Trzy z opóźnieniem

Stała się rzecz straszna. Zapomniałam! Na śmierć mi z głowy wyleciało. Pofrunęło gdzieś, nie wpadło. Nikt nie pamiętał. Nikt nie przypomniał. Nie…Nie mam żalu. Chyba nawet się cieszę. To trochę jak z urodzinami. Do pewnego momentu obchodzisz je z hukiem i fanfarami, ogłaszasz całemu światu, że to już, że teraz, że tamtaratamtatatam. No a potem przez kilka lat masz 28 lat i na torcie na wszelki wypadek tylko jedną świeczkę. Tak się stał i u nas. Do tej pory wariowaliśmy, szaleliśmy, imprezowaliśmy.

Tak- za pierwszym razem———- > KLIK

Tak- za drugim————> KLIK

W tym roku to był piątek. Popełniłam tego dnia wpis zumbowy. To było dla nas bardzo ważne wydarzenie.

Zupełnie, zupełnie zapomnieliśmy, że 23 maja trzy lata temu nasz syn wrócił do domu. Ze szpitala, z rurą, respiratorem, potworzastym. Że wszystko wywróciło się do góry nogami. I wiecie co? Wywróciło się i tak sobie trwa. Częściej jest lepiej, niż gorzej- na szczęście. Franio śmiga- z resztą wiecie. Franio jest. Jest dobrze. Jest spokojnie. Jest normalnie. Ale fajnie!

Wy też już zapomnieliście, prawda? To dobrze.