Promykowe wakacje.

Wakacje z Promykiem dobiegły końca. Niestety. Zanim zagłębimy się w szczegóły, tradycyjnie musimy odbębnić milionpięćsetstodziewięćset prań, tyleż samo prasowań i odgruzowań tego, co nie zostało odgruzowane przed wyjazdem. Tym samym dzisiaj pokusimy się wyłącznie o krótkie foto-story, które będzie prawdziwą przystawką do milionów przywiezionych historii. Spędziliśmy fantastyczny tydzień z fantastyczną Ekipą, Franek zawarł chyba pierwszą prawdziwą męską przyjaźń. A my z całego serducha dziękujemy Wam- klikającym w konkursie Fundacji Promyk Słońca i samej Fundacji. Było fantastycznie!

Zatem krótki przegląd fotograficzny:

Droga była dłuuuga i baaaaardzo kręta, ale jak widać Franciszek to urodzony podróżnik i Karpacz przywitał tak:

Zakupiliśmy najprawdziwsze w świecie góralskie obuwie i Franciszek stał się góralem-hipsterem:

Hotelowy kucharz, choć nie popisał się brokułową (prawda Wujku D.?) to frytkami zdobył serce Dziedzica:

Jak widać miasteczko niezwykle zauroczyło Franciszka. Pchający wózek leżą i dyszą po drugiej stronie aparatu, bo nie wiem, czy się orientujecie, ale tam wszędzie było pod górę!

Kiedy już udało nam się wjechać gdzieś wysoko, dech zapierało nie tylko zmęczenie, ale i takie widoki:

Powrót do hotelu zazwyczaj okraszony był kwaśną miną, choć tu mamy „uśmiech pozowany” na potrzeby bloga:

W prezencie otrzymaliśmy także wyjątkowe zabiegi SPA…

…po których Franek i Precel teoretycznie zdobyli Śnieżkę (w praktyce zaś górskimi zdobywcami został nasz Tato, Tato i Brat Pecla- o tym musi być złośliwa dygresja)

W Parku Miniatur w Kowarach szukaliśmy odpowiedniej posesji dla Dziedzica:

W podróżach nie przeszkodził nam nawet deszcz:

Na swojej drodze spotykaliśmy także takie osobistości:

Pojawił się także motyw żyrafi…

…i specjalnie dla Wujka Foto motyw motocyklowy:

Jednak szczegóły tych szaleństw i cudów dokładniej zrecenzujemy, jak już odsapniemy. Wakacje może nie były męczące, ale te powroty… Tęskniliście? 😉