Co by było gdyby.

Frankowy respirator oznajmił dziś rano radosnym pikaniem i komunikatem, że oto ma nas dość, że jest zmęczony, że wycieńczony, że już naprawdę koniec z tymi podróżami i wojażami i stwierdził, że przestanie działać. Na szczęście miał resztki wyrozumiałości i wyłączył tylko jeden z dwóch akumulatorów. Oznacza to, że zamiast 8 godzin bez prądu, respirator wytrzyma około 3. Przynajmniej ten nasz tak ma. Co w związku z tym? W związku z tym chłopcy zostali uziemieni. Nie ma sensu ryzykować i wybierać się w duże i małe podróże, bo nigdy nie wiadomo, kiedy drugi akumulator może się z nami brutalnie pożegnać. Respirator jest zatem bez przerwy podłączony do prądu, a mnie przyszło do głowy, co by było gdyby…

Nie lubię gdybać. W naszym wypadku uważam gdybanie za bezsensowne. Szkoda czasu. No, ale. Wiecie, co by było gdyby Franek musiał mieć respirator CIĄGLE podłączony do prądu? Byłoby beznadziejnie! Żadnych podróży, żadnych wyjść na spacer, żadnych wycieczek, basenów, wyjazdów do babci, odwiedzin u cioci, jej…  Nasza nadpobudliwość wyjazdowo-wyjściowa byłaby zrozpaczona. A Franek? Wszystko widziałby tylko przez okno. Straszne to.

I jeszcze dwa straszniejsze gdybasie…

Co by było, gdyby Franek nie miał respiratora?

Gdyby Franek nie miał respiratora… Hm. Nie gdybajmy o tym, dobrze?

Co by było, gdyby nie było respiratorów domowych?

Gdyby nie było respiratorów domowych dzieci takie, jak Franek, dla których jest to niezbędny sprzęt podtrzymujący życie, skazane byłyby na życie w szpitalach. Na zawsze. Przerażające, prawda? Mimo, że Ciocie z Łodzi z OiOMu były przekochane, to i tak wolimy je odwiedzać, niż mieszkać u nich w pracy.

Na szczęście jest Doktor Help i jego… HELP. I Franek ma respirator i może być w domu i może szaleć na wyjazdach, ale… od jutra. Bo jutro do naszego domu wprowadzi się nowy Trilogy, a ten pojedzie na serwis i rekonwalescencję. I tak już całkiem dużo wytrzymał z Franciszkiem.

 

10 myśli w temacie “Co by było gdyby.

  1. Tak to naprawdę straszna perspektywa dla Frania i innych dzieci z respiratorem, mieszkać w szpitalu….oooo nieeeee, nie zwiedzać świata….oooo nieeee, dziekujmy za to temu kto skonstruował przenosny respirator;-) Franek może być z rodzicami w swoim własnym domku, blisko kochających go ludzi.

  2. Nie ma sensu gdybać w taki sposób. Najważniejsze, że istnieją respiratory i Nianio może z nich korzystać. Nie wiemy, co jeszcze rozwój nauki i medycyny przyniesie- ja wierzę, że nadejdzie dzień, kiedy Franio nie będzie już potrzebował tych sprzętów, bo… bo będzie zdrowy.

    Naprawdę w to wierzę, z całego serca.

  3. Awarie respiratora nie są miłe. My już parę mamy za sobą.
    Jedna, z „padniętą” baterią, trafiła sięakurat wtedy, kiedy na całej dzielnicy zabrakło prądu. Na jakieś 5 godzin. Na szczęście teść uratował sytuację i zabrał Antka z Sebem do siebie celem podłączenia Młodego do prądu.
    Raz padł bezpiecznik-respi zrobił pip, zarzucił czarny ekran i wył niemiłosiernie pół nocy. O 3 nad ranem serwisanci wymienili bezpiecznik. A Antek w tym czasie radośnie spał z bardzo dobrą saturacją i pulsem. Bez maszyny. Nawet się nie zorientował, że nie ma dmuchawy podłączonej.
    Ostatnio padła znowu bateria, respi pipczał pół soboty, na szczęscie w kącie stał już (jak się okazało po rozpakowaniu) nowiutki, świeżutki i pachnący respirator.
    Zatem od soboty mamy nowy sprzęt i nadzieję, że dłuższą chwilę będzie spokój.
    Ale co co sie najedliśmy strachu, nadenerwowaliśmy się – to nasze. Niestety.

  4. Prędzej czy później takie akcje z respiratorami przechodzi każda rodzina (to tak byśmy czujności nie uśpili).
    Wszak respirator ma sie JEDEN, w kącie nie stoi zapasowy (bo to nie szpital), i czemu te cholerniki się psują?

    Na szczęście HELP nie da zginąć naszym pociechom i szybciutko podmieniają sprzęcior.

    Oby jak najmniej takich akcji zawałolubnych.

  5. no respiratory tak mają niestety 🙁

    grunt, że awaria z tych nie zagrażających niczemu

    PS. a podobno powinny być niezawodne jak samoloty, a wychodzi na to że to takie dreamlinery 😛

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *