Urodziny dwulatka.

Torty były dwa. Zupełnie niespodziewanie! Czekoladowo-malinowy był umówiony, a wraz z Ciociami Rehabilitantkami przyjechał tort żyrafa. Był więc szampan i życzenia, było dmuchanie świeczek (tutaj Dziedzic wykazał się pięknie), była góra prezentów i przednia zabawa. Były balony, serpentyny i serwetki z żyrafą. I było dużo miłości.

Z tego miejsca dziękujemy Ciociom i Wujkom imiennym i bezimiennym za tony telefonów z życzeniami (Ciocię Suzi z rozpędu Franek nazwał dziadzią, a Ciocia Bruniaczowa jako jedna z nielicznych mogła usłyszeć słynne „alo!” w wykonaniu Franciszka), dziękujemy za worek kartek (pan listonosz stwierdził, że to taki trening przed świętami) i za prezenty. Wśród tychże prezentów królował oczywiście motyw żyrafy: mamy więc i książeczki i rysunki i wierszyki z żyrafą w roli głównej, ale i Dyniowa zdrowa żywność przyjechała z wielkiego świata i prezent niespodzianka, czyli… agregat prądotwórczy! W imieniu Dziedzica baaaardzo dziękujemy.

Zdjęć mamy miliony, ale aktualnie poszukujemy kabla do aparatu, więc dodałam to, co udało się wyłuskać z telefonu oraz mistrzowski popis filmowy Wujka P. z dedykacją blogowych Czytaczy, fejsbukowych Lubiaczy i wszystkich, którzy byli z nami realnie i nierealnie w dniu drugich urodzin Franciszka.

Wózek bliżej dzięki Ostrovii.

Wózek spacerowy typu Kimba dostosowany do potrzeb Franka kosztuje około 15 000 zł. Jest to dla nas cena zaporowa, dlatego od kilku tygodni szukaliśmy pomocy w sfinansowaniu tego zakupu. W związku z tym Frankowy tata zwracał się z oficjalną prośbą do wielu firm i instytucji. Odpowiedziała Pani Kasia z Galerii Ostrovia. Galeria obchodziła dziś swoje pierwsze urodziny. Był wielki tort, niespodzianki, balony i zabawa. I było zaproszenie dla Franciszka. Okazało się bowiem, że włodarze Ostrovii postanowili wpłacić na konto Franka w Fundacji  5000 zł. Dzisiaj w czasie wielkiej fety Franek otrzymał symboliczny czek, a my dzięki Ostrovii i środkom gromadzonym na koncie w Fundacji będziemy mogli zakupić Frankowi wymarzoną kimbę! Dzięki temu Franek będzie prosto i stabilnie siedział, a jego osłabiony kręgosłup zostanie w końcu odciążony. Bardzo dziękujemy Pani Katarzynie Kucharskiej z Ostrovii, wszystkim Paniom z biura Galerii za pomoc i wsparcie. Jesteśmy wszystkim bardzo wdzięczni.

Zobaczcie, jak dobrze Dziedzic bawił się na tyłach sceny. Taniec a’la Franciszek:

 

Condizione z Gimnazjalistami.

Ileż się działo!

Tak, jak zapowiadaliśmy w ramach zaproszenia od Gimnazjalistów z Brzezin, byliśmy dzisiaj na happeningu o zdrowym trybie życia. Happening z dedykacją dla Franka. Jak na prawdziwych sportowców przystało- założyliśmy trampki, koszulki i pogoniliśmy na siłownię!

A tam? Piosenki, owoce, piosenki, występy, pani kosmetolog, jeszcze więcej piosenek, korki dla Franka i piosenki!

Z tego miejsca bardzo dziękujemy przede wszystkim Gimnazjalistom z Brzezin, Pani Kasi Cichorek, Pani Monice- manager siłowni Condizione w Galerii Tęcza, Pani Marlenie- kosmetolog i jej Mężowi, Pani Paulinie z Radia Centrum i wszystkim, którzy byli bohaterami oraz czynnymi uczestnikami całej imprezy.

Dziękujemy także Gronu Pedagogicznemu z Gimnazjum w Brzezinach za czerwony prezent i Paniom, które podstępem wrzuciły nam do wózka „banany”. 🙂 Jesteście super!

 

Franciszek spisał się na medal i tylko mamowy kręgosłup prosi już dziś o litość, bo zrobiliśmy chyba z 520 kilometrów. Dziedzic sprytnie tuż po powrocie wskoczył do wanny i po kilku minutach  spał.

Wiadomość dnia brzmi dziś:

ANKA! I wszyscy wiedzą o co chodzi. 🙂

Plan na jutro:

pobudka, śniadanko, rehabilitacja, stacja paliw, Konin, ANTEK! Ależ się cieszymy. Aparat spakowany, ubranie na zmianę także i tylko gps leży u Ciociu Suzany na biurku w pracy, bo mama zapomniała. Zatem jutro będziemy jechać na pamięć. Trzymajcie kciuki.

Muratorowo nam!

emiranda, admete, DropInn, Bogumil, Ola U., hazeleyes1982, narendil, Pinacolada, Barbara74,  zalotnica, kakusek, Monika966

Kto to? To forumowicze z Muratora, których wielkie serca skrzyknęły się i na konto Franka w Fundacji przelały godziny rehabilitacji, wczesnego wspomagania, kawał stołu do ćwiczeń, który zamierzamy kupić.

Jesteście wspaniali, wielcy, wyjątkowi, niesamowici.

Dziękujemy Wam bardzo! :*

Właśnie dzięki takim inicjatywom nasz syn może bić na głowę wytyczne medycyny, może zadziwiać lekarzy, ma siłę, by walczyć. Zaś jutro idziemy z Franciszkiem na siłownię właśnie! Gimnazjaliści z Brzezin zorganizowali tam mały happening, w czasie którego będzie można dowiedzieć się, jak się zdrowo odżywiać, sprawdzić stan swojej skóry i… poznać Franka, dla którego owi Gimnazjaliści zbierają nakrętki w ramach akcji „Nakręteczka dla Franeczka”. Wszystko będzie działo się w siłowni Condizione, gdzie dzisiaj byliśmy na małym rekonesansie. W związku z tym proszę bacznie wypatrywać niebieskookiego przystojniaka, który w swoim pomarańczowym wozie z napisem Franek będzie przemierzał okolice Galerii Tęcza. Dla niepoznaki tuż za wózkiem wiernie będzie tuptać mama, żeby chronić dziecię przez błyskiem fleszy i natrętnych paparazzi. A jak już się chwalimy to dodam i mam nadzieję, że nie zapeszę: w sobotę jedziemy poznać Antka. W realu. TEGO Antka. Już się nie mogę doczekać!

 

Tymczasem Franciszek rozgadał się na całego. Dziś w czasie porannej rehabilitacji padło „Ania ja-jo” a wieczorem do słownika ku uciesze Dziadka Grega dołączyło przepięknie wyartykułowane „oko”. Gdyby ktoś chciał wiedzieć „mama” słychać od wielkiego dzwonu, w czasie największych tragedii życiowych Dziedzica. „Tata” zaś od rana do wieczora…

A poniżej mój ulubiony Franek. Rowerowy. Zdjęcie z wczoraj.

 

Fotelikowe poszukiwania.

Dobroć ludzka nie zna granic. Ledwo zdążyłam napisać, że trzeba będzie poszukać kogoś, kto mógłby uszyć pasy do nowego SuperFrankowozu. Ledwo kropka po ostatnim słowie zdążyła wyschnąć, a już pojawił się Wujek Foto i obiecał owe pasy wykonać! Ba! On już zrobił wstępny projekt, przysłał nam linki z materiałami do wyboru i wykonał miliony telefonów, żeby ustalić rozmiar, kolor i fakturę. Wiedziałam, że to człowiek wyjątkowo utalentowany jest i że dobre serce na dłoni nosi, ale że aż taki talent w nim drzemie… Wujku Foto bardzo Ci dziękujemy, słów uznania dla Twoich szaleńczych pomysłów znaleźć nie mogę, ale wiedz, że jesteśmy Ci bardzo wdzięczni. A wszystkich Czytaczy proszę o przesłanie wirtualnego buziaka dla Wujka, bo mu się należy jak mało komu.

W związku z tym rozpoczynamy akcję „fotelik”. Ten aktualny Frankowy to najzwyklejszy fotelik samochodowy kupiony w komplecie z wózkiem. W sieci znalazłam go tutaj———->klik. Franek jak na prawdziwego mężczyznę przystało wyrósł z niego. Co prawda producent przeznacza go dla dzieci do 13kg, a nasz szczypiorek ma zaledwie 7, ale za to wysoki jest i nogi posiada do samego nieba. Niewątpliwym plusem tego fotelika jest to, że Franek nie przewraca się na boki, bowiem boki znakomicie amortyzują wszelkie chwiejne ruchy Franciszka. Jego niewątpliwym minusem jest to, że Dziedzic umieszczony jest w nim w pozycji półsiedzącej ( jak łódeczka)- niezbyt dobrej dla jego miękkiego kręgosłupa. Czego oczekujemy od fotelika idealnego? Fotelik idealny musi:

*stabilizować Dziedzica w pozycji siedzącej, bądź półsiedzącej ale nie na kształt poprzednika, czyli łódeczkowo

*blokować ewentualne wywrotki Dziedzica na boki (może wersja z pasami jak przy wózku?)

*być tak wyprofilowanym, żeby długie nogi Dziedzica nie dyndały w powietrzu lub by nie musiały przez cała podróż być podgięte pod samą brodę.

Wymagania mamy jak zwykle kosmiczne. Pewne jest to, że stary fotelik nie nadaje się na przeróbki. Konieczny jest zakup nowego. Poszukiwania w sieci trwają. Gdyby ktoś, gdzieś, coś widział- prosimy o kontakt na Frankowego maila, a i my o efektach swoich poszukiwań na pewno Was poinformujemy.

Poza fotelikowym priorytetem stało się dzisiaj coś równie ważnego. Frankowa mama weszła do elitarnego grona mam potrafiących zrobić pączki i faworki. 🙂 Pod czujnym okiem Babci Goshi powstało 50 pączków i pełna taca faworków. Tym samym całą rodziną objadaliśmy się bez końca, a Wujek Poznański zabrał nawet część dla Cioci Ew. Franklin za pączki podziękował- w końcu wiadomo, Celebryta musi dbać o linię. Spałaszował za to gotowaną pierś z kurczaka i rosół- już tradycyjnie w niedzielę, a po całym dniu emocji zasnął w połowie kolacji.

***

Ogłoszenia drobne: ZAMIENIMY pieluszki Pampers rozm. 4 na Pampersy rozm. 3. Dostaliśmy je w bardzo pomysłowym prezencie, jednak Prezentodawca bardzo przecenił Frankowy rozmiar i nasza miniaturka wypada z czwóreczki. Pieluszek zamienić w sklepie nie można było, więc Prezentodawca zgodził się na upublicznienie prośby z wymianą. Jeżeli ktoś byłyby chętny, proszę o kontakt na Frankową skrzynkę.

***

Ogłoszenia jeszcze drobniejsze: Blog na miejscu 14.

SMS: A00346 pod 7122. (koszt 1,23zł)

 

Prezentowo.

Śnieg wziął i się wyniósł. Dokąd? Nie wiadomo, ale na pewno nie ma go na Franklinowskim podwórku. W związku z tym sanki ciągle czekają na swój dzień, a jak nie przestanie padać, to koniec końców będziemy musieli nabyć łódkę. Śmiechy śmiechami, a Franciszka odwiedzili dziś Mikołajowi Posłańcy. Oddelegowani przez szaloną grupę Cudownych Pomagaczy o Wielkich Sercach do naszych drzwi zapukali Wujek Foto i jego Dziewczyny oraz Ciocia-Babcia Dorotka z mężem. Przywieźli dla Franklina przepiękny prezent, dzięki któremu wszystkie najciekawsze wydarzenia w życiu Dziedzica będą teraz uwiecznione w wersji HD. Wujek Foto, jak na profesjonalistę przystało przyznał, że już dłużej nie mógł ścierpieć jakości Frankowych filmów w reżyserii mamy i tym samym Franco od dziś stał się posiadaczem własnej osobistej kamery! Jak tylko mama przeczyta instrukcję będziemy nagrywać, montować i upubliczniać. W jakości HD 🙂 Niniejszym z całej siły i z całego serducha dziękujemy: Fifkowi i starym Gruszkom, Rybkowej Mamie z Rodziną, Cioci-Babci Dorocie z Rodziną, Cioci Eli i Wujkowi Romanowi, Cioci Nowej z Samborem, Zojką i Mateuszem, Wujkowi Andrzejowi i Cioci Sabinie, Wujkowi Patrykowi i Cioci Dagmarze oraz szalonemu i nieprzewidywalnemu Wujkowi Foto z Ciocią Małgosią i małą Zuzi:-) Wszystkim Wam kochani bardzo serdecznie dziękujemy. Jesteście wspaniali. Oto relacja z wielkiego odpakowywania:

Baaaardzo Wam dziękujemy!!!

Żeby już do końca post był prezentowy, to wspomnę tylko, że od dziś w naszym domu mieszka Wincenty Miś, który poprosił Suzanę i Wujka P., by pozwolili mu zamieszkać z Frankiem, a poza tym Franco dostał lusterko-grające „coś”, co przykuwa jego uwagę bardziej niż blondynki na vivie i pozwala mu trenować i spostrzegawczość i siłę mięśni. „Cosia” Franklinowski otrzymał od mamowej dyrekcji. Dziękujemy. Także Ciocia Ania zabawiła się w Mikołaja i w dowód rehabilitacyjnej siły miłości przyniosła prezent Młodzieńcowi. I jeszcze wczoraj Ciocia Monika! Wszystkim ślemy wielkiego cmokasa i jeszcze większe przytulasy!

A co na to mama? Mama w związku z powyższym eksmitowała tatę z kolejnej półki i powierzyła ją Dziedzicowym zabawkom. Tym samym tatowe koszulki pomieszkują tymczasowo w szafie z pościelą aż do pomysłu na inne lokum:-)

Ze świątecznego placu boju, dla najfajniejszych Czytaczy na świecie,

Frankowa mama.

P.S. Gdyby ktoś spotkał śnieg, to my tak z 5 cm na podwórko poprosimy:-)


 

Zimowe przygotowania.

Zima, choć tego nie widać, zbliża się pewnymi krokami. Widać to po Suzanie i jej czapce z pomponem, widać po tym, że rano trzeba skrobać szyby w aucie i po tym, że Babcia już pyta, czy na pewno Franek jest ciepło ubrany.

W związku z tym w domu Franklinowskich przygotowania do zimy można uznać za rozpoczęte. Dziedzicowy Boa-ocieplacz jest już na ukończeniu w domowej pracowni Wujkowej Mamy, ocieplacz na respirator pomysłu tatowego czeka na zakup ostatnich materiałów i też będzie gotów. Poza tym Dziedzic zaopatrzony został w odzienie zimowe i aż z Irlandii przyleciała dla niego przepięknej urody zimowa zielona Fifkowa kurtka, Bruno odstąpił swój cudny kombinezon, z którego zwyczajnie, po męsku wyrósł, a wczoraj także od Bruna przyfrunął czarodziejski powóz.  Ów czarodziejski powóz jest IDEALNY- ma wszystko, co mieć powinien i wygląda tak, że czapki z głów. Dlatego tata natchniony zimowym nastrojem w końcu dał się wyciągnąć na zakupy i nawet nie protestował, kiedy miał przymierzyć siedemnasty sweter z rzędu. Kiedy rodzice buszowali po sklepach w poszukiwaniu czapki dla taty na zimowy survival, Franklin i Ciocia M. … nie wiem, co robili, ale musiało być świetnie, bo Dziedzic długo nie mógł zasnąć i chyba pierwszy raz z uśmiechem od ucha do ucha gadał przez sen.

A  Frankowy czarodziejski powóz? Oto i on. Ocieplacz i duuuuużo miejsca na respirator.

 

Bardzo dziękujemy Fifkowi i Brunowi i ich szalonym kochanym Rodzicom. 😀

Nakrętki, boa i sprytny niejadek Franklin.

Co jakiś czas do naszych drzwi pukają Pomagacze. Dziś także zawitał jeden z nich. Jedną z Frankowych akcji była „Nakręteczka dla Franeczka”. Akcja ta trwa nadal i w dalszym ciągu do Pubu BeKa można przynosić plastikowe nakrętki. Pieniądze z ich sprzedaży trafią na Frankowe konto w fundacji. Poniżej zdjęcia z akcji przeprowadzonej w mamowej podstawówce. Inicjatorem i dostawcą nakrętek jest Piotrek- mamowy kuzyn. W tym miejscu przesyłamy gorące pozdrowienia i podziękowania Szkole w Jankowie Pierwszym, na czele z klasą szóstą, do której chodzi Piotrek. A oto foto:

Nie od dziś wiadomo, że wszystkie Piotrki to fajne chłopaki są! 🙂

Tymczasem w domowej pracowni Mamy Wujka P. praca wre na całego. Wąż-ocieplacz już prawie gotów. Brakuje jeszcze tylko ocieplającej podszewki i zamka błyskawicznego, dzięki któremu wąż będzie łatwiej montować na rurce. Nie ma co, Wujkowa Mama przezdolną kobietą jest i jesteśmy Jej bardzo wdzięczni, że jednym z adresatów Jej talentów jest właśnie Franek. A oto wężowa skórka:

A Franklin? Franklin postanowił nie jeść. Wszystko, co dzisiaj zjadł okrasił płaczem i zgrzytaniem zębami, trenując przy tym mamową silną wolę. Poza tym nasz mądry Dziedzic to nie lada spryciarz. Od kilku dni zauważyliśmy u niego tendencję do rozpłakiwania się na zawołanie. W Jaśnie Paniczu obudził się dziki zwierz, a ponieważ okazało się, że to akurat leniwiec, Franklin płaczem postanowił terroryzować okolicę. Wykombinował sobie, że jeśli będzie głośno i donośnie płakał Ciocia Ania Rehabilitantka zaprzestanie ćwiczeń. W związku z tym pierwsze pół godziny to szloch i lament i dopiero, kiedy Franek uzna, że to chyba nic nie da- odpuszcza. Plus tego jest taki, że zły Dziedzic, to Dziedzic ćwiczący z taką zawziętością i namiętnością, że mucha nie siada. Mięśnie porządnie napięte i każde ćwiczenie wykonane na maksa, jakby „na złość” Cioci i Mamie.

Z cyklu: „Nowe umiejętności Dziedzica”:

Franklin od jakiegoś czasu zupełni świadomie i z radością na twarzy sam sobie bije brawo. Regularnie. Macha wówczas łapkami, próbując zmobilizować swoje luźne nadgarstki do pracy. A śmiechu przy tym, co niemiara.

W związku z tym brawa prosimy, kochani Czytacze!

P.S. Wraz z Piotrkiem przyjechali Dziadek Ksero i Babcia Gosha. Efektem wizyty są kwadratowe brzuchy mamy i taty, lodówka której trudno się domknąć i Franklin, który zasnął po 23 🙂

 

1 % podatku, 100 % serca.

No i stało się. Panie Księgowe w Fundacji w końcu zaksięgowały 1% podatku dochodowego za rok 2010. Niniejszym z całego serca dziękujemy tym Pomagaczom, którzy w swoim rozliczeniu podatkowym wpisali fundacyjne subkonto naszego Franciszka.

Poniżej lista Urzędów Skarbowych, z których wpłynął 1%:

US Sieradz,

I US  Kalisz,

II US Kalisz,

I US Łódź-Górna,

US Lębork,

US Gryfice,

US Ostrów Wielkopolski,

US Pleszew,

US Poznań-Wilda,

I US Gdańsk,

US Wodzisław Śląski,

US Ostrowiec Świętokrzyski,

US Parczew,

US Jarosław,

US Rypin,

US Olsztyn,

US Konin,

US Czarnków.

Wszystkim bardzo serdecznie dziękujemy! 1% Waszego podatku, to Frankowa siłownia, sprzęt i korepetycje w jednym. Dziękujemy! 😀

Jest lepiej, a mama już w domu.

Franek odzyskuje dobry nastrój. Jego dolna dwójka jest najpiękniejszą dwójką, jaką w życiu widziałam. Przebiła już dziąsełko, więc oficjalnie możemy uznać siódmy ząb za wykluty! Poza tym Dziedzic wspomagany preparatami przepisanymi przez Doktor Pediatrę skutecznie pozbywa się gluta. Okazało się, że glut spowodowany był zapaleniem gardła, ale na szczęście sytuacja wydaje się być opanowana. Jeszcze gdyby tylko apetyt powrócił na dawne tory, byłoby cudownie…

Tymczasem mama powróciła. Stolicę można uznać za odhaczoną. A ponieważ mama wielkomiejskiej duszy nie posiada, wszędzie dobrze, ale w domu (z Franklinem w łóżku) najlepiej! Dzięki temu wyjazdowi poznać mogłam cudownych Bruniaczy: ciepłych, przyjacielskich i… takich radosnych. Bruno naładował mi akumulatory na maksa, a jego przepięknej urody grzywka podbiła moje serce. Bruniacze zostali zaproszeni na nocne rozmowy do Frankowego domu i mam nadzieję, że już niedługo uskutecznią swój przyjazd.

Szalenie za nim tęskniłam…

Bagaże rozpakują się jutro. Teraz leżę i patrzę jak śpi. Mój synek. Franklin.