Franokio

Poza wpisem, to muszę Wam przyznać, że staram się nie wzruszać. Tak bardzo się staram, że jak mi dowaliliście czterdziestoma siedmioma motywującym komentarzami pod poprzednim wpisie, to o mały włos nie zalałam klawiatury! Chcę Wam bardzo podziękować, że kiedy jakoś tracę rezon i przestaję widzieć sens, to dodajecie wiary. Kurczę, naprawdę Wam dziękuję! :*

Dobra, koniec matkowej prywaty. Pora o Franku. A raczej o Franokio.

Nasz Franokio może nie jest z drewna, tata Frankokia też jakby nieco młodszy, niźli ten w oryginale. No i wśród różnic jest jeszcze jedna. Kiedy nasz Franokio kłamie- nie rośnie mu nos. Może to i dobrze? Bo gdyby tak było, zdarzałyby się dni, że Franokio składałby się głównie z nosa.Trudno Wam uwierzyć, że Wasz uroczy, słodki, niebieskooki Franciszek kłamie? Zupełnie bezpodstawnie! Kłamie i nawet się nie zająknie przy tych kłamstwach. Przykłady tylko z wczoraj:

1. Supeł na dogoterapii.

Supeł to pies naszych przyjaciół. Pekińczyk. Mieszka w Łodzi. Oczywistym jest więc fakt, że nie ma fizycznej możliwości uczestniczyć we Frankowych zajęciach w dogoterapii. Terapeutami są Daisy i Sisi.

-Fraaanioooo! Fajnie było u pieska?- pytam.

-Taaaaaaaak.

-A z którym pieskiem ćwiczyłeś?

-Z Supełem.

-Z Supłem? To niemożliwe przecież.

-No mówię ci mamo! Z Supełem. Plawda tato? (jeszcze ojca biednego wciąga)

2. Żeby relacja była atrakcyjniejsza.

Wieczorami zwykle dzwoni telefon. To Dziadek Ksero i Babcia Gosha dzwonią zapytać wnuka, jak minął mu dzień i życzyć słodkich snów. Choć to może dziwne, także w naszym życiu zdarzają się dni, że nie robimy nic konkretnego, więc Dziedzic czuje się w obowiązku podnieść poziom atrakcyjności, żeby zrobić na Dziadkach wrażenie.

-Jak minął ci dzień Franusiu?- pyta Dziadek.

-Bylićmy autem w miecie, w sklepie, kupilśmy fltyki i danio i jechalićmy autem i windą (!!!). A potem lecimy ciamolotem nad modzie!

-Franio kłamiesz?- drąży Babcia.

-Franio nie kłamie. Mama kłamie.

3. Obiadowa ściema.

Wracam do domu i proszę o relację posiłkową. To takie zboczenie wszystkich matek, których dzieci walczą z niedowagą. Co jadł? Ile? O której? Kiedy prawdziwą relację zda tata (przynajmniej mam nadzieję, że relacje taty są prawdziwe), pytam Franka.

Wygląda to tak:

Tata mówi: Zjadł jajecznicę, owoce, potem obiad i danio.

Franiowa wersja wygląda tak: Jadłem jaaaajo, dziupkę, bananka i mnoćtwo tostów.

-A danio Franeczku jadłeś?

-Danio? Nieeee. Nie jadłeś. Nie nie. Ale teraz mać ofotkę. Na danio.

Zrobi wszystko, żeby wyłudzić ulubiony serek.

 

Skąd u dzieci bierze się ta wiedza? Taka umiejętność? Trzyletni Pinokio, ekhm Franokio znaczy, zamieszkał pod naszym dachem.