Frankowe sztuczki własne.

Krótki wycinek z Frankowego stylu bycia:

1. „weź mnie na rączki”:

Dziedzic oczywiście (jeszcze) tego nie mówi, ale coraz częściej dopomina się podróżowania po domu na rękach mamy lub taty. Niepedagogiczne to i w ogóle, ale ulegamy mu na całego. Tym samym obowiązki domowe leżą odłogiem, a Franek ma możliwość przeglądania się w lusterku, podglądania sąsiadów przez okno w kuchni i ekscytowania się wodą lejącą się z kranu. Wszystko, byleby tylko nie leżeć na kanapie.

2. idę spać. teraz. natychmiast.:

Franciszek wziął się na sposób i zaraz po kąpieli maksymalnie się wycisza, byleby tylko zasnąć. Kilka razy mu odpuściliśmy, co kończyło się nocnym dokarmianiem, ale Młodzieniec jest na tyle sprytny, że potrafi zasnąć w trakcie ubierania. Próbowałam go kąpać odrobinę wcześniej, ale efekt był taki sam, więc pozostaliśmy przy wieczornym rytuale i odkąd zauważyliśmy, co Franklin kombinuje, urządzamy wyścigi. Tata robi kolację, mama ubiera synka. Póki co jest 2:2. 🙂

3. robię na przekór. bo tak mam.:

„Franek nie przechylaj głowy, bo się uderzysz o oparcie!” bach, głowa przekrzywiona. „Franek nie zjeżdżaj pupą, bo się wypniesz ze stabilo” trzy ruchy i Franco zjeżdża. „Franek przechyl głowę, wymienimy tasiemkę” „Nie!” i seria buziaczków dla zmiękczenia matki. I pomyśleć, że na własnej piersi wychowany…

***

Tymczasem jutro mamy dzień pod znakiem diagnostyki. Pobieranie krwi, zdjęcie RTG złamanej nogi, USG brzuszka i okolic. Mam nadzieję, że wszystko pójdzie sprawnie. Franciszek zapisany został na godzinę, a Pani w rejestracji powiedziała, że bardzo tego pilnują. Trzymajcie zatem kciuki za wyniki. Po cichu liczymy na to, że pozbędziemy się w końcu tego usztywniacza z nogi i Młody w końcu będzie mógł ruszyć na rower.

A poniżej obiecane wiosenno-świąteczne foto: Co można robić w święta?

 

Można gadać do upadłego z jednym z ulubionych Wujków…

Można uczyć się obsługi telefonu od najmłodszych cioć…

Można leżeć w łóżku babci tyle ile tylko się chce…

Można podrywać Ciocię Ew., kiedy Wujek nie patrzy…

Można nawet samodzielnie pooddychać, bujając się na fotelu…

Jest już bardzo późno. Matka Anka jutro na trochę wyjeżdża i berło nad blogiem przekazuje chłopakom. Swoją drogą Franek mógłby się w końcu nauczyć pisać i pomóc w redagowaniu własnej strony. Lodówka pełna, obiady na dni mamowej nieobecności ugotowane. Trzymajcie kciuki, coby dom stał na swoim miejscu, kiedy wrócę i by (jeśli to możliwe mężu) pranie się jakoś poprasowało. 🙂