Nie brak słów

Kojarzycie takiego małego chłopca z rurką? Franka takiego, co to nigdy miał nie mówić? Oj, chciałabym zobaczyć miny tych, którzy nas wtedy mordowali tymi słowami. Bowiem Franio ledwo otworzy rano oczy, już mówi. I tak przez cały dzień. Nawija, opowiada, śpiewa, recytuje, mruczy, szepcze, pokrzykuje. Mówi, mówi i mówi. Co ja Wam będę z resztą opowiadać. Zobaczcie. To tylko dziesięć minut naszego życia. Film zawiera lokowanie produktów. Przez Franka. 😉

Miałam Wam coś jeszcze dopisać, ale muszę lecieć. Franek próbuje rzucić talerzem. Serio mówię.

 

Urząd

Jak na prawdziwego dorosłego mężczyznę przystało, także i Franek powinien mieć jakiś dowód tożsamości. Z książeczką zdrowia to nam nie zawsze wychodziło, żeby pamiętać. Wymyśliliśmy sobie zatem, że Franio musi stać się posiadaczem dowodu osobistego- wiecie, żeby móc wchodzić do klubów bez rodziców i kupować używki.

Wujek Foto pstryknął foto, na którym wzdychało pół fejsbuka…

dowod(ostatecznie do dowodu wybraliśmy „uśmiechnięte” zdjęcie Frania)

I poszliśmy do urzędu. Wszyscy. We troje. Mama, Tata i Franio. Do U-RZĘ-DU.

Kto ma ciarki na plecach? Kto nam współczuje? Kto obroni? Mniemam, że większość. I wiecie co? Nie ma takiej potrzeby! Serio. Bo było to tak:

parking, urząd, numerek, i czekamy… Całe trzy minuty i wyskoczyła nasza nomen omen szczęśliwa siódemeczka. Podchodzimy do okienka, dzień dobry, my po dowód, tu wniosek, tu zdjęcia, tu podpisy i nagle zza szybki słychać: „cześć Franek! Co Ty tutaj robisz?” Na co Franio: „Z mamom i tatom psysłem”. Okazało się, że Pani J. zza okienka zna Franciszka, że czyta i że z wielką przyjemnością obsłuży naszego Dziedzica. I poszło jak po maśle. Wniosek, podpis, uzasadnienie i pozostało nam czekać. Czekaliśmy cierpliwie i dzisiaj nastał dzień odbioru! I wszystko byłoby ok, gdyby nie fakt, że okazało się, że w wielkim roztrzepaniu swym zgubiliśmy odcinek B- czyli potwierdzenie, że byliśmy złożyć wniosek i że my, to my. Powiem tak: wersje są sprzeczne. Tato twierdzi, że to Mama, a Mama wręcz odwrotnie. W każdym razie odcinka B nie ma. Na szczęście i tym razem okazało się, że nie taki urząd straszny, jak go malują i po podpisaniu przysięgi, że jak tylko odcinek B znajdę, to doniosę i że nigdy, ale o przenigdy złego słowa na urzędy nie powiem, miły Pan wydał nam dowód. Nam. Phi! Franciszkowi wydał dowód. Pomachaliśmy jeszcze Pani J. na pożegnanie i Franio z dowodem w kieszeni wrócił do domu. Ale miła i fajna przygoda!

Franio stwierdził, że „Tato pać tu jest Flanio przystojniak, kaltećka jest niebieska i biała i zielona i się świeci i jest Flanio. I ziobać jest Flanio. O Flanio!”

dowód