Rozwój wspomagany na pięć plus.

Zajęcia z wczesnego wspomagania rozwoju odbywają się poza domem. Jest to troszkę trudniejsze logistycznie, ale uznaliśmy, że obu chłopakom przyda się wyjście na miasto. Tym samym Franek, tata i jeden z chętnych Dziadków, lub jak dziś Babcia Domowa odbywają eskapadę na zajęcia.

Choć nowa Pani Specjalistka zdecydowanie przypadła Frankowi do gustu, niemal za każdym razem zajęcia przebiegają według ściśle określonego harmonogramu:

po „dzień dobry” Franek zaczyna szantaż emocjonalny i płacze, zalewając się rzewnymi łzami. Jednak tata to twardziel jakich mało i zostawia obrażonego Dziedzica sam na sam z Panią Specjalistką, kontrolując sytuację zza drzwi gabinetu. Zaraz po tym Franklinowski rozchmurza się, popisuje wszystkimi swoimi umiejętnościami i chętnie zdobywa nowe. Tato zagląda dwukrotnie, żeby odessać rozgadanego Dzielniaka i zaprowadzić porządek w spodniach. Za każdym razem Franklin urządza awanturę i próbuje sztuczki „na nieszczęśnika, który musi ciężko pracować”. Sztuczka ta oczywiście na mamę zadziałałby w stu procentach, ale tata się nie daje i Dziedzic pięknie kończy lekcję. Skąd wiemy, że w cztery oczy z Panią Specjalistką Franek zachowuje się jak na twardziela przystało? Całe ćwiczenia tata obserwuje dziecię przez okno w drzwiach. Ponieważ Dziedzic taty nie widzi, nie widzi także możliwości szantażu. Widzi tylko kolejną Ciocią, która zachwyca się jego umiejętnościami językowymi, więc nęcony komplementami popisuje się na maksa. Jakie to typowo męskie… A po powrocie chłopaki poszli na spacer i obaj wrócili do domu przewietrzeni i roześmiani.

Z wieści bieżących:

Sok śliwkowy wycofany z menu, z lodówki, z listy zakupów. Nadal rządzi marchewkowy. Jednodniowy.

Frankowy humor- medalowy. Nie ma śladu po wczorajszym cierpieniu.

O Pomagaczach:

dostaliśmy treść pewnego zaproszenia na ślub. Ślub naszej Czytaczki Ady. W Gdańsku. A w treści tego zaproszenia:

„Zamiast kwiatów dla pary młodej

uprzejmie prosimy podarować datek

z dopiskiem dla Franka.

Będzie nam miło przekazać te pieniążki

na leczenie chorego chłopczyka”

24 czerwca pomyślcie ciepło o Adzie i Jurku. My już dzisiaj im dziękujemy i pozdrawiamy!

 

Bolesna noc Franciszka.

Za nami noc z gatunku nieprzespanych. Wszystko zaczęło się około 22.30, kiedy to nagle Frankowy brzuch spuchł nieprzyzwoicie, a sam Franciszek zaczął przeraźliwie płakać. Brzuch nadymał się i nadymał, każdy nawet najmniejszy dotyk lub próba masażu były opłakane. Franuś zrobił się buraczkowy z wysiłku jaki wkładał w płacz i  pewnie z bólu.

Pamiętaliśmy taką sytuację jeszcze z Łodzi ze szpitala i wtedy, kiedy również nic nie pomagało, Ciocie za pomocą cewnika lekko odpowietrzały Franka. Nigdy w życiu tego nie robiłam, nie chcę, żeby pupa Franka przyzwyczajała się do tego typu ingerencji. Tutaj jednak poległam, nie mogłam patrzeć jak mały się męczy. Tato naoliwił końcówkę cewnika i powolutku staraliśmy się ulżyć Frankowi. To niestety też nie pomogło. Nie było więc innej rady nosiliśmy Franka na rękach i razem kwililiśmy. Kiedy Młodzieniec się trochę uspokoił, znów spróbowaliśmy masażu. Mimo, że nie obyło się bez płaczu, w końcu przyszła ulga. Jak na prawdziwego Dzielniaka przystało były i bąki i wielka qpa- o dziwo zupełnie normalna. Franciszek zasnął głębokim snem dopiero przed drugą. Brzuch nadal był wzdęty, a Dziedzic pojękiwał przez sen, jednak dotrwaliśmy do rana.

Po szóstej obudziły nas salwy armatnie z okolic pieluszki, wielkie niebieskie oczy, uśmiech od ucha do ucha i tatatatatatatatata.

Przez cały poniedziałek Franek nie zjadł nic, co odbiegałoby od jego normalnej diety. Nowością było 50ml soku śliwkowego, który jest głównym podejrzanym po wczorajszym zajściu. Marchewkowy takich akcji nie wywoływał.