w pracy przeżywała ósmy zawał i tylko groźba rozwodu (rzucona przez tatę) powstrzymała ją od przyjazdu do domu…

Po południu Dziedzic powtórzył swój wyczyn dwukrotnie, jednak obyło się już bez koncentratora. A wieczorem? Wieczorem Dziedzic wziął kąpiel, spałaszował kaszkę w tempie ekspress i poszedł z tatą spać. A żeby było śmieszniej, to po całej tej akcji, Dziedzic robił to:

I jak tu rozgryźć Dziedzica? Jutro ma przyjechać Doktor Opiekun i poobserwować Młodego, ale jak znam życie wtedy i respirator i Młodzieniec będą pokazowo grzeczni.

Festiwal tuż- tuż. Mama wyjeżdża, więc proszę trzymać kciuki za moich Dzielniaków. No i mam nadzieję, że nie uciekną w trasę z muzykami Dżemu…

A na dokładkę dzisiejsza prasówka:

A może to szaleństwo z respi to woda sodowa naszej gwiazdy? 🙂

Dobrego czwartku wszystkim uczniakom życzymy!

 


					

Dobra strona ludzkości.

-Puk! puk!

-Kto tam?

-Kurier!

-Kurier?

-Paczka dla Franka.

-Paczka?

A w paczce: nocnik przecudnej urody, huśtawka taka, że oszaleć ze szczęścia można (dla wiadomości zainteresowanej: nic nie kombinowaliśmy bez drążka) i… rower! Tak. Dziedzic dostał dziś takie prezenty. Wszystko jest piękne, kolorowe i idealne. W sam raz dla gibiącego się w prawo i lewo Dziedzica. Rower moi drodzy ma nawet półkę na respi! I można regulować w nim wszystko absolutnie! Siedzonko, kierownice, oparcie, pedały, no słowem cud miód i orzeszki. Franklin usadzony, zapięty pasami z oczami jak pięć złotych pokonał dzisiaj 76 razy odcinek kuchnia-pokój i był przeszczęśliwy. Nocnik jeszcze nie został użyty, bo Młody po rajdzie rowerowym zasnął w wannie i kolację zjadł z zamkniętymi oczami… Frankowy tata mówi, że Dziedzic był okrutnie podekscytowany jazdą na rowerku i nie dał się spokojnie wysadzić 🙂 A wszystko to dzięki wielgaśnemu sercu Bruniaczy. Kim są Bruniacze? To takie dobre ludki, które piszą i piszą i krzyczą na mamę, kiedy ta mówi, że nie trzeba, że dziękuję, że w ogóle i Bruniaczowa śle fotki, śle maile czułe, śle wyrazy wsparcia i wykupiła chyba najpiękniejsze sprzęty w całym świecie. A Bruniaczowy to organizuje światło dla OIOMu, a Bruniacz ma włosy blond takie, że zakochałam się w jednej chwili. I choć nigdy Bruniaczy na żywo nie widziałam i choć Bruniacze są w naszej rodzinie od niedawna i choć wiemy o sobie tyle co nic, to chyba przenigdy nie znajdę słów uznania dla tego, co zrobili. Podarowali naszemu synowi PIERWSZY nocnik, PIERWSZĄ  huśtawkę i PIERWSZY rower. Dziękujemy! Dziękujemy jak nie wiem co 🙂

Następna na tablicy jest Fifi-mama. To kolejny przykład pozytywnego ADHD. Z dalekiego kraju lansuje mi dziecię co chwilę, obiecała przyjechać w odwiedziny i opowiada swoje historie i słucha moich  i jest kolejna Ciocią, która weszła do rodziny, bo chciała. I jak prawdziwa Ciocia martwi się na zapas, pyta i dba o mamowy spokój duszy 🙂 Teraz tylko czekamy na ich przyjazd do dziadków, a wtedy to pewnie przegadamy całą noc.

Któż jeszcze? Dziś napisała do nas Mama Maksyma (obiecuję odpisać jak najszybciej) i Justyna Sąsiadka- obie czytają, trzymają kciuki i jak my, marzą, byśmy kiedyś mogli obudzić się z tego dziwnego skądinąd snu…

Jaki z tego morał? Hm. Franek i jego Potwór pokazali nam, że na świecie jest masa ludzi o dobrych sercach. Tylko w ciągu ostatniego miesiąca przez nasze życie przewinęło się tyle dobra, że aż się boję kogoś pominąć. Prezydent Grodziński już został mianowany Wujkiem, Freebird montuje kołysanki i chce zostać największą konkurencją Wujka P., Kasia z Beki, to chyba śpi z Frankowym zdjęciem, bo pomysłów ma za trzech i do tego Bruniacze w komplecie, Fifi-mama, Mama Kuby (SMA I), Antkowa Mama, Preclowa Mama, Mama Ady, Mama Michałka, wszystkie łódzkie Ciotki z OIOMu, Rodzinka Elassadi, Docia i jej ferajna, że o kochanych Wujku P. i Suzanie, za którymi na maksa tęsknimy nie wspomnę – wszyscy w rodzinie. W Rodzinie z wyboru. Dziękujemy. A jeszcze nasi krewniacy: Babcie i Dziadkowie na medal, Ciotki i Wujkowie zakochani w Młodym na maksa- w całym tym nieszczęściu trafiliśmy na wyjątkowych, dobrych i wrażliwych ludzi.

Tymczasem mama trochę dołuje. Tak się zdarza co jakiś czas. Ciśnienie może albo coś. Nie widziałam dziś, jak Franek jeździł pierwszy raz na rowerze. Udało mi się szczęśliwie słyszeć pierwsze guuu na spółę z tatą. Festiwal mnie jednak ominie- muszę jechać na konferencję. I moje sumienie ma czkawkę. Bo choć Frankowy tata najlepszym tatą jest, to mama też powinna. I na dodatek nagle teraz wszędzie są mali chłopcy: grają z ojcami w piłkę, uciekają mamom w markecie, krzyczą, tupią i bałaganią. A mój nie ucieknie mi na spacerze, nie krzyknie i nie zbije ulubionego kubka. Dobrze, że chociaż Freebird obiecał mu tatuaż i imprezy do białego rana. No i te jego oczyska. Kupują ode mnie wszystko.  Jutro nowy dzień. Dobry dzień. I pójdziemy na rower 🙂

Medialnie.

No i już jesteśmy po. Franek oczywiście tradycyjnie na luziku, a my z lekkim stanem przedzawałowym, ale pozytywnie: motylki w żołądku, przyspieszony oddech i szklane oczy 🙂 Frankowy tata opowiada, że przygotowywali się do wyjścia od samego rana: zatem był u Franka i jeans i bluzka z konikiem i nawet trampki! Lans na całego. Dziedzic jak zwykle zaczarował wszystkich, a że w większości były to Panie, to już w ogóle był w siódmym niebie. Panie Dziennikarki robiły zdjęcia, słały buziaki i zaczepiały mojego syna. A syn? Zaprezentował całe spektrum swoich możliwości, od uśmiechu od ucha do ucha poprzez gadanie, buziakowanie na  lekkim płaczu kończąc. Nie obyło się także bez sesji fotograficznej i mamy już nawet część jej efektów.

Franek skutecznie odwracał uwagę od przemawiających. Szczególnie wtedy, kiedy w czasie opowieści Cioci Kasi z BEKI o miasteczku festiwalowym zaczął wtrącać swoje trzy grosze. I tak Ciocia słowo, Franek kkkkkkkkkk, Ciocia dwa słowa Franek kkkkkkkkk i buziak na dokładkę. Rośnie nam medialne zwierzę nie ma co.

Frankowy tata tymczasem obejrzał pomieszczenia, w których będzie brylował Dziedzic w czasie Festiwalu i pamiętał, by publicznie (co matce z głowy wypadło ofkors) podziękować wszystkim naszym cudownym Pomagaczom. Mama zatem blogowo chyli czoła i śle wielkie dziękuję. Dla chłopaków drukują się już identyfikatory i tym samym będą mogli całe przedsięwzięcie obejrzeć od kulis.

A w domu? Franklin odsypiał przedpołudnie pełne wrażeń,  pięknie zjadał i kiedy mama wróciła z pracy zabraliśmy się za kucharzenie. Za przykładem Cioci Basi Antkowej robiliśmy weka, a później podglądliśmy przez okno tatę, który kosił trawę. Po kąpieli Dziedzic już tradycyjnie zasnął w biegu i teraz na zmianę z tatą chrapią tak, że drżą szyby w oknach.

Także od dziś Franklin ma nowego przyjaciela. Będzie to wielka konkurencja dla Wujka P. w czytaniu bajek 🙂 Między Panami od razu nawiązała się nić sympatii, a Dziedzic nie odrywał wzroku od nowego kumpla całą konferencję. Próbowałam dołączyć foto ze spotkania Panów, jednak nasz komputer dzisiaj zdecydowanie nie chce współpracować, a Frankowy tata (czyli myśl techniczna w naszym domu) śpi i nie chcę go budzić- fotorelacja jutro.

Festiwal za 4 dni 😀

 

Blaski i cienie Frankowej sławy.

Zacznijmy może od dobrego, bo dobrego w naszym życiu dzieje się wiele. Efektem naszego piątkowego wyjścia do Beki jest nie tylko film, za którego Oscara matka na pewno nie dostanie, ale także kilka innych pozytywów. Jednym z nich jest to, że uzgodniliśmy, że jeśli Franklin będzie 3 września w dobrej formie, będzie mógł wziąć udział w finałowym koncercie Festiwalu i poznać całe przedsięwzięcie od kulis. Będzie dla niego przygotowany i pokój i ewentualne miejsce do spania, jeśliby Dziedzic poczuł zmęczenie. Jednak po piątkowym spotkaniu… zacznijmy od początku:

w pewnym momencie podszedł do nas przemiły Pan Jakub z żoną i powiedział, że reprezentuje Firmę KLIMASYSTEM z Kalisza—-> klik i że właśnie TA Firma, jej Szef i wszyscy Pracownicy znają już Franka i postanowili, że zamontują we Frankowym pokoju KLIMATYZACJĘ!!! KLI-MA-TY-ZA-CJĘ! 😀 Dobrze czytacie Kochani. Jak powiedziano, tak się zrobiło. W sobotę rano do naszych drzwi zapukali Panowie w błękicie i kuli i stukali i wiercili i pukali i jeszcze zaczepiali Dziedzica i konwersowali z tatą i zamontowali, a potem jeszcze posprzątali! Tym sposobem w pokoju na dole, gdzie cały dzień przebywa Franek mamy klimatyzację. Zostaliśmy pouczeni, żeby z chłodzeniem nie przeginać, a Panowie obiecali, że będą wpadać na gratisowe przeglądy. Całą ekipę dzielnie wspierał Franklin, a po pracy dołączył do gości i tym sposobem na naszej kanapie przez moment było największe stężenie fachowca na metr kwadratowy. Ulubieńcem Franka był Pan, który uderzał młotem. Nie wiem dlaczego, ale niezwykle to Dziedzica śmieszyło…

Oto moi fachowcy:

Dla niesamowitości, dobroci i pomysłowości całej Ekipy nie możemy znaleźć słów uznania. Franek urządzenie bardzo docenia i dzięki temu i Dziedzicowi i sprzętowi Dziedzica jest o wiele łatwiej w upalne dni, jak w sobotę. BARDZO DZIĘKUJEMY.

I mała łyżka dziegciu do Frankowej historii z Pomagaczami, czyli podglądamy Franklinowskich i komentujemy rzeczywistość:

całkiem niedawno ktoś zarzucił Frankowi, a raczej nam, co następuje: „koncerty, filmy, wyjścia, sponsorzy, zbiórki…Wy to macie życie!” Ano mamy. I bardzo chętnie je komuś podarujemy. Tę sławę, koncerty i profity i jeszcze dorzucimy prezent od siebie, za darmo, w promocji. SMARD1. Taka rzadka choroba genetyczna. Nieuleczalna. Dotykająca dzieci. Proszę bardzo. Amen.

 

Z historii domowych:

wczoraj wpadł do nas mały sąsiad Wiktor z Rodzicami. Wiktor jest przesympatycznym, kilkuletnim gadułą. Razem z Rodzicami podarował Frankowi kilka swoich zabawek i ubranek na jesień. Dla Wiktora wielki buziak, dla Rodziców wielkie dziękuję.

A dziś odwiedzili nas Dziadkowie: Ksero i Gosha, którzy przywieźli dla wnuka żabo-siedzisko. Dziedzic spędził zatem cały dzień w buziakach, przytulkach i całusach. Dał popis swoich jedzeniowych zdolności i teraz właśnie (a jest 23:05) je po raz kolejny.

A jutro idziemy na konferencję prasową dotyczącą Festiwalu. Relacja oczywiście na blogu 🙂

Poniżej: chłopaki udają, że śpią. Wszystko, byle nie sprzątać:

Dobrego tygodnia!

 

Obowiązki celebryty.

Dzieje się tyle, że naprawdę nie wiem od czego zacząć. W związku z tym, że Dobre Dusze zauważyły Franklina i w czasie Festiwalu postanowiły zbierać pieniądze na sprzęt i rehabilitację dla Młodego, od kilku dni przeżywamy nagły wzrost popularności. Jak do tej pory Franklinowi zupełnie to nie przeszkadza. Wręcz przeciwnie, szybko odnalazł się w świecie sławy i chwały i dzielnie mierzy się z nowymi obowiązkami oraz przyjmuje wyrazy podziwu i zachwytu. Ponieważ Młody zbyt młody jeszcze jest, żeby samodzielnie zajmować się swoją karierą, troszkę mu w tym pomagamy. Nasza rola zamyka się w podwożeniu Dziedzica na kolejne miejsca spotkań i ewentualnemu dopowiedzeniu tego, czego Dziedzic niedowygląda :-). I tak dziś na przykład Franek odwiedził pub BEKA- to właśnie tam pierwszego dnia festiwalu będzie można wspomóc Frankową puszkę i obejrzeć go sobie na telebimie. W Bece nagraliśmy filmik, który już robi furorę na Facebooku, bowiem Dziedzic wyczynia tam TAKIE RZECZY swoim językiem, że szok. Film można obejrzeć tu. Mamy się niestety nie dało wykadrować, za co niniejszym przepraszam 🙂

Poza tym w związku z kolejnym najgorętszym dniem w roku, Franek cały dzień zipał. Tata stosował kąpiele, wachlowanie i wietrzenie tych co intymniejszych części ciała. Na szczęście Beka klimatyzowanym miejscem jest i tam Dziedzic mógł do woli rozsyłać buziaki, uśmiechy i podbijać serca kolejnych niewiast. Po dniu wypełnionym wrażeniami Franek zasnął jak laleczka i wypoczywa. Tym samym mama zabrała się za mordowanie much i odpisywanie na maile.

Kochani Pomagacze! Wiemy, że to niewiele, jednak całym sercem Wam dziękujemy. Jeśli Ktoś został pominięty, zapomniany w moich wywodach- przepraszam. Jesteście najlepsi!

W załączeniu: Franek i tata w BECE:

I Franek po kąpieli:

Wiem, wiem miałam dzisiaj Franka oficjalnie zważyć i zmierzyć. Szczerze mówiąc, zapomniałam, ale tym samym wszyscy Czytacze zajrzą jutro i słupki oglądalności znów skoczą 😀

A w jutrzejszym odcinku: o pewnej Firmie, z którą nawiązaliśmy hm… bardzo chłodny kontakt.

I troszkę rodzicielskiej prywaty:

5 lat temu Frankowa mama dosiadła się do stolika pewnego fajnego chłopaka. Dosiadła się i już tak została. A potem powstał Franek 😀

Idziemy świętować. (Czyli po „elgreju” i do spania!)

Buziaki!

Franek terrorysta.

Franek staje się coraz sprytniejszy. Zaczyna już kojarzyć co musi, a co wystarczy, że zrobi, żeby wszyscy jedli mu z ręki. Przykłady? Bardzo proszę:

SCENKA I: osoby dramatu: Franek i Frankowy tata, scenografia: kanapa przed telewizorem, okoliczności: pora obiadowa

-Franuś, będziemy jedli obiad- powiada tata

-Eeeeeeeeee, kkkkkkk, kkkkkkk – co oznacza „próbuj chłopie, próbuj”

Tata biegnie, podgrzewa, miksuje, miesza, wraca,… Franek śpi.

SCENKA II: osoby dramatu: Franek i Ciocia Ania rehabilitantka; scenografia: ta sama kanapa, okoliczności: czas rehabilitacji

-Franek, będziemy teraz leżeć na brzuchu- powiada Ciocia.

Teraz następuje wielki płacz, z wielkimi łzami i wielką obrazą majestatu- na co Ciocia odkłada Franklina, zarządza przerwę i odpoczynek. W związku z powyższym płacz ustępuje, łzy wysychają a lico się rozpogadza. Koniec scenki.

SCENKA III: osoby dramatu: Franek i mama, scenografia: kanapa jak wyżej, okoliczności: zmieniamy pieluchę

-Franek! Chłopie, dawaj tę pupę, będziemy sprzątać majtki, bo fu fu śmierdziucha- pozwoliłam sobie zażartować.

Reakcja? Płacz jak wyżej, lament podobny i tylko  całowanie brzucha uratowało mnie przed głębszymi represjami ze storny własnego osobistego syna.

Taki mały terrorysta nam rośnie. Poniżej: mina na gangstera:

A jutro się ważymy.

U Franka wrażeń moc.

Frankowa mama blondynką jednak jest. I to taką, że sama po sobie się tego nie spodziewała! Jednak wychodząc z założenia, że lepiej późno niż wcale i posypując głowę popiołem piszę, co następuje:

Jednym ze sprawców zamieszania wokół WIELKIEJ AKCJI DLA FRANKA, Pomagaczem, który odbiera sto milionów maili ode mnie i organizuje, załatwia, obdzwania i ma wiele cierpliwości dla mamowych nastrojów jest Wiceprezydent Kalisza Pan Darek Grodziński. To On trzyma kciuki i na spółkę z Kasią z Beki stał się Pomagaczem na 102. Baaaaardzo dziękujemy:-)

W ogóle post będzie dzisiaj bardzo „pomagaczowy”. Bowiem do naszej tablicy z Pomagaczami dołącza także Bruno i spółka. Bruno to uroczy i przeszalony rówieśnik Franklina. Jego wspaniali Rodzice po pierwsze primo: zorganizowali dla OIOMu z Łodzi ŻARÓWKI! Tak jest. Frankowa strona ma moc. Mama Bruna przeczytała posta o żarówkach, a że serce ma wielkie jak Wielki Kanion i możliwość organizacji, zmobilizowała chłopa swego i tym samym jak tylko pewna wielka korporacja uzupełni dokumenty żarówki na OIOM powędrują. Tym samym wszystkie maluchy będą mogły spokojnie zasypiać przy światłach lampek nocnych, a nie męczyć swe dzielne oczęta przy lampach jarzeniowych. Ciocie z Łodzi przesyłają dla Rodziny Bruna miliony buziaków, a Franek robi wielkie EEEEEEEE 🙂 Ponadto Ci sami Brunonowi codziennie piszą i pytają „co potrzeba”, zapraszają Dziedzica na lody i piszą maile pełne radości, uśmiechu i miłości- a takie lubimy najbardziej. Już się nie mogę doczekać naszego spotkania! Podsumowując: Bruno! Twoi starzy są super! 🙂 Dziękujemy!

Ponadto do Frankowych wirtualnych cioć dołączyła także mama małego Fifi, który urodził się tego samego dnia, co Franklin. Chłopaki są zatem astralnymi braćmi (?) o ile ktoś w to wierzy, a mama Fifi jest najnowszą Pomagaczową Ciocią. 😛 Buziakujemy!

A teraz o naszym Dziedzicu:

Chłopaki mieli dziś dzień pełen wrażeń. Franka odwiedziła dziś Prababcia Pola i Ciocia Kinga. Młodzieniec przywitał swoich gości buziakami, a z relacji Frankowego taty wiem, że do Babci nasz syn nawet zagadał. W tym samym czasie odbyła się rehabilitacja i przyjazd pana fachowca do kuchni. A wszystko w tle trzech burz, które przeszły dziś nad Kaliszem i wielkiej duchoty. Jednak ponieważ Dziedzic niezwykle dzielnym chłopakiem jest, wszystko zniósł bardzo dzielnie i dopiero późnym popołudniem pokazał tacie, jak bardzo jest już zmęczony. Po powrocie z pracy na górze w łóżku zastałam śpiącego malca, a na dole na kanapie tatę, który biedny był tak zmęczony, że ledwo zipał. Tak sobie dziś moi chłopcy dali w kość. Wieczorem odbyła się tradycyjna kąpiel połączona z konsumpcją kaszki i Franklin odsypia. A tata? Tata jest bohaterem w naszym domu, o czym później.

O potówkach troszkę:

mąka ziemniaczana odpada- Frankowi robią się pod tasiemką kluski. A ponieważ Dziedzic za kluskami nie przepada, z mąki zrezygnować było trzeba.

maści z cynkiem dają podobny efekt, w związku z czym także z nich zrezygnowaliśmy.

póki co uskuteczniamy metodę zmieniania tasiemek trzy razy dziennie, wietrzenia potówkowych miejsc i czekamy na chłodniejsze dni.

Dziś zauważyłam, że Młodzieńca opotówkowało także na szlachetnym zakończeniu pleców, ale tam w pampersie smarujemy nivea na odparzenia i mam nadzieję, że pokonamy wstręciuchy!

Z wieści muzycznych:

zupełnie przez nieuwagę na stronie naszego najulubieńszego Radia Centrum znalazłam dziś kolejny artykuł reklamujący Franka, o tutaj——-> KLIK Mój mały Celebryta….

wieść muzyczna druga: kiedy mama śpiewa „Lucy in the sky with diamods” Frankowa mina mówi: proszę, nie! Dlatego mama śpiewa cichutko 🙂

I o tacie-bohaterze w naszym domu:

Prześwietleni przez kilka systemów ratalnych w kraju,  zinwigilowani przez pewien bank (którego nie polecamy, bo się nie zgodzili) mamy zupełnie nową kuchnię. To znaczy prawie mamy, bo Frankowy tata cały czas coś tam skręca, montuje, ustawia i przenosi. W domu jest tak okrutny bałagan, że szok, ale tata obiecał, że do niedzieli da radę. (Tylko której 😉 ) Aha.  Niewtajemniczonych wtajemniczam: do tej pory w naszej kuchni stał zlew, lodówka, stół i dwie szafki z tatowego kawalerskiego pokoju i turystyczna kuchenka gazowa. A teraz będzie na prawdziwo 🙂 I już za 24 raty to spłacimy :-)!

Tym samym, odpowiem jeszcze na Frankowe maile i idę wspomóc tatę w walce z techniką montażu zlewu.

Buziakujemy!

Frankowy Dzień Śpiocha.

Każdy wie, że spanie jest fajne. Dziś dowiedział się o tym Franklin i prawie cały dzień przespał. Frankowy tata mówi, że czuł się, jakby miał w domu noworodka , a nie już całkiem dorosłego chłopca. Dziedzic zjadał i szedł spać, poćwiczył i poszedł spać, przebrał się i szedł spać i żeby utrzymać tę tendencję po kąpieli i kolacji także poszedł spać. Ponieważ my z natury bardzo tolerancyjnymi rodzicami jesteśmy, Dziedzic może przesypiać całe dni, jeśli tylko chce. No, chyba, że obudzi się dzisiaj o czwartej nad ranem, to trzeba będzie z nim poważnie porozmawiać.

Festiwal w przygotowaniach. W poniedziałek ma odbyć się konferencja prasowa, na którą Dziedzic został zaproszony. Jeśli pogoda będzie sprzyjać, nastrój także, a Franklin wyrazi ochotę- na pewno się pojawimy. Co prawda Młodzieniec póki co niezbyt rozgadany jest, ale myślę, że wystarczy pięć buziaków i publika będzie kupiona. Póki co o Franklinie można poczytać także tu ——-> (klik). Mam tylko nadzieję, że Dziedzicowi od tej popularności woda sodowa do głowy nie uderzy!

Ponadto od moment nagłośnienia WIELKIEJ AKCJI DLA FRANKA, Frankowa skrzynka mailowa przeżywa szturm 🙂 Bardzo nas to cieszy i obiecujemy odpisać na każdego maila, przesłać zdjęcie i buziaka. Poza tym lubimy czytać o nowych kumplach i poznawać Frankowe wirtualne Ciotki.

Z aktualności rehabilitacyjnych:

ponieważ Dziedzic całkiem towarzyskim i dorosłym facetem jest, wraz z Frankowym tatą wymyśliliśmy sobie, że poszukamy dla niego jakiegoś turnusu rehabilitacyjnego. Będzie tam sobie mógł poćwiczyć, potrenować i generalnie pobyć. Zastanawia nas tylko, czy są turnusy dla dzieci podłączonych na stałe do respiratora? Jutro robimy rekonesans u Wujka Gugle.

Tymczasem załączamy foto dla potomności: Franek z ukochaną Ciocią A. (siostrą Frankowego taty) i życzymy udanej środy (niedługo weekend 🙂 )

Franklin Celebryta.

Wielka akcja pomocy Frankowi jest już tak szeroko zakrojoną akcją, że dawno przestaliśmy ją ogarniać. Na Facebooku Franek ma więcej „lajków” niż mama znajomych 🙂 Chyba nam rośnie mały celebryta… Odezwali się do nas ludzie chyba zewsząd: Ola-ratownik z CZMP, Olga z Wawy,  Magda Mama Bruna i wielu wielu innych- głównie kobiety, które zniewolone Frankowymi oczętami i urokiem cyt.”nie mogą się oprzeć” . Wszystkim już dziś bardzo bardzo dziękujemy za słowa wsparcia, otuchy, wszystkie maile i każdą formę pomocy! Jesteście NAJLEPSI! Kasia z Beki drukuje ulotki, Nadia reklamuje Franka w świecie wirtualnym, o tutaj—–>klikamy, Ciocia M. już znalazła nabywców na część cegiełek- po prostu szał na całego!

Wiecie, co nas najbardziej w tym wszystkim cieszy? To, że tak wielu ludzi ma wielkie i dobre serca, to że chcą czytać o Franku i pomagać każdy na swój sposób. A najfajniejsze jest to, że każdy może zobaczyć, że z respiratorem u boku da się żyć. Kiedy nasz Dziedzic zachorował i minął pierwszy szok, poznaliśmy Precla i Antosia. To dzięki ich wspaniałym Rodzicom i ich historiom uwierzyliśmy, że Franklin może mieć normalne dzieciństwo i normalny dom. Teraz my możemy wszystkim naszym Czytaczom pokazać, że mimo, iż na spacer zabrać trzeba ambu i ssak i cewnik i kilka innych „niezbędników”, to na ten spacer można wyjść. Można zabrać Franusia do dziadków czy do parku, można z nim tańczyć po pokoju i urządzać kąpiele w ogródku. Można, trzeba się cieszyć z każdej wspólnej minuty, bo SMARDowcy minuty mają bardzo ograniczone. I tylko dlatego oddałabym wszystko, bo nie musieć się tu przechwalać Frankowymi qpami albo poznawać „dobrą stronę ludzkości”. Z tyłu głowy codziennie brzmi mi „gUpi jesteś losie…”

A co u Franka? Dziedzic miał dziś dzień na pograniczu depresji. To chyba znów pogoda. Frankowy tata mówi, że nie odpowiadało mu ani siedzenie ani leżenie, nie chciał jeść i rozgadany też zbytnio nie był. Ukojenie przyniosła letnia kąpiel i chłodniejsze popołudnie. Kiedy humor mu się nieco poprawił, Młodzieniec postanowił siedzieć. Pięknie prostował plecy, trzymał głowę i słał buziaki. Poza tym odkąd Franek skojarzył, że to co lata mu przed nosem, to są jego własne osobiste ręce- w końcu zaczął ich używać. Wiszące nad łóżeczkiem pszczółki nie mają chwili wytchnienia, kiedy Franek leży w łóżeczku. Pan Żyraf na spółkę z Panią Żyrafową są przed snem zawsze czule wymyziane po nosie, a uderzanie w zarost Frankowego taty to najlepsza zabawa po śniadaniu. Jestem okrutnie dumna z naszego Dziedzica. Bo walczy, bo ćwiczy i  się nie daje. A Potworzasty niech ma się na baczności- nie zamierzamy mu ułatwiać.

Poniżej. Franek. Zamordował i zjadł. Poziomki.

 

I u Dziadków w ogródku:

I rehabilitacja. Próbujemy leżeć na brzuchu:

I trochę leży:

P.S. Z potówkami walczymy. Dziś zastosowaliśmy metodę mąki ziemniaczanej. Efekty mam nadzieję szybko 🙂

 

Frankie’s news.

Festiwalowe przygotowania trwają w najlepsze. Dostaliśmy dzisiaj projekt cegiełki, którą będzie można kupić w czasie trwania imprezy. Cegiełka ta wygląda tak:Pięć tysięcy tych cegiełek wydrukuje Pan Jacek Mikołajczyk z drukarni Mikrodruk——->(klikamy) zupełnie w prezencie, z sympatii dla Franka. Bardzo dziękujemy i tym samym Pan Jacek zasiada w naszej loży „Pomagaczy”. Z kolei projektem cegiełki zajęła się Nadia Lelental- wyszło pięknie, dziękujemy. Każdy może kupić taką cegiełkę, a nawet pięć 🙂

Poniżej małe fotostory o Franku, bo na wspominki nas dziś wzięło:



Tymczasem z łóżeczka dochodzi głośne chrapanie, bo Franklin spędził dziś prawie cały dzień u Babci i zaraz po kąpieli padł jak kawka. Na rosół co prawda nie miał ochoty, ale pięknie zjadał owoce i kaszkę. Było też coś na q, o czym staram się już nie pisać, bo Dziedzic coraz starszy i bardziej wstydliwy. Dziś był jeden z tych dni, które Dziedzic postanowił przegadać i tylko, kiedy dzwonił Dziadek Greg ze Wschodu wpatrywał się w słuchawkę, bo nie mógł rozgryźć jak tam Dziadzia wszedł.

Pytanie techniczne:

jak się pozbyć potówek, które wyskoczyły pod tasiemką od rurki tracheo? Z jednej strony zrobiło się nawet maleńkie odparzenie?

Zmieniamy tasiemkę dwa razy dziennie, szyjkę dokładnie wycieramy i wietrzymy, zakładamy czysty opatrunek i dbamy, by nie była zbyt ciasno. Po kąpieli smarowałam mu to maścią na odparzenia do pupy, ale nie zdaje to egzaminu, bo maść wchłania się w tasiemkę i jest jeszcze gorzej… Innych pomysłów brak.

Dobrego tygodnia!