Zajęcia praktyczne.

Szanowni Czytacze! Dziś pokażemy Wam, na czym polega wymiana filtra i tasiemki przy rurce tracheo u Franciszka Franklinowskiego. Uprzedzam, że instrukcja dotyczy TYLKO Franka, NIE JEST to film instruktażowy, NIE JEST to algorytm na wymianę u dzieci po tracheostomii. Jest to sposób, jaki wypracowaliśmy sobie na WŁASNE potrzeby, sposób, który nie przeszkadza Frankowi.

Do wymiany tasiemki i filtra potrzebne nam były:

1 Franciszek wymagający wymiany tasiemki i filtra

1 nowy filtr

1 tasiemka (w szpitalu była zwykle nowa, ale w domu piorę je i wymieniam, wyrzucam, kiedy są już bardzo zużyte)

gaziki jałowe (u nas 7,5×7,5, bawełniane, nazywane „krawatem”)

nożyczki (do wycięcia krawata)

octanisept (środek do dezynfekcji błon śluzowych- my używamy tylko wtedy, kiedy wokół rurki tworzą się odparzenia lub jakieś inne zmiany; moim skromnym zdaniem nie ma sensu przesadzać z jałowością, ważne, by obserwować otwór w szyjce i zareagować w miarę szybko, kiedy zaczyna się coś dziać)

Najpierw teoria:

Całość przeprowadzamy czystymi rękoma!!! ( W szpitalu Ciocie używały rękawiczek dodatkowo.)

Filtr pełni funkcję nosa. Oczyszcza i nagrzewa (ociepla?) powietrze, które respirator podaje płucom. Filtr wymieniamy przynajmniej raz dziennie. Częściej w czasie przeziębienia. Kiedy widać, że jest pora wymiany filtra? W jego ujściu skrapla się woda, to tak jakbyśmy my mieli zatkany nos- wówczas gorzej się oddycha. Latem, kiedy powietrze jest wilgotniejsze filtr wymieniamy 2 razy na dobę. Jak wymienia się filtr? Należy odłączyć delikwenta od respiratora i kiedy radzi sobie oddechowo (nie niepokoi się, nie wpada w duszność), szybko odłączyć stary filtr, podłączyć nowy i Franka do respi i gotowe. Dawniej, kiedy Franklin wpadał w niepokój przy każdym odłączaniu od respi, a my nie mieliśmy takiej wprawy- w czasie przełączania filtra, drugie z nas wentylowało Franka za pomocą ambu. Jak zobaczycie później, teraz Dziedzic nawet nie zauważa całej wymiany. Bo jest Dzielniakiem- jak wszystkie Franki.

Po wymianie filtra zabieramy się za tasiemkę. Przede wszystkim bezwzględnie należy uważać, żeby w czasie wymiany tasiemki, rurka nie wysunęła się z dziurki w szyjce. Dawniej robiliśmy to we dójkę- jedno asekurowało rurkę, drugie wymieniało tasiemkę. Teraz robimy to mechanicznie, co nie znaczy, że nieuważnie. Wydarzyć może się wszystko, tym bardziej, że zwykle w czasie wymiany Dziedzic ma najwięcej ochoty na zabawę. Wracając do tematu: tasiemka ma za zadanie trzymać rurkę tracheo w szyjce, mówiąc wprost, jest obrożą. Przypinana za pomocą rzepa, z flaneli ma maksymalnie łagodzić dyskomfort powstały na skutek zarurkowania Franklina. Latem, kiedy Młodzieniec szalenie się poci wymieniamy ją 2-3 razy dziennie, teraz wieczorem po kąpieli. Na czym to polega? Odpinamy starą tasiemkę, cały czas asekurując rurkę, wycieramy szyjkę do sucha (opcjonalnie całujemy), sprawdzamy czy nie ma odparzeń na szyi albo zmian wokół rurki i zakładamy nową tasiemkę. Polega to na przypięciu jej do rurki, przeciągnięciu jak krawata z tyłu głowy i zapięciu na rzep. Jeżeli między szyjkę a tasiemkę swobodnie wejdzie palec- jest ok. Tasiemka nie może być zbyt ciasno, bo dusiłaby Franklinowskiego. Następnie zakładamy krawat. W szpitalu Ciocie miały gotowe przycięte gaziki, my w domy mamy radosną twórczość własną. Niestety na filmie słabo to widać (może kiedyś nagram samo wycinanie), ale należy złożyć gazik na pół, mniej więcej w połowie naciąć na około 2 cm i zrobić dziurkę na rurkę. (Zobaczycie na filmie, jak po wycięciu ma to wyglądać.) Wycięty gazik wkładamy pod rurkę, żeby zabezpieczyć otwór tracheo przed zanieczyszczeniami z zewnątrz, a ciało Franklina przed obtarciami ze strony rurki. Potem sprawdzamy czy wszystko się trzyma i gotowe!

Po pół roku praktyki, idzie jak z płatka. 🙂

A oto wizualizacja: filmuje tata, wymienia i tłumaczy mama, gwiazdorzy Franek: wszelkie niedociągnięcia proszę złożyć na karb tego, że stresowała nas wielomilionowa widownia, jaką zamierzamy na owej produkcji zgromadzić 🙂

***

Dzisiejszy wpis dedykujemy Ciociom z łódzkiego OIOMu, które wszystkiego cierpliwie nas uczyły- szczególnie Beacie, Kindze, Ewie i Jadzi (której pochwały Frankowy tata pamięta do dzisiaj!).