Jutro Sylwester. Miną dokładnie dwa lata od naszego spotkania z Potworzastym. Z biegiem czasu coraz łatwiej opowiadać o tamtym Sylwestrze. Żyjemy tu i teraz. Czerpiemy z życia ile się da. Jutro miną dwa lata odkąd życie naszej trójki zrobiło największego fikołka ever. I choć z tyłu głowy ciągle siedzi fakt, że nie zawsze będzie fajnie, mogę powiedzieć, że mieliśmy naprawdę dobry rok.
Franciszek zaczął mówić. I to tak, że czasem nakazujemy mu przestać.
Franciszek podjął próby samodzielnego oddychania. I to tak udane, że świat oszalał.
Franciszek siedzi. I to tak, że nie trzeba go podpierać.
Franciszek chodzi na basen. Mówiono, że się nie da.
Franciszek jeździ na sankach. Podobno miało to być niemożliwe.
Franciszek jest. Jest uśmiechnięty, jest rozrabiaką, jest gadułą, jest śpiewakiem, pływakiem, rodzinną gwiazdą. Wygląda na to, że jest szczęśliwy.
W tym roku zawarliśmy prawdziwe przyjaźnie. Poznaliśmy Precla, dużego Antka, Wojtków, byliśmy na ślubie Bruniaczy, na finiszu roku zawitał Wujek Bueno z ekipą.
W tym roku na świat przyszedł wyczekiwany Bolo. Zdrowy.
W tym roku Francesco stał się posiadaczem rewelacyjnego wózka i całej kolekcji żyraf.
W tym roku nie daliśmy się Potworzastemu.
Pewnie znalazłoby się kilka smutków, ale może lepiej o tym nie myśleć?
Życzenie na przyszły rok? Jedno. By Franek, Precel, Antek duży, Antek mały i jeszcze kilkoro innych łobuzów z potworami za kołnierzem urządzili najlepszą sylwestrową respiratorową imprezę na świecie.