Wypadek

Od niespełna dwóch tygodni testujemy, a właściwie to Franio testował nową rurkę tracheo. To rurka z silikonu, bardzo plastyczna, z mniejszym „motylkiem” pod szyją, bardzo chwalona przez małych użytkowników. Jej główną zaletą było to, że można ją było obracać, giąć we wszystkie strony. W porównaniu ze sztywną, starą rurką Frania- dzień do nocy. Przynajmniej w tej kwestii. Niestety kilka dni po zmianie Francyś dostał wokół stomii dziwnego stanu zapalnego- skóra mocno zaczerwieniła się, a Młodziak narzekał, że swędzi i piecze. Doktor zadecydowal więc, że staramy się ów stan wyleczyć do piątku (do dziś), jeśli się uda- nowa rurka zostaje, jeśli nie- wracamy do starej. Szkoda mi trochę było tego powrotu, szczególnie, że i Franio był zadowolony i nasi fizjoterapeuci też- mogli chłopaka spokojnie kłaść na brzuchu, a rura nie uwierała go w brodę i wewnątrz- w tchawicę. Trudno się ją pielęgnowało- dużo szybciej wysuwała się z tchawicy, trzeba było mocniej dociągać tasiemkę, bo była krótsza od starej i przez swoją giętkość bardziej mobilna.

Ale dziś. Dziś się jej pozbyliśmy. Wiem już, że na zawsze. I to nie stan zapalny był tego powodem. Tak naprawdę powodem był splot nieszczęśliwych okoliczności.

Rano w szkole rzep od tasiemki się odpiął, a rurka wysunęła się z szyi Frania. Po prostu wypadła! Całość historii znam tylko z opowieści Frania i Cioci M., więc nie będę rozciągać w nieskończoność. Wiem tylko, że rzep się rozpiął, a rurka obciążona filtrem wyszła z tchawicy. Franio zrobił się siny, pozbyto go wszak nie tylko powietrza z respiratora, ale także rurki, która przez dziurę w szyi mogłaby choć na chwilę ułatwić oddychanie.

Napiszę wprost. To mógł być najgorszy dzień w naszym życiu. Gdyby był z Frankiem ktokolwiek inny, gdyby nie zauważył.. A życie naszemu dziecku uratowała dziś M.

Wsunęła silikonową, giętką, trudną technicznie do założenia rurkę do stomii, jak profesjonalista. Wiem, że był stres i łzy nim spowodowane. Sama z resztą poryczałam się w pracy, kiedy zadzwonił do mnie Szymon. A to Ona tam była! Włożyła rurkę, zabezpieczyła tasiemkę, zrobiła opatrunek, odessała zalegania, sprawdziła wentylację. Jest nieoceniona. Nie znajduję słów, żeby wyrazić swoją wdzięczność. Nasz Doktor powiedział, że jest z M. dumny, a Ona stanęła wyżej, niż na wysokości zadania.

Z Franiem już dobrze. Mocno się przestraszył i trochę odchorował dzisiejszy wypadek. Przypłacił to lekkim spadkiem formy, bólem głowy i potrzebą odpoczynku. Kolację zjadł już normalnie, a teraz pyta, kiedy skończę pisać. Kończę więc i idę się przytulić.

Dziękujemy Pani Marzenie z sekretariatu za zachowanie przytomności umysłu i zimnej krwi, Pani Marysi woźnej za pomoc, Michałowi z czwartej klasy za szybką reakcję i wezwanie dorosłych.

Najbardziej jednak dziękujemy i chcemy, żebyście wiedzieli, że to nasza M. uratowała dziś życie naszemu synowi. Bez niej…

M. Ty wiesz.

9 myśli w temacie “Wypadek

  1. BRAWO dzielna M.!!! Nawet nie umiem sobie wyobrazić co wszyscy przezyliscie. M. Zasłużyła na giga tort czekoladowy a reszta na wiaderko melisy. <3

  2. I się poryczałam od rana, no.
    Ciocia M. to Wasz skarb rodzinny!!!! Powinno się Ją klonować by w każdej zarurkowanej rodzinie była ????
    Stres sytuacji czuję na plecach….

  3. Dawno już nie zaglądałam na bloga … a dziś w nocy śnił mi się Franek.. Wiózł nas wozem Dziadek. Nie wiem który, ale strasznie namawiał Franka do palenia fajki. Uznając to wraz z Frankiem za niezbyt mądre, pogroziliśmy Dziadkowi paluchem, że tak nie można, nie ten wiek i w ogóle.
    Taki sen, Franek rozrechotany, cały dzień mi stał w myślach … wchodzę na blog, coby sprawdzić co się dzieje a tu … Na szczęście i ufffff …. barwo dla Cioci M i wielkie dzięki 🙂
    Pozdrawiamy

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *